Zaklęta w szkło i kolory

– Mieszkam w pięknym miejscu, tuż przy lesie z widokiem na Karkonosze w bliskim sąsiedztwie Bobrowych Skał. Jestem połączona z przyrodą i ma ona ogromny wpływ na emocje wyrażane w moich pracach – mówi Justyna Ratasiewicz, twórczyni marki Ratas.

Justyna Ratasiewicz mieszka u stóp tajemniczych Karkonoszy. Do jej świata można dostać się przez szklaną granicę. Po jej jej przekroczeniu widzimy wszystko trochę inaczej. Jest tu cieplej, świat wydaje się nieco lepszy. Świetlne refleksy i różne odcienie szkiełek sprawiają, że czujemy się trochę jak pod drugiej stronie lustra, w świecie słynnej Alicji w krainie czarów. To jednak świat Justyny, do którego nie trafiła przez przypadek, lecz wykreowała go sama. Stworzyła go w regionie znanym z nieco zapomnianych już, ale przepięknych tradycji związanych z hutami szkła.

Z twórczynią marki Ratas rozmawiamy o tym, dlaczego pokochała szkło i dlaczego nie musi być ono wcale ostre i zimne. Opowiada o tym także w filmie o swojej pracy artystycznej, który premierowo publikujemy przy okazji wywiadu.

Czym są dla Ciebie kolory?

Justyna Ratasiewicz: – Kolory to przede wszystkim energia. Poprzez kolor wyrażam swoje emocje i nastrój. Łączenie intensywnych barw oraz tworzenie zdecydowanych kontrastów wiąże się u mnie z poczuciem entuzjazmu, radości, zadowolenia i takich prac tworzę najwięcej. Od czasu do czasu tworzę obiekty bardziej stonowane, spokojne, monochromatyczne. Jak teraz o tym myślę to zdecydowanie jest to czas, w którym się nad czymś zastanawiam, nad podjęciem decyzji czy zmianą, która dotyczy zarówno aspektów zawodowych jak i prywatnych. Natomiast światło w kolorze przefiltrowane przez szkło, jest jak wejście do świata magii.

Ale kolory to np. malarstwo, moda, architektura. Dlaczego twoim tworzywem jest akurat szkło? Wydajesz się być bardzo ciepłą osobą a dla wielu osób szkło jest czymś zimnym. Ty jednak zmieniasz jego charakter. Twoje szkło daje odbiorcom dużo ciepła.

Szkło jest z jednej strony wyjątkowo wytrzymałe ale jednocześnie delikatne, gdyż przy nieodpowiedniej sile nacisku lub nagłych zmianach temperatury pęka. Myślę, że to szkło mnie wybrało a nie odwrotnie – jest moim lustrem.

Bezbarwne szkło rzeczywiście może wydawać się zimne. Dlatego poprzez nadawanie mu barw i kształtów za pomocą których można przekazać emocje lub opowiedzieć jakąś historię tworzy przestrzeń dla odbiorców. Wykonuję wdzięczne, subtelne dla oka dekoracyjne elementy do wnętrz, których głównym przesłaniem jest radość – niby prosta, a jednak dla wielu z nas zapomniana emocja.

Kiedy stworzyłaś swoją pierwsza pracę, z której byłaś naprawdę dumna?

W 2020 roku zaprojektowałam wazon Izery, którego przewodnim motywem są Góry Izerskie o łagodnych szczytach. Pierwszy raz szerszej publiczności pokazałam go w 2021 r. na Targach Rzeczy Ładnych we Wrocławiu. W kolejnym roku został doceniony na wystawie „1000 Vases” w Paryżu. Z tą wystawą wiąże się jedna przykra historia.

Co się wydarzyło?

Na dzień przed wyjazdem do Paryża mój lot został odwołany. Dusza płakała a ja nie mogłam nic zrobić. Taka pierwsza ważna wystawa. Okazało się jednak, że na tej samej wystawie są jeszcze prace dwóch innych polskich artystów. I tak oto dzięki relacjom od Marcina Kuberny (Gropk Ceramics) oraz Karoliny Zimnickiej (Nomad Ceramics) choć przez chwilę poczułam się częścią tej wystawy za co serdecznie im dziękuję. Drugim ważnym dla mnie projektem jest wazon Trio, który mogłam zaprezentować w 2022 r. w Londynie na Cluster Crafts. Trio występuje w różnych połączeniach kolorystycznych. Uwielbiam tę formę składająca się z trzech różnej wielkości szklanych okręgów, gdyż spełnia ona nie tylko funkcję wazonu ale w połączeniu z kluczykami do zamykania kieszonek na kwiaty, stanowi samodzielną intrygującą rzeźbę. Z obu tych projektów jestem szczególnie dumna.

Magazyn Design Alive

NR 47 WIOSNA 2024

ZAMAWIAM

NR 47 WIOSNA 2024

Magazyn Design Alive

ZAMAWIAM

DAH NR 11 JESIEŃ 2023

 

Region, w którym mieszkasz ma swoje tradycje związane z hutami szkła. Wiem, że pochodzisz z innego regionu. Czy to właśnie szkło sprowadziło cię do stóp Karkonoszy?

Pochodzę z niewielkiego miasta na Kaszubach, z Kościerzyny. Zaraz po ukończeniu liceum w 1999r. podjęłam pracę zawodową. W ciągu pierwszych dziesięciu lat od ukończenia szkoły kilka razy przeprowadzałam się w celach zawodowych. Na mojej drodze do Jeleniej Góry był Gdańsk, Szczecin i Poznań. Pracowałam dla firm handlowych i produkcyjnych z branży budowlanej, pokryć dachowych, konstrukcji stalowych itp. W tym czasie ukończyłam studia ekonomiczne z tytułem magistra na Uniwersytecie Szczecińskim oraz studia podyplomowe w Wyższej Szkole Logistyki w Poznaniu na kierunku menedżer logistyki.

Na razie nie brzmi to zbyt romantycznie…

W 2010 roku otrzymałam propozycję uczestniczenia w projekcie restrukturyzacji firmy w Jeleniej Górze, która zajmuje się produkcją wyrobów budowlanych. To było bardzo duże wyzwanie. Ponieważ mam naturę pracoholika i jestem bardzo ambitna, pracowałam każdego dnia do późna wieczorem. Po trzech latach tak intensywnej pracy mój mózg powiedział dość. Zdałam sobie sprawę z tego, że dłużej tak mój dzień nie może wyglądać. Postanowiłam poszukać sobie zajęcia, które odciąży moją głowę od intensywnego myślenia o obowiązkach i odpowiedzialności związanej z pracą.

I to wtedy postanowiłaś spełniać się artystycznie?

W 2013 r. wybrałam się na Art&Glass Festival, który co roku odbywa się w Jeleniej Górze. Spotykają się tutaj rzemieślnicy, artyści oraz miłośnicy szkła. Pojawiłam się na tym festiwalu bez żadnych zamiarów, ze zwyczajnej ciekawości i chęci poznania lokalnej sztuki szkła. Na jednym ze stoisk były prowadzone warsztaty szklanej mozaiki. Każdy mógł w nich uczestniczyć, więc dołączyłam i ja. Po zetknięciu się z tą materią, od której odbijały się kolorowe refleksy coś we mnie zaiskrzyło. Nie mogłam się od tego oderwać. Poziom endorfin skoczył mi na nieznany dotąd poziom.

Ale skąd takie emocje? Miałaś już kiedyś coś do czynienia ze sztuką, z kolorami?

 
Wróciły wspomnienia z dzieciństwa gdzie robiło się kiedyś sekrety w ziemi – nie wiem czy znasz coś takiego? Pod kawałki zbitego szkła najczęściej z butelek, wkładało się polne kwiaty, zasypywało ziemią i po odgarnięciu palcem ziemi odkrywało się tzw. sekret. To są niesamowite wspomnienia na myśl o których nawet teraz mam dreszcze

I tak zaczęła się moja szklana przygoda. Zapisałam się na zajęcia z witrażu i szklanej mozaiki do Jeleniogórskiego Centrum Kultury, gdzie do dnia dzisiejszego prowadzi je moja szklana mentorka Edyta Kulla.

Czy ta piękna okoliczna przyroda ma wpływ na Twoje prace? Czy pracujesz w rytmie pór roku? 

Mieszkam w pięknym miejscu, tuż przy lesie z widokiem na Karkonosze w bliskim sąsiedztwie Bobrowych Skał. Jestem połączona z przyrodą i ma ona ogromny wpływ na emocje wyrażane w moich pracach. Każda pora roku to inna energia kolorów. Osobiście najbardziej lubię wiosnę oraz jesień. Wiosna, to czas kiedy cała przyroda budzi się ze snu zimowego. Zwinięte paprocie w lesie czekają jak na sygnał startu w maratonie a drzewa iglaste wypuszczają nowe odnogi w kolorze soczystej zieleni. Latem więcej dzieje się w ogrodzie. Dojrzałe owoce i warzywa na przemian ścigają się jak w pokazach mody, który kolor stroju będzie królował w tym sezonie.

Zima bywa tu chyba mniej kolorowa niż lato. Skąd wówczas czerpiesz inspiracje?

Jesienią las pokrywa się głębokimi barwami czerwieni i pomarańczu. Pomimo niższej temperatury powietrza, w lesie unosi się ciepła energia kolorów. Zima zazwyczaj bywa tutaj biała, mroźna i śnieżna. Obserwowanie zamarzniętej wody na roślinach i trawach, która tworzy niesamowite wzory i struktury, to dopiero jest spektakl.

W każdej porze roku na coś czekam, każda przynosi inne doznania które przekładam na swoje prace artystyczne i to jest piękne.

Kto inspiruje Cię najbardziej? Czy masz jakiegoś artystę, którego cenisz najbardziej?

Z racji tego, że mieszkam w szklanym zagłębiu nie sposób nie interesować się sztuką szkła z lokalnych hut. Muzeum Karkonoskie posiada bogate zbiory szklanej sztuki użytkowej produkowanej przed wojną m.in. w Hucie Józefina w Szklarskiej Porębie czy w Hucie Heckerta z Piechowic, które zachwycają swoim kunsztem. Cenię sobie bardzo również polskie szkło artystyczne małżeństwa Jana Sylwestra Drosta oraz Eryki Trzewik-Drost. Uwielbiam serię Asteroid i posiadam w swojej domowej kolekcji spory zbiór szkła prasowanego z lat 80. 

W sąsiedztwie mojej pracowni znajduje się ostatnia huta szkła kryształowego w Polsce – Huta Julia, z którą współpracują bardzo utalentowani projektanci jak Sebastian Pietkiewicz czy Elżbieta Trzewiczek-Pietkiewicz. Z radością patrzę jak nadają kryształom nowoczesnego dizajnu i lekkości poprzez minimalistyczne linie szlifów. Ale jest jedno miejsce z bardzo bogatą tradycją szklarską w mojej okolicy o zasięgu światowym, które wręcz przepełnione jest kolorowym szkłem artystycznym. Mam na myśli Hutę Szkła Borowski w Tomaszowie Bolesławieckim. Jestem oczarowana tym baśniowym światem, kreatywnością i pełna podziwu dla rodzinnej ponad 40-letniej już tradycji. To trzeba zobaczyć.

Skąd znasz techniki obróbki szkła? Tego przecież na ZPT nie uczyli. Czy skończyłaś jakieś studia artystyczne?

Podstawy obróbki szkła płaskiego, takie jak cięcie, szlifowanie, budowanie kompozycji oraz tworzenie witraży w technice Tiffany, gdzie kawałki szkła spajane są za pomocą folii miedzianej i cyny ale również techniki witrażu tradycyjnego w profilu ołowianym – poznałam na zajęciach w JCK. Uczęszczałam na te zajęcia kilka lat. Ponieważ w pracowni szkła odbywały się również zajęcia z ceramiki, na wyposażeniu był dostępny piec. Pamiętam jedne dodatkowe zajęcia na które się zapisałam a tematem było poznanie podstawowej wiedzy na temat stapiania szkła. No i bum! Kolejne odkrycie. Już wtedy wiedziałam, że chcę zgłębić wiedzę w tym temacie. Na tym etapie miałam małą przydomową pracownię wyposażoną w bardzo podstawowe narzędzia, które pozwalały mi dokańczać rozpoczęte prace na zajęciach.

Imponuje mi Twoja energia, zapał i taki głód dokonania czegoś nowego w życiu

„Jeśli nic nie zmienisz, to nic się nie zmieni”. Slogan ten przeczytany kiedyś w sieci, towarzyszy mi do dzisiaj. W 2018 roku postanowiłam, że zacznę zgłębiać wiedzę na temat stapiania szkła. Inwestowałam w szkolenia prowadzone przez doświadczonych artystów i rzemieślników głównie za granicą. Drugim bardzo cennym źródłem kształcenia do dnia dzisiejszego są szkolenia online, które można zakupić na zagranicznych platformach takich jak np. Bullsseye Glass Studio ze Stanów Zjednoczonych. Zawsze powtarzam, że gdyby nie moja praca zawodowa to nie stać by mnie było na takie hobby. Nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego, że moje hobby przerodzi się w działalność gospodarczą, która powoli ale w stabilnym tempie się rozwija. Mam też ogromne wsparcie mojego męża, który bardzo mi kibicuje i wspiera mnie w moich szalonych pomysłach.

Od zawsze ciągnęło mnie do zajęć plastycznych oraz rękodzielniczych, natomiast w mojej rodzinie nie było tradycji artystycznych, stąd też wybór studiów ekonomicznych. Jak widać magister ekonomii po 40. może również realizować swoje artystyczne marzenia.

Teraz masz tutaj swoją pracownię. Skąd wiedziałaś jak ją zbudować?

Moja pracownia znajduje się w Piechowicach, w miejscu gdzie kiedyś znajdowała się szlifiernia szkła. Budynek mieści się na ul. Szklarskiej, która łączy się z ulicą Kryształową. Wygląda jak przeznaczenie prawda?

W momencie w którym wiedziałam już, na której technice obróbki szkła na gorąco chcę się skupić, zaczęłam rozglądać się za narzędziami do pracy. Ponieważ nie jest to popularna technika w Polsce, bardzo pomogły mi w tym wyjazdy na różne targi zagraniczne, na których mogłam zaznajomić się z dostępną ofertą narzędzi oraz materiałów. W swoich pracach używam szkło witrażowe do fusingu firmy Oceanside Glass z Kalifornii. Większość narzędzi oraz tafle szkła sprowadzam z Niemiec. Dwa piece które stanowią serce pracowni zostały zakupione w Polsce, od specjalistycznej firmy która zajmuje się przemysłem szklarskim. Wyposażenie obecnej pracowni zajęło mi 5 lat. Wciąż kształcę się w kierunku szkła i zdobywam nowe doświadczenia, jest jeszcze tyle technik w których mogę się rozwijać. Cieszę się, że wybrałam szkło które ma tak wiele możliwości rozwoju.

Stworzyłaś własną markę Ratas. Kto jest jej odbiorcą? Jak można wejść w posiadanie twoich prac?

Jakbym miała odpowiedzieć na pytanie jednym zdaniem, to odbiorca moich prac jest osobą wrażliwą na piękno, która ceni szlachetne materiały oraz docenia unikalne formy.

Przez ostatni rok moje prace można było nabyć w Forum Designu w Krakowie, aktualnie jestem na etapie zmiany miejsca na Katowice lub Poznań. Prace moje dostępne są również w pracowni architekta wnętrz, Mateusza Trojanowskiego w Jeleniej Górze. Zawsze można umówić się ze mną w pracowni w Piechowicach, ale najkrótszą drogą do wejścia w posiadanie moich prac jest wizyta w sklepie internetowym www.ratas.pl .

Czy pracujesz na zamówienie np. dla pracowni architektonicznych?

Mam w swoim portfolio kilka takich współprac. Natomiast tegoroczna współpraca i możliwość dołożenia małej cegiełki do projektu „Signature Room by Robert Majkut Design”, to było przyjemne wyzwanie. Zostałam poproszona o zaprojektowanie i wykonanie szklanego dekoru nad wezgłowie łóżka w jednym z apartamentów w hotelu Zamek Łeba. Wykonanie okrągłego dekoru na wysokiej oprawie z morskim przesłaniem, dopasowany do kolorów w apartamencie przyniósł mi wiele radości i wspomnień. Gdy otrzymałam zapytanie o możliwość podjęcia tematu byłam akurat na zimowych wakacjach. Wkoło śnieg, mróz, a głowę przeniosłam nad morze. Projekt się spodobał a po powrocie dopięliśmy wszystkie szczegóły.  Jestem wdzięczna za szansę, zaufanie i mam nadzieję że współpraca z Robert Majkut Design będzie miała swoją kontynuację.

Co jest Twoim największym marzeniem związanym z pracą artystyczną? Czy zawsze będzie szkło, czy masz jakieś jeszcze marzenia artystyczne?

Szkło ma tyle możliwości, że obawiam się że nie wystarczy mi czasu aby zgłębić wszystkie tajniki. Nadal łączę moją pracę artystyczną z pracą zawodową i wiem, że kiedyś nadejdzie moment na podjęcie decyzji o wybraniu jednego kierunku. Jednocześnie marzy mi się otwarcie przestrzeni, gdzie będą mogły odbywać się warsztaty ale i też cykliczne wystawy różnych artystów nie tylko z dziedziny szkła.

W zeszłym miesiącu wzdychałam nad letnim numerem „Design Alive” i głośno powiedziałam do siebie: „kiedyś tam będę”. Więc muszę uważać na to, co głośno sobie życzę.

Jestem wzruszona za zaproszenie do tego wywiadu i możliwość podzielenia się swoją historią.

Justyna Ratasiewicz

Urodzona w 1980 r. w Kościerzynie na Kaszubach. Ukończyła ekonomię na Uniwersytecie Szczecińskim oraz podyplomowe studia menedżerskie w Wyższej Szkole Logistyki w Poznaniu. Od najmłodszych lat wykazywała zdolności manualne i artystyczne, natomiast jej kariera zawodowa potoczyła się innym torem. W 2010 r. Justyna Ratasiewicz sprowadziła się w Karkonosze. Ze szkłem związana jest od 2013 r., gdzie zaczęła od regularnego uczestnictwa w warsztatach przy Miejskim Centrum Kultury w Jeleniej Górze w zakresie produkcji witraży oraz mozaiki szklanej. Zainspirowało ją to do poznawania kolejnych technik obróbki szkła (fusing oraz slumping), którymi obecnie się zajmuje. W 2020 r. otworzyła autorską pracownię szkła artystycznego Ratas w Piechowicach. Jej prace zostały docenione na wystawie „1000 Vases” w Paryżu oraz Cluster Crafts w Londynie.

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły:

Moim językiem jest szkło

Moim językiem jest szkło

Wrocław | 18 października 2023

Artystka i projektantka Agnieszka Bar opowiada nam o pracy i szklanych obiektach

Twórcze interwały

Twórcze interwały

Amsterdam | 30 czerwca 2023

Projektantka i artystka Aleksandra Zawistowska opowiada nam o nomadycznym życiu