Wojtek Nowak, architekt i założyciel NOWW Studio, ma jasną wizję, jak projektować przestrzenie, które są zarówno funkcjonalne, jak i ponadczasowe.
– Staram się, aby moje wnętrza nie były przeprojektowane. Szukam delikatnych rozwiązań, mniejszej ingerencji, zarówno projektując, jak i odwiedzając kawiarnie – podkreśla architekt.
Projektowanie kawiarni to dla niego coś więcej niż dobór materiałów czy ustawienie mebli. To tworzenie miejsc, w których jakość podawanej kawy harmonijnie współgra z atmosferą wnętrza, a klienci czują się zaopiekowani – nie tylko przez obsługę, ale także przez dobrze przemyślany design.
Zastanówmy się na początek, co jest najważniejsze w kawiarni. Wydaje się, że przede wszystkim jakość podawanej kawy, a design wokół stanowi narzędzie do tego, żeby ludziom było przyjemnie ją wypić.
Dodam coś jeszcze – jeśli chcesz serwować kawę najwyższej jakości, a zwłaszcza działać w segmencie specialty coffee, musi za tym iść najwyższa jakość produktu i obsługi. I nie chodzi mi tutaj o fine dining, tylko o poczucie zaopiekowania, jakie stwarza personel, który potrafi doradzić. A jeśli idą za tym jeszcze jakościowy design i materiały we wnętrzu, to wszystko nabiera rangi miejsca ponadczasowego, odpowiedniego i na randkę, i na spotkanie z klientem, czy takiego, do którego chętnie pójdziemy odpocząć.
No właśnie, minęły już te czasy, kiedy można było sobie postawić kilkanaście różnych krzesełek zebranych od znajomych i wymyślić koncept na bar z folii czy szklanych pustaków. Dziś trzeba postawić na jakość materiałów.
Siłę projektową odnajduję właśnie w tym, żeby iść w materiały, które są prawdziwe, nic nie udają. Może być to niedoskonały, odbarwiony, ale jednak kamień. Przetarte, starzejące się, ale drewno. Jeżeli płytka, to ceramiczna, prosto wybarwiona, monokolorowa. Nie lubię imitacji, udawania, odwzorowywania na płytkach np. przekroju drewna.
Był długi okres mody na lastryko, wzór pojawiał się także w formie rzucającego się w oczy nadruku na płytkach ceramicznych, dla mnie za bardzo odbiegało to od kanonu szlachetnych materiałów.
Mądre korzystanie z takich klasyków modernizmu i nowoczesności to dobry kierunek, aczkolwiek ja, kiedy projektuję wnętrze, nie zawsze szukam inspiracji we wnętrzach. Na dłuższą metę może to być dość płytkie i wtórne.
Zdarza się tak, że najciekawsze pomysły przychodzą, kiedy chodzisz po łące, czytasz książkę, patrzysz na biedronkę, przeróżne rzeczy dają świeże spojrzenie na projektowanie. Nie zawsze inspiracja przychodzi stricte z architektury.
Cały czas powstają kawiarnie, w których wnętrze ma na tyle silny kontekst, że wydaje się, że dużo nie trzeba zrobić. Wystarczy wrzucić po prostu kilka mebli, 12 różnych typów krzeseł, jakieś przypadkowe stoliki. To mi się kojarzy z nieco przykurzonym charakterem krakowskiego Kazimierza, ludzie cały czas lubią takie hipsterskie klimaty i mimo wszystko takie miejsca często się bronią.
W taki sposób nie powstanie jednak nic nadzwyczajnego i ja na pewno nie chcę tak projektować.
A co lubisz w projektowaniu? Co dla Ciebie jest ważne, od czego zaczynasz?
Jest kilka wyznaczników, które trzeba brać pod uwagę, bo zwłaszcza w segmencie specialty coffee niektóre miejsca bywają dość radykalne. jeśli coś jest bardzo radykalne, to trafi tylko do niektórych.
Zbyt surowe i odstraszające wnętrze trafi tylko do niektórych grup wiekowych, trzeba więc zdecydowanie określić, do kogo chcemy trafić z projektem.
Czasem zdarza się jednak tak, że ktoś mówi: „Wojtek, kojarzę twoje projekty, proszę, działaj” – mam czystą kartę.
Zwykle, kiedy wchodzę do jakiejś przestrzeni, od razu kreuje mi się w głowie to, jak można byłoby w niej pracować. Punktem odniesienia jest oczywiście inwestor i klientela. Łapiemy sobie jakieś punkty zaczepienia, czyli kierunek stylistyczny i oczywiście budżet, bo tak jak mówiliśmy: skończyły się czasy sklejki i płyty wiórowej.
Przy projektowaniu wnętrz publicznych, szczególnie gastronomicznych, trzeba brać pod uwagę mnóstwo trywialnych rzeczy związanych z logistyką ich funkcjonowania. Co jest najważniejsze dla architekta?
Jaki produkt będzie w ofercie tego miejsca, dla ilu osób będzie przeznaczone, w jakich godzinach będzie działało, czy podajemy w nim tylko na wynos, czy też przyjmujemy gości w środku – to jest długa lista. I znowu muszę wrócić do jakości, bo często okazuje się, że „co tanie, to drogie”.
Zdarza się, że inwestor nie chce na początku zainwestować trochę więcej w wyposażenie i to się szybko odbija rykoszetem. Na przykład krzesła, które nie mają przeznaczenia usługowego, komercyjnego, po roku będą do wymiany. Pewnego rodzaju sterylność też może wystawić na porażkę.
Odwiedzam czasem minimalistyczne miejsca, które zaciekawiły mnie w jakiejś publikacji. Po roku ich czystość i prostota nie jest już atrakcyjna, wnętrze potrafi być mocno zużyte nawet po rocznym funkcjonowaniu.
Pewnie, że można zrobić coś, co wygląda niesamowicie na sesji, ale po pół roku będzie prezentowało się marnie.
Jednym z ważnych aspektów w projektowaniu lokali gastronomicznych jest też na pewno oświetlenie.
Oświetlenie naprawdę robi robotę. Patrzę wieczorem na fasady budynków, kolory świateł w oknach i zastanawiam się, na ile świadomy był wybór tego oświetlenia.
Tak samo w kawiarniach ma to kolosalne znaczenie. Dodatkowo nie ma w nich aż takich wymogów oświetleniowych jak w miejscu pracy – klient może siedzieć tak naprawdę w półmroku.
Przecież w kawiarni też ludzie chętnie siedzą z laptopami – bierzesz to pod uwagę?
Oczywiście. Zastanówmy się jednak: czy kiedy pracujesz w domu, to zapalasz wszystkie światła czy wolisz pracować przy punktowej lampce na biurku?
No pewnie, że przy lampce.
Tak samo jest w kawiarni. Chcesz mieć pewną intymność, rozświetlać tylko to, co ma być rozświetlone. To moim zdaniem pomaga także w skupieniu. Architekt musi umieć grać światłem.
Kawiarnie rzadko działają wieczorami. Niektóre przechodzą na inny produkt i wieczorem serwują np. wino. Jeśli tak, w ciągu dnia oświetlenie musi być bardziej energetyczne, a wieczorem przejść w bardziej nastrojowe.
Nie zapominajmy też o znaczeniu muzyki, jaka leci z głośników. Na to jednak projektant nie ma wpływu.
Oczywiście chciałbym projektować kompleksowe doświadczenie od samego momentu wejścia, łącznie z zapachem na wejściu i całą playlistą. Mogę jednak zdecydować, gdzie mają być te głośniki umieszczone, czy będzie echo, nieprzyjemny pogłos.
Zdarzało mi się, że szedłem na spotkanie, podczas którego było bardzo niekomfortowo rozmawiać, bo miałem wrażenie, że albo mnie wszyscy słyszą, albo nie słyszy mnie mój rozmówca, bo w kawiarni jest tak głośno. Zła akustyka potrafi mocno rozdrażnić – architekci mogą mieć intuicję i podstawową wiedzę, ale dobrze jest sięgać po profesjonalistów, którzy zaplanują, jak dźwięk będzie się rozchodził.
Nad czym ostatnio pracujesz?
Jednym z moich ostatnich projektów jest rozbudowa kawiarni Królowa Przedmieścia w Krakowie.
Udało nam się powiększyć lokal i dzięki temu zmienił on swój wizerunek. Zostawiliśmy trochę starego, ale też dodaliśmy nowe elementy. To jest coś, co ja bardzo lubię, i myślę, że sporo osób też to docenia: dużo kontekstu zastanego, np. stara podłoga.
Przestrzeń nie za bardzo dawała pole do manewru, nie dało się „wyczyścić jej do zera i lecieć od nowa”.
Takim lokalem był chyba warszawski Yem Cookie?
Tak, tutaj była czysta karta. Kontekst otoczenia praktycznie nie istniał, jesteśmy w nowo powstałej dzielnicy. Wokół jest 15 identycznych lokali, o takiej samej strukturze. Tworzenie wnętrza odbywało się więc trochę jak na pustyni i dzięki temu dało możliwość radykalnego, jednoznacznego pomysłu – czyli spływającej niczym karmel płaszczyzny baru.
W miejscach, które mieszczą się w starych murach, takich jak Królowa Przedmieścia, Espresso Bar czy DEJ na Starych Bielanach w Warszawie, nie mogłoby to zagrać, za dużo tam elementów zastanych.
Na czym polega balansowanie pomiędzy tym, co warto zostawiać, a tym, czego nie warto? W jaki sposób podejmujesz decyzje, na ile można grać z przestrzenią?
Ogromne znaczenie ma intuicja. Wchodząc do wnętrza, od razu czuję, na ile można sobie pozwolić, jak mogłaby wyglądać jego transformacja. Lubię to, że wnętrza gastronomiczne dają możliwość puszczenia wodzy fantazji. Można sobie dowolnie dywagować nad tym, jak by to wszystko mogło wyglądać. Właśnie dlatego odszedłem od projektowania kubatury – wszystko było za bardzo poukładane.
Mieszkania zazwyczaj są użytkowane przez ograniczoną liczbę ludzi. Być może, jak się uda, zostanie jeszcze gdzieś opublikowane.
Odnajduję o wiele więcej przyjemności, tworząc miejsca, przez które przewija się dużo osób i tworzą się wokół nich małe społeczności. Ludzie chcą spędzać w nich czas, odpocząć, rano napić się energetyzującej kawy albo smoothie.
A co Ty sam lubisz w kawiarniach? Czego oczekujesz w kawiarnianym wnętrzu?
Może to zabrzmi trochę przewrotnie, bo zaprojektowane przeze mnie wnętrze Yem Cookie jest dość mocne i bezkompromisowe, ale generalnie staram się, aby moje wnętrza nie były przeprojektowane. To jest niesamowita umiejętność.
Taka naturalna. Skandynawia, Japonia, Hiszpania, Francja to są kraje, w których projektanci świetnie potrafią wydobyć narrację i jakość za pomocą kilku zabiegów.
Szukam właśnie takich delikatnych rozwiązań, mniejszej ingerencji, zarówno projektując, jak i odwiedzając kawiarnie.
Pomysł, aby tworzyć wnętrze mikroruchami architektonicznymi, ma też aspekt ekologiczny. Po co zużywać kolejne materiały, skoro można wykorzystać te zastane?
Dokładnie, czasem wystarczy tylko trochę oczyścić przestrzeń. Lubię czuć pewnego rodzaju świeżość – pomysłu, przestrzeni, kolorów. Tego szukam w kawiarni, nie może mnie ona przytłaczać.
W klubie nocnym nie mam nic przeciwko, żeby otaczały mnie ciężkie materiały, przygaszone światło i lekko przygnębiająca atmosfera. W kawiarni szukam jednak czegoś bardziej przyjaznego.
Obserwuję mnóstwo niesamowitych konceptualnych projektów, które powstają w Korei czy na Dalekim Wschodzie, i myślę: piękne, ale czy ja bym chciał tam siedzieć? Czy wytrzymałbym dłużej niż 10 minut? Czy mógłbym się tam zrelaksować?
Szalenie mi się podobają stal nierdzewna, szczotkowana czy mosiądz w czystej, żywej postaci, ale nie chciałbym trzymać rąk na takim stalowym stoliku, pijąc kawę. Wolę łagodniejsze powierzchnie, np. drewniane.
To, co ładnie wygląda, czasem nijak się ma do wygody i może być rozczarowujące w prawdziwym kontakcie. A powstaje dziś mnóstwo instagramowych lokali, które za punkt wyjścia przyjmują to, czy będzie w nich można robić ładne foty.
Standardowym elementem briefu projektowego jest dziś szukanie kadrów. Od początku planuje się kilka miejsc, które będą świetnie wyglądały.
To dość trudne zadanie, zwłaszcza w niedużych lokalach, gdzie funkcje mocno się mieszają. W niewielkiej przestrzeni trzeba zmieścić bar, miejsce do zmywania, magazynowania i jeszcze ekspozycję produktów na sprzedaż, bo na tym zarabia właściciel. Wtedy okazuje się, że chcesz zrobić fajne zdjęcie, a w kadrze pojawia się kilka mniej ciekawych elementów – to wyzwanie dla projektanta.
Z kolei w większych przestrzeniach haczykiem jest to, aby wciąż były przytulne i klimatyczne. W wielkiej hali ciężko zaprojektować kawiarnię.
Wojtek Nowak
Założyciel NOWW Studio. Absolwent Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej i stypendysta Münster University of Applied Sciences. Kształcił się również na kierunku rynek sztuki i antyków. Od 2013 roku jest członkiem Małopolskiej Izby Architektonicznej.
Doświadczenie zdobywał w znaczących biurach projektowych, pracując przy interesujących i zróżnicowanych obiektach i biorąc udział w całym procesie inwestycyjnym. Stworzył kawiarnię Fika Kraków oraz Body Espresso Bar, dzięki czemu projektowanie przestrzeni gastronomicznych poznał „od kuchni”. Szperacz aukcyjny. Aktywny tenisista, narciarz i kolarz.
W projektowaniu NOWW szuka eklektycznych zestawień współczesności z elementami nawiązującymi do stylów XX wieku: art déco, Bauhausu czy modernizmu. W materiałach ceni szczerość i prawdziwość. Inspiracji szuka w naturze, a także w innych dziedzinach sztuki i kultury. Poszukiwanie wyjątkowych materiałów, ich zestawień oraz nietuzinkowych mebli i elementów wyposażenia wnętrz to jego codzienność i nieustająca pasja.