Hołd złożony talerzowi

Włoska restauracja Le Braci przy ul. Górnośląskiej w Warszawie to kolejna odsłona grupy Ferment, po świetnych Butchery & Wine, Kieliszki na Próżnej, czy Rozbrat 20. Transformacją wnętrz dawnej Brasserie Warszawskiej na nową, włoską koncepcję kuchni Daniela Pawełka, znanego warszawskiego restauratora, zajął się architekt Kacper Gronkiewicz.

Szmaragdowa zieleń szczelnie otula wnętrze, które w niczym nie przypomina typowych włoskich tarattorii. Bo też jest to wyrafinowana ristorante, z wysmakowaną kartą, w której na próżno szukać pizzy. Na przystawkę są za to „talerzyki” – niewielkie, wyszukane dania stworzone do dzielenia się i wspólnej degustacji.

Talerz, gra tu zresztą pierwsze skrzypce na wielu poziomach.

– Kiedy przyszedł do mnie właściciel, Daniel Pawełek, szukając pomysłu, pytałem go o różne rzeczy. W odpowiedzi wysyłał mi mnóstwo MMS-ów i zdjęć. Ale nie były to zdjęcia wnętrz, tylko potraw. Nagle zdałem sobie sprawę, że od tygodni patrzę na talerze. Przyszło mi do głowy, że są one tłem dla potraw, w takiej samej mierze, jak moja architektura ma być tłem dla procesu kulinarnego, który będzie się tu odbywał – opowiada projektant wnętrza, Kacper Gronkiewicz.  

Sam czasami się zaskakuję

Szmaragdowe królestwo

W efekcie już przy wejściu uwagę przykuwa symboliczna instalacja – sterta rozrzuconych naczyń zatopionych w zielonej ścianie. – Kupiliśmy 600 włoskich, używanych talerzy. Ułożyliśmy je w stosy, które pozornie mają się rozpadać. Przecięliśmy je w różnych miejscach na trzy części i zalaliśmy żywicą – tłumaczy architekt.

Nieprzypadkowy jest też kolor, który posłużył projektantowi także jako narzędzie do ukrycia wielu elementów, które były tu wcześniej.

– Szwarcwaldzki, butelkowy odcień zieleni jest miły, przytulny i stonowany, ale ma w też w sobie życie, soczystość. Z kolei w miejscach, gdzie jest ciemniej, potrafi ślicznie wpadać w czerń i niknąć w teatralnym, scenograficznym mroku – zauważa Kacper Gronkiewicz.

Projekt, jest jednak zielony, także pod względem ekologicznym. Na przykład lastryko użyte na obudowie baru, projekt Zosi Strumiłło-Sukiennik dla Biel Mozaic, to nic innego jak odpady z produkcji porcelany z Ćmielowa, zatopione w kolorowym betonie. W duchu „reuse” podarowano natomiast kanapom nowe obicia, a boazerię pomalowano. Lustra i gzyms, lada barowa, a także wszystkie elementy kuchenne także zostały. Trzeba je było jedynie przearanżować, aby dostosować do nowego układu. Pojawiły się szklane wnęki na kieliszki i ciekawe w formie hokery projektu Tomka Rygalika. Nawiązują do wyścigów syrenek, które odbywały się na ul. Myśliwieckiej w latach 60. Po poprzednim wnętrzu zostały także lustra, które przez to, że odbijają się w nich okna, tworzą wrażenie, że jest coś po drugiej stronie ścian.

Restauracja kipi od smaczków, które można odkrywać stopniowo, przyglądając się detalom. W nadprożu, nad przejściem do kuchni, już na etapie gotowego projektu, odkryto ćwiartkę kuli, która się odbija w lustrze, tworząc iluzję całej sfery. Nie ma jej na zdjęciach, tym ciekawiej będzie odkryć ten szczegół samodzielnie.  – To jest coś, z czego jestem strasznie zadowolony, bardzo lubię lustra. Jest to jedyne miejsce, gdzie nie ma entropii, talerz się nie rozpada, tylko właśnie scala, tworząc kulę – dodaje architekt.

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły:

Taka Tajka żuje betel

Taka Tajka żuje betel

Warszawa | 26 czerwca 2023

Kacper Gronkiewicz zaprojektował pomysłowe wnętrze tajskiej restauracji