Open’er polskiego designu

– Nazwa „Targi Rzeczy Ładnych” miała dla nas urok, bo była prosta, prawdziwa, bez zadęcia. Zawsze drażnił nas przerost formy nad treścią i irytowała nas  sztuczna, bełkotliwa maniera narracji w polskich instytucjach kulturalnych – opowiadają twórcy wydarzenia, które w tym roku obchodzi 10-lecie.

Targi Rzeczy Ładnych od początku cieszą się ogromną popularnością. Na początku grudnia, w hali EXPO XXI w Warszawie odbyła się 33. edycja TRŁ.  Ajka Mroczkowska, Ania Pruszyńska i Paweł Stremski, założyciele TRŁ, opowiadają nam o intuicyjnych początkach i bazowych ideach „Open’era polskiego designu”.

Skąd się znacie i jak to się stało, że wymyśliliście Targi Rzeczy Ładnych?

Paweł Stremski: – Jesteśmy trójką przyjaciół. Chodziłem z Ajką do liceum, a z Anią pracowaliśmy w Agorze – ja robiłem portal Gazeta.pl, a Ania odpowiadała za  marketing dodatku „Co Jest Grane?”. Wszyscy krążyliśmy wokół mediów, kultury, miasta – pisałem w tym czasie bloga o sztuce, który nazywał się art.blox.pl., Ajka z kolei pracowała w Instytucie Adama Mickiewicza, zajmując się promocją polskiego designu za granicą. I to ona zobaczyła w tym szansę.

Ajka Mroczkowska: – Miałam wgląd w tę branżę od strony tego, co najciekawsze w Polsce, co warto pokazywać za granicą, a Ania i Paweł, pasję do robienia fajnych wydarzeń i ciekawego opowiadania o nich. I właśnie z rozmów z Anią urodził się pomysł na targi designu.

Ania Pruszyńska: – Moja przygoda z targami zaczęła się dużo wcześniej niż Targi Rzeczy Ładnych. Wcześniej tworzyłam Europejskie Targi Muzyczne „Co Jest Grane”, które wzięły się stąd, że z Łukaszem Kamińskim z „Gazety Wyborczej” pojechaliśmy kiedyś do Stanów na konferencję SXSW i zakochaliśmy się w tym wydarzeniu! Stwierdziliśmy, że w Polsce brakuje takiego fajnego miejsca, gdzie branża mogłaby się spotykać z ludźmi. W tym samym czasie wspólnie z Pawłem i naszą przyjaciółką Iloną Karwińską otworzyliśmy pierwsze w Polsce Muzeum Neonów, na warszawskiej Pradze, w Soho Factory. Ten projekt pokazał nam, że można zrobić coś z niczego. Ilona robiła zdjęcia zapomnianym neonom, spacerując po Warszawie ze swoim londyńskim chłopakiem. Dzięki tej zajawce się poznaliśmy. Organizowałam im wystawę jeszcze jako „Gazeta Stołeczna”, a potem wspólnie wpadliśmy na pomysł, że trzeba coś z tym zrobić dalej. 

Magazyn Design Alive

NR 47 WIOSNA 2024

ZAMAWIAM

NR 47 WIOSNA 2024

Magazyn Design Alive

ZAMAWIAM

DAH NR 11 JESIEŃ 2023

Dziesięć lat temu przecieraliście szlaki.

Paweł: – Nam wtedy wszystko wydawało się proste – od pomysłu do realizacji nie było wcale daleko. Być może dlatego, że nie było jeszcze żadnych przykładów, jak to należy robić. Z dzisiejszej perspektywy wydaje mi się, że my nawet tego nie wiedzieliśmy, bo wszyscy działaliśmy intuicyjnie. Okazało się, że wystarczyło zrobić pierwszy krok, bo była wtedy na rynku wyraźna luka pomiędzy tym, co stare, a nowe.

Ania: – Nowa rzeczywistość jeszcze nie miała swojej reprezentacji, a pokolenie się zmieniło i zaczęły się nowe oczekiwania. Po pewnym czasie okazało się, że staliśmy się największym takim wydarzeniem w Polsce. Mamy impakt i to zarówno wśród opiniotwórczej publiczności, jak i tych, którzy dopiero zaczynają przygodę z designem, którzy chcą i zamiast seryjnego plakatu z Ikei chcą kupić sobie sygnowany sitodruk Bartosza Kosowskiego.

Ajka: – Kiedy zaczęłam, robić pierwszy research do listy wystawców nie tylko okazało się, że są świetne wydawnictwa książek dla dzieci, ktoś robi fajną ceramikę   i są marki, które odnawiają kultowe PRL-owskie  meble, ale Ci ludzie pilnie potrzebowali nowych miejsc i sposobów na zaistnienie.

Mam wrażenie, że byliśmy alternatywną platformą do pokazywania i opowiadania inaczej o projektowaniu, używaliśmy innego języka, zapraszaliśmy do innych, nieoczywistych miejsc – to też było dla nas bardzo ważne. Odkrywaliśmy to co świeże i mówiliśmy o designie nowocześniej, bardziej zachęcająco, językiem oderwanym od akademickiej sztywności – wspomina Ajka Mroczkowska.
Założyciele Targi Rzeczy Ładnych
Ajka Mroczkowska

Wcześniej nie było w Polsce takich wydarzeń, co więcej samo słowo design dopiero wchodziło do użycia.

Ajka: – Od początku, nawet w pierwszym tekście o targach, który wrzucaliśmy na Facebooka, pisaliśmy, że chcemy odczarować pojęcie designu. Pokazać, że może być on na każdą kieszeń, że jakość tego, czym się otaczamy, jest ważna. Mogą to być drogie rzeczy – kanapy, meble, ale też małe gadżety. Filiżanka również stanowi o jakości życia! Uczyliśmy się tego wszystkiego od ludzi, których poznawaliśmy na swojej drodze. My dzisiaj, bez wątpienia jesteśmy inni niż 10 lat temu i mamy nadzieję, że Polska też jest trochę inna, także dzięki naszej inicjatywie.

Paweł: – Przy pierwszej edycji baliśmy się, że nikt się o niej nie dowie, sami rozwieszaliśmy plakaty po klubach i miejscach, które lubimy, typu Cafe Kulturalna. To był jedyny kanał dotarcia, bo nie było nas stać na wykupienie reklamy. Wszystko szło pocztą pantoflową i okazało się, że kiedy otworzyły się drzwi przed halą na praskim Soho, to mimo deszczu i szarugi stała przed nią kolejka ludzi, a wewnątrz czekało na nich około 60-ciu wystawców. To było wspaniałe, energia była naprawdę wyjątkowa.

Próbując odczarować słowo design, nazwaliście waszą inicjatywę: Targi Rzeczy Ładnych, tymczasem magazyny o designie w tamtym czasie starały się pokazywać, że design jest czymś więcej, jest raczej rozwiązywaniem problemów.

Paweł: – Ta nazwa miała dla nas urok, bo była prosta, prawdziwa, bez zadęcia. Zawsze drażnił nas przerost formy nad treścią i irytowała nas  sztuczna, bełkotliwa maniera narracji w polskich instytucjach kulturalnych. Nasz projekt od pierwszego dnia miał mieć inny charakter. Mimo tego, że chcemy pokazywać rzeczy, w pewnym sensie elitarne, to jednak opowiadamy o nich w przystępny sposób, trafiamy do ludzi i zarażamy ich swoimi fascynacjami.

Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że to jest właśnie największy sukces Targów Rzeczy Ładnych, które nazywamy z przymrużeniem oka „Open’erem polskiego designu” – przyciągamy wiele osób, które nie są z branży. To nie jest tylko środowiskowe wydarzenie.

Już sam fakt, że przychodzi na nie we Wrocławiu 14 tysięcy ludzi, mówi o tym, że trafiamy nie tylko do architektów, do branży, do projektantów, do studentów, ale też po prostu do klasy średniej, która dzięki temu zaczyna lepiej rozumieć całą tę historię o projektowaniu.

Założyciele Targi Rzeczy Ładnych
Ania Pruszyńska

Co to znaczy ładne rzeczy dzisiaj? Co jest dzisiaj ładne?

Ania: – Od zawsze jest wiele takich pytań, a my w ogóle nie mamy ambicji, żeby to definiować.Targi Rzeczy Ładnych są po prostu efektem naszego gustu i intuicji. To my od początku uważnie selekcjonujemy marki i do pewnego stopnia ukształtował się już pewien styl prezentowanych u nas obiektów, ale jednocześnie zdarza się, że przyjmujemy marki, których wcale nie chcielibyśmy mieć w domu. Pokazujemy je, bo wydaje nam się, że mają fajną historię i jakość, która się broni, chociaż czasami są to wybory, których my sami się boimy. Kryterium jest dla nas oryginalność, unikalność, jakość, to, jak opowiadasz o swojej marce. I nie mniej istotne –  czy masz dobre zdjęcia.

Ajka: – Pod pojęciem Rzeczy Ładnych kryje się dla nas cały paradygmat znaczeń i wartości, odnoszących się do nowoczesnego projektowania. Po pierwsze są to przedmioty robione lokalnie, trwałe i dobre jakościowo. Mają ciekawą historię. Są użyteczne i dobrze zaprojektowane. Chętnie bawimy się też naszą targową konwencją. Podczas jednej z edycji witaliśmy publiczność, pisząc we wstępie targowej broszury, że najlepiej by było, gdyby na tych targach nic nie kupili. Gdyby wyszli z niczym. Zbieramy dla was najlepszych wystawców, żebyście mogli kupić sobie fajne rzeczy, ale te targi są czymś więcej, są spotkaniem z ciekawymi ludźmi i ich pomysłami, są inspiracją do świadomych wyborów. Dla nas naprawdę też jest super, jeżeli ktoś wyjdzie z niczym, bo to jest jego decyzja, że nie chciał kupić kolejnego kubka, który przyczynia się do nadprodukcji.

Cały czas balansujemy na tej linii. Oczywiście nie jesteśmy projektem tylko misyjnym i alternatywnym. Ale staramy się też nie być także po prostu zwykłymi targami, czyli wielkim sklepem. Oba te wątki są dla nas zawsze bardzo ważne. Nie mówimy tylko o tym, że coś jest ładne i trzeba to kupić. Chcemy edukować i promować to, co wartościowe i inspirujące  – tłumaczy Paweł Stremski.

Ania: – Tworzymy inkluzywną przestrzeń, w której różne podejścia funkcjonują razem, ludzie się nie obrażają, jedni na drugich, bo się z nimi nie zgadzają. Uważam, że to nasze zwycięstwo, bo nie ma przecież jednej odpowiedzi na to czym design jest, lub powinien być. TRŁ są platformą, która łączy wątki, pokazuje różne jego oblicza i to jest najbliższe nam myślenie. Czasem te rzeczy są bardzo w kontrze, bo na jednym stoisku ktoś sprzedaje swoją nową kolekcję , a obok jest wystawa, która to kwestionuje – jak np. pierwsza wystawa kolektywu Glitch Lab z Arkiem Szwedem na czele.

Jak chcecie rozwijać Targi rzeczy Ładnych?

Ajka: – Chcemy, żeby to wydarzenie miało w sobie różnorodność, interesuje nas odkrywanie nowych zjawisk i talentów. Dzięki temu, że TRŁ mają niską barierę wejścia, stają się trampoliną dla marek, które następnie zdobywają laury. Np. marka Tylko, czy Noo.ma pojawiały u nas, zanim jeszcze zrobiło się o nich głośno w Europie. Przez lata nie chcieliśmy jednak rozszerzać działalności na inne miasta. Z kilku prostych powodów: nie chcieliśmy robić wydarzenia, które byłoby podróbką TRŁ. Zależało nam na utrzymaniu poziomu zarówno wystawców, jak i klimatu, zasięgów publiczności. Obawialiśmy się, że trudno będzie powtórzyć przykład Warszawy, gdzie ludzie szukają nowości, gdzie wykształciła się już wyższa klasa średnia. Długo nie chcieliśmy tego sprawdzić, baliśmy się spalić pomysł. Ale kiedy już przyszedł ten moment i kilka lat temu, zdecydowaliśmy się na edycję we Wrocławiu, okazało się, że to już czas. Jest coraz więcej miejsc w Polsce, w których ludzie czekają na takie imprezy, wręcz ustawiają się w kolejkach. 

Gdzie jeszcze organizujecie swoje edycje?

Paweł: – W ciągu dwóch lat Wrocław stał się największą edycją naszych targów w Polsce. W 2022 roku odwiedziło je 13 tysięcy ludzi, w tym roku rekordowe 14 tysięcy. Mamy już za sobą  pierwszą  edycję trójmiejską, która była świetnym wydarzeniem na 10 tysięcy osób. W tym roku byliśmy też dwa razy w Katowicach, a w 2024 roku – to już oficjalne – zadebiutujemy w Poznaniu i Krakowie.

To jest nasza misja – Targi Rzeczy Ładnych w największych miastach Polski. Chcemy przynajmniej raz w roku, w każdym dużym mieście: w Krakowie, Poznaniu, Warszawie, Gdańsku, Wrocławiu organizować prawdziwe święto designu, podczas którego branża i lokalni projektanci mogą przyjechać, pokazać się, skorzystać z przestrzeni, publiczności i zaistnieć w szerszym i najlepszym kontekście.

Ważny jest też nasz storytelling, działania mediowe, to wszystko rzuca światło na marki, pomaga im się przebić. W tym roku w Warszawie przyznaliśmy nagrodę dla Debiutu Roku i chociaż wiemy, że nie jest to jeszcze najbardziej prestiżowa nagroda w Polsce, to widzieliśmy, że dla nominowanych i laureatów wiele znaczyło, że mogli się pokazać i zostać zauważonymi przez środowisko i publiczność.

Założyciele Targi Rzeczy Ładnych
Paweł Stremski

Co jest dla Was esencją TRŁ?

Ajka: – Dzięki temu, że przez lata obserwujemy rynek i staramy się być blisko tego, co się dzieje, czasami wyłapujemy markę, która wrzuciła dopiero jedno zdjęcie na Instagram, ma 10 lajków i pokazujemy ją szerszej publiczności jako pierwsi. Za pół roku taki brand trafi np. na Wasze łamy. To jest fantastyczne i wiemy od wystawców, że często targi są dla nich kluczowe dla rozwoju i funkcjonowania. Dla niektórych marek bezpośredni kontakt ze społecznością, która się tworzy na targach, to jest w ogóle być albo nie być ich biznesów.

Ania: – Na TRŁ mogą się pokazać, porozmawiać, poznać ludzi, zawiązać dziesiątki przyjaźni i różnych współpracy pomiędzy wystawcami. To jest społeczne wydarzenie, które ma walor wyjścia z wirtualnych obrazków i realnej weryfikacji, po prostu można tu wszystko zobaczyć, dotknąć i także kupić.

Paweł: – TRŁ to także  biznes, wystawcy dobrze na tym zarabiają. Wielu z nich poza sprzedażą dostaje po targach zlecenia na kilka miesięcy do przodu. Na pewno jest to też spotkanie branży, na którym można zobaczyć nowości, premiery. Jest dostęp do twórców i platforma spotkań dla wystawców, czyli branżowa społeczność, która się poznaje i nawzajem inspiruje. 

Jest to także miejskie wydarzenie lifestylowe, gdzie można się spotykać z przyjaciółmi, gdzie warto spędzić cały dzień, gdzie jest świetna energia. My żyjemy targami, przez kilka tygodni jesteśmy pozytywnie naładowani  i mamy wrażenie, że tak mają też goście i wystawcy. 

Ania: – Jest jeszcze jeden super ważny element. Dla nas TRŁ są aspiracyjne. Ciągną nas w górę, żebyśmy my i nasi goście lepiej rozumieli współczesność. Marzyliśmy, żeby w dobrym tonie było przyjść lub wystawiać się na Targach Rzeczy Ładnych, jako otwartym, nie niszowym  wydarzeniu, dzięki któremu wokół nas może być lepiej, ładniej, mądrzej. I nadal właśnie tak chcemy to robić.

Założyciele Targi Rzeczy Ładnych

Targi Rzeczy Ładnych. Kim są ich twórcy?

Ajka Mroczkowska

Urodzona w 1980 roku w Warszawie. Pierwsze kroki w roli promotorki kultury stawiała w Nowym Jorku, w niezależnej galerii sztuki No Gallery. Po powrocie do kraju wieloletnia pracowniczka polskich instytucji promujących kulturę, takich jak Narodowe Centrum Kultury czy Instytut Adama Mickiewicza, gdzie zajmowała się inicjowaniem współpracy międzynarodowych ośrodków kultury oraz programowaniem i koordynacją projektów z dziedziny designu i sztuki nowoczesnej. W latach 2015-2016 współpracowniczka w zespole Warsaw Gallery Week. Od 2013 r. współzałożycielka i współorganizatorka Targów Rzeczy Ładnych.

Anna Pruszyńska

Miłośniczka „urban culture”. Nieustraszona kreatorka i producentka wydarzeń kulturalnych i muzycznych. Wieloletnia dyrektorka marketingu „Gazety Co Jest Grane” – dodatku do Gazety Wyborczej. Tworzyła i realizowała innowacyjne projekty, takie jak prestiżowa nagroda kulturalna „Wdechy”, czy kultowe miejskie przewodniki „Zrób to w Warszawie”. Jest producentką ogólnopolskich festiwali muzycznych, takich jak Olsztyn Green Festival, czy CJG Festival. Współzałożycielka warszawskiego Muzeum Neonów i organizatorka głośnego konkursu na nowy neon dla Warszawy, którego efektem jest słynny neon „Miło Cię widzieć” na moście Gdańskim. Współzałożycielka i współorganizatorka Targów Rzeczy Ładnych

Paweł Stremski

Kocha design, sztukę współczesną, architekturę i media. Były redaktor naczelny i dyrektor portalu Gazeta.pl – jednego z największych mediów online w Polsce. Współzałożyciel warszawskiego Muzeum Neonów, członek jury konkursu Bryła Roku, autor jednego z pierwszych w Polsce blogów o sztuce – art.blox.pl. W 2021 roku współzałożył innowacyjny butik kreatywny Nowy®Ład. Absolwent prestiżowego Leadership Academy For Poland – programu dla najciekawszych liderów średniego pokolenia. Współtwórca Targów Rzeczy Ładnych.

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły: