Tomasz Augustyniak: – Każda zła decyzja kosztuje

|

20 czerwca 2011 | Ludzie

– W Europie mamy nadprodukcję i wszyscy bardzo chętnie produkują by zarabiać, jednak brakuje najlepszych projektów w duchu odpowiedzialnego projektowania, które naprawdę coś wnosi do życia – mówi w wywiadzie dla designalive.pl Tomasz Augustyniak, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu na Wydziale Architektury Wnętrz i Wzornictwa Przemysłowego, Designer Roku 2010 (tytuł przyznany przez Instytut Wzornictwa Przemysłowego). Od 1993 roku pracuje jako niezależny projektant. Projektuje dla największych fabryk meblowych: Comforty, Mikomax, Balma, Larsay, Noti, Meble VOX.

Czy tytuł Designera Roku 2010 Instytutu Wzornictwa Przemysłowego coś zmienił w pańskim życiu?
– Mam na pewno intensywniejszy czas, związany chociażby z tym, że trzeba zorganizować wystawy i w nich uczestniczyć, więc pod tym względem zajęć mam na pewno więcej. Nie wiem jednak na ile zawodowo ten tytuł zmienił moje życie, na razie większych zmian nie zauważyłem, a ilość zleceń utrzymała się na tym samym poziomie.

Jedną z wystaw zaprezentował pan podczas Areny Design w Poznaniu. Była to retrospektywa zawierająca najbardziej reprezentatywne produkty pańskiej aktywności?
– Wybrałem rzeczy powstałe w przeciągu ostatnich 10 lat. Jeśli zaczęło się projektować meble, siłą rzeczy jest się coraz bardziej przypisanym do tej branży. Na ekspozycję starałem się wybrać meble domowe, biurowe, krzesła, biurka czy meble dziecięce. Wszystkie te rzeczy, które uznałem za najciekawsze w ostatnich latach.

Zamierza pan mierzyć się z innymi branżami czy też meble pozostaną najbliżej pańskiej aktywności projektowej?
– Meble wciąż pozostają w obszarze moich zainteresowań, bardzo chętnie je projektuję, ponieważ lubię to robić. Jednak sięgam też po inne produkty, choć oczywiście na razie w mniejszej skali. To jeszcze mój początek w innych przestrzeniach projektowych w tym znaczeniu, że nie jestem zbyt mocno identyfikowany z innymi produktami. Jednak poza meblami interesują mnie oświetlenie oraz urządzenia elektroniczne. I w tym kierunku staram się rozwijać swoje poszukiwania.

Podczas targów zarówno w Polsce jak i za granicą zwraca się uwagę na rozmaite kategorie towarzyszące projektowaniu. Jedną z nich jest procesowość. W jaki sposób ją można ją rozumieć zwłaszcza w polskim kontekście, jesteśmy przecież jednym z największych producentów mebli na świecie?
– Tu niezbędna jest świadomość producentów, bo sam fakt, że projektant chciałby pracować według ustalonego procesu jest niewystarczające. Jeśli producent zdaje sobie sprawę z tego, że efekt można osiągnąć przez pracę analityczną oraz proces twórczy i wykonawczy, to wszystko musi trwać w czasie. To zarazem pewne kolejne etapy, wynikające z siebie bezpośrednio. Wtedy sytuacja jest znakomita. Tutaj dobrym przykładem są np. zaprojektowane przeze mnie meble dziecięce, była to przecież siła tego projektu: producent chciał je zrealizować i najpierw zebrał badania naukowe. Przystępując do realizacji byłem więc wyposażony w solidną wiedzę. To jednak wciąż wyjątkowe sytuacje, bardzo trudno jest samemu radzić sobie z przekonaniem producentów do tego, że warto najpierw przeprowadzić analizy, zebrać informacje i na tym dopiero budować proces realizacyjny projektu.

Projektanci muszą więc prowadzić pewną walkę z producentami?
– W pewnym sensie tak, lecz jest to czymś zupełnie naturalnym. Sądzę, że przez całe lata wzornictwo w Polsce było w stanie uśpienia, zwłaszcza od lat 50. i 60. Były tylko znakomite tradycje. Jednak dopiero w ostatnich 10 latach coś zaczęło się zmieniać, a rozwój obecnie nabrał naprawdę niebywałego tempa. Myślę więc, że świadomość producentów i wymagania konkurencji rynkowej powodują, że świadomość musi się poszerzać i nie ma tutaj wyjścia. Trzeba więc inwestować w wiedzę, procesy i analizy, świadomie podejmować decyzje, bo każda godzina pracy kosztuje, i każda zła decyzja też kosztuje, ma swoje wymierne koszty. Z drugiej strony nie należy się tym przerażać, bo część kapitału firmy powinna być przeznaczana na projekty z których dopiero wyłania się te, które pójdą do realizacji. A cała reszta jest doświadczeniem badawczym i rozwojowym firmy. Skala finansowa polskich firm określa jednak etap, na którym się znajdujemy, czyli w momencie rozwinięcia projektu mus być już pewność, że zakończy się on sukcesem – i to bez wątpienia jest wciąż problemem.

Projektant na każdym etapie musi brać odpowiedzialność za swój produkt?
– To podstawowa rzecz. Jeśli ktoś odpowiada za swój projekt i realizacje, to musi być konsekwentny i brać za to odpowiedzialność. Oczywiście staram się być odpowiedzialny za decyzje projektowe, które mają wpływ na ergonomię tego produktu, jego wygodę, estetykę i na to, czy porządkują nasze otoczenie, czy są przydatne i praktyczne, czy też są wyłącznie kolejnym produktem, który nic nie wnosi i nic nikomu nie daje poza czystą estetyką, której oczywiście nie kwestionuję, bo też jest potrzebna. W ogóle uważam, że mamy nadprodukcję w Europie i wszyscy bardzo chętnie produkują by zarabiać, jednak brakuje najlepszych projektów w duchu odpowiedzialnego projektowania, które naprawdę coś wnosi do życia.

Rozmawiał: MARCIN MOŃKA

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły: