W samym sercu Warszawy Agata Ligmann, Marta Markiewicz i Katarzyna Rothert, architektki z NAP studio, postawiły na szczerość formy. 85-metrowe mieszkanie w nowoczesnym apartamentowcu, mimo współczesnych środków wyrazu, subtelnie oddaje rytm miasta i charakter okolicy. Nie udaje kamienicy – lecz podejmuje z nią dialog we własnym języku.
Właścicielce mieszkania zależało, by korzystać z udogodnień metropolii, mając jednocześnie możliwość schronienia się przed jej zgiełkiem. Trudno o lepsze miejsce – z jednej strony willa z 1900 roku, z drugiej ceglana kamienica z początku XX wieku. A z okien widok na dawny hotel Marriott.
– To nowoczesna opowieść o kamienicy, która tak naprawdę kamienicą nie jest – mówią projektantki. – Zamiast tworzyć iluzję, że znajdujemy się w przedwojennym mieszkaniu, postawiłyśmy na współczesne rozwiązania, jednocześnie zachowując klasyczny klimat warszawskiej śródmiejskiej tkanki.
Wnętrze zaprojektowano przejrzyście i funkcjonalnie. Już od progu uwagę przyciąga hol z zabudowaną ścianą szaf, przełamaną wnęką z siedziskiem – przytulną i praktyczną. Niewielka błękitna lampka Applique Cylindrique projektu Charlotte Perriand to nie tylko dekoracja, lecz część większej opowieści o świetle jako narzędziu budującym nastrój.
Kuchnia, mimo bycia sercem domu, pozostaje stanowczo minimalistyczna. Lekko retro ton wnosi jednak nietypowe rozwiązanie – stylizowana na starą szafę zabudowa, wewnątrz której ukryto lodówkę a po jej bokach rozmieszczono schowki na domowe „przydasie”.
W salonie wystrój nie konkuruje, lecz stanowi oprawę dla widoku za oknami. Jedna ze ścian służy do wyświetlania filmów z projektora, a naprzeciwko znajdują się przeszklone drzwi prowadzące do kameralnego gabinetu, pełniącego również funkcję pokoju gościnnego i domowej siłowni.
Umieszczono tu rozkładaną sofę marki NAP, a na jednej ze ścian zawieszono klasyczną drabinkę gimnastyczną. Najbardziej wyraziste pozostają jednak dwa akcenty odwołujące się do tej pasji: drewniany wiatrak z orzechowego drewna, który przywołuje skojarzenia z okrętową śrubą, oraz sufit wykończony tapetą przypominającą wykafelkowane dno basenu.
Sypialnia na pierwszy rzut oka kontynuuje aranżacyjną powściągliwość, przy bliższym poznaniu zaskakuje jednak obiciem ramy łóżka z lnianego weluru w kolorze mchu. Uwagę zwracają również czeczotowe szafki nocne – rodzinna pamiątka właścicielki.
Całość dopełnia aranżacja dwóch łazienek. Jedna z nich to intymny pokój kąpielowy, ukryty za ciągiem garderoby i sypialnią, dostępny przez sekretnie zintegrowane drzwi. To przestrzeń wyciszenia i regeneracji. Druga łazienka, bardziej codzienna, mieści także funkcjonalnie zorganizowaną strefę prania ukrytą za lustrzanymi drzwiami.