Mediolan Zmartwychwstanie

Mediolan przetrwał kryzys i to w niezłej kondycji. Choć sponiewierany, z entuzjazmem patrzy w przyszłość. Swoją przemianę, nową twarz i energię największe na świecie targi designu i wyposażenia wnętrz zawdzięczają z jednej strony pandemii, która wymusiła zmiany, a z drugiej Marii Porro, pierwszej kobiecie na stanowisku prezesa Salone Internazionale del Mobile. – Po prostu miałam szczęście być właściwą kobietą, we właściwym miejscu, o właściwym czasie. Targi mediolańskie są zawsze młode, wiedzą jak mają się zmieniać i kiedy zakasać rękawy – mówi skromnie 38-letnia prezeska.

Dla kogoś, kto w targach w Mediolanie uczestniczył po raz pierwszy, wydarzenie mogło wydawać się ogromne. Jednak stali bywalcy przecierali oczy ze zdumienia, że cała impreza, kiedyś odbywająca się w 16. halach, dziś zmieściła się w zaledwie czterech, i można ją było obejść w jeden, i to niepełny dzień. Organizatorzy wykonali jednak ogrom pracy, jako pierwsi w branży odpalając targi po pandemicznej przerwie: przypomnijmy, że ostatni „Mediolan” odbył się wiosną 2019 roku, minęło więc aż 30 miesięcy!

Trzeba też pamiętać, że od decyzji o organizacji, do startu targów, upłynęły zaledwie trzy miesiące. Zorganizowano wydarzenie w ekspresowym tempie, skromniejsze, ale – moim zdaniem – ciekawsze, niż w czasach przedpandemicznych. Wydarzenie które ma dać odpowiedź, w jakim kierunku pójdą kolejne targi organizowane już w „regulaminowym”, wiosennym terminie (5-10 kwietnia 2022 r.), o ile rozwój pandemii na to pozwoli. Oraz targi światowe w ogóle, bo Mediolan to wciąż wylęgarnia trendów, nie tylko wnętrzarskich.

Bez wykładzin i przepastnych stoisk

Tym razem targi postawiły na zmianę, ekologię i umiar. W końcu! W halach nie było wykładzin, a pomiędzy równo ułożonymi stoiskami spacerowało się, jak alejkami na targowisku. Wszystkie stoiska były ustandaryzowane i składały się z modułów. Nawet najwięksi producenci musieli dostosować się do konkretnej przestrzeni, która stawiała bardziej na ścienne, niż poziome ekspozycje. Ponadto wszystkie stoiska zostały postawione (a następnie rozebrane do ponownego użytku) nie przez wystawców, a organizatorów.

– Od tej edycji targów rozpoczynamy innowacyjny projekt, którego celem jest ilościowe określenie śladu węglowego targów odbywających się w naszych przestrzeniach wystawowych – powiedział Luca Palermo, dyrektor generalny Milan Fairgrounds.

Ciekawie zorganizowano przestrzenie wspólne, gdzie ustawiono mnóstwo drzew, oraz food coorty, do których tworzenia zaproszono wybranych mediolańskich restauratorów.

W oczy rzucał się brak… nowości. Firmy pokazały mało premier, albo znacznie ograniczyły ich ilość. Niektóre skupiły się wyłącznie na swoich ikonach lub ich reedycjach. Tak zrobiła marka Molteni, która stoisko zamienione w pokład samolotu wyposażyła wyłącznie w słynne fotele projektu Gio Pontiego. Podobnie zrobiła firma Extela, która pokazała  wyłącznie reedycje, w tym piękne meble Gae Auleni z lat 60. XX wieku.

Ciekawą inicjatywą był globalny przegląd prac dyplomowych „The lost graduation show”. Do udziału w wystawie zaproszono 200 projektantów z 48 szkół z całego świata, którzy z powodu pandemii nie mieli zwyczajowej możliwości zaprezentowania swoich prac na studenckich wystawach podyplomowych. Targi dały im tą możliwość wybierając 200 najlepszych projektów (wszystkie można poznać na @thelostgraduationshow). Polskę na wystawie reprezentowali Bartosz Brylewski i Piotr Podziomek, absolwenci School of Form w Warszawie, prezentujący ceramikę.

60 tysięcy gości. Tylko czy aż?

Pandemia spowodowała, że na targach wystawiło się zaledwie kilka zagranicznych marek, przyjechało też niewielu gości z Azji i Ameryki. Polskę reprezentował tylko Paged, za to język polski  w targowych halach słyszało się – mam wrażenie – częściej niż w latach poprzednich.

W sumie w „Supersalone”, specjalnym wydarzeniu Salone del Mobile.Milano w dniach 5-10 września 2021 r. wzięło udział ponad 60 tys. osób. 30 proc. z nich stanowili goście zagraniczni, którzy przyjechali z 113 krajów. Swoje produkty zaprezentowało 425 marek (16 proc. pochodziło spoza Włoch) oraz 170 młodych studentów wzornictwa z 22 krajów i 39 niezależnych projektantów.

Dla porównania, przed pandemią w targach uczestniczyło 440 tys. oglądających i ponad 1800 firm z całego świata.

Równolegle targi odbywały się w internecie. Spore audytorium zgromadziły wydarzenia online ze znakomitymi gośćmi ze świata designu oraz podcasty i relacje w mediach społecznościowych. Nowością była obecność targów na Tik Toku.

Cyrk może się zmienić na lepsze

– Był to najprawdopodobniej najlepszy Milan Design Week od 15 lat – przekonuje trendwatcherka Zuzanna Skalska. – Firmy wykazały się najwyższą klasą i jakością. Nawet Fiera Rho zaskoczyła jakością i prostym, przejrzystym przekazem. Nie było 50 krzeseł, tylko jedno dobre. Zamiast 1000 lamp – tylko jedna. Nie było świątyń ani majestatycznych katedr marek. W tym roku marki były proste i czyste w przekazie oraz z dobrze zaprojektowaną ekspozycją. Mediolański cyrk może się zmienić na lepsze. Mam szczerą nadzieję.

Odmiennego zdania jest architekt wnętrz Roland Stańczyk: – Dla architektów, zwiedzanie hal stało się mniej ciekawe. To moje zdanie, ale poparte wieloma rozmowami z koleżankami i kolegami architektami. Nasza branża jest w procesie zmian i szukania odpowiedzi na trudne pytania. Wystawcy i zatrudnieni przez nich projektanci musieli zmienić swoje myślenie o stoiskach. Architektoniczne, trójwymiarowe myślenie trzeba było graficznie spłaszczyć. Ekspozycje przypominały pogłębione witryny sklepowe, a nie pokazowe apartamenty czy showroomy jak wcześniej. Ci, którzy próbowali przenieść poprzednie rozwiązania w ograniczoną powierzchnię estetycznie wypadli gorzej. Firmy, oprócz swojego logo, eksponowały jedynie fragmenty nowych kolekcji. Miały zachęcić zwiedzających do obejrzenia firmowych showroomów. Hale przestały inspirować trójwymiarowymi kosztownymi ekspozycjami.  

„Na mieście” pusto. Świetnie Polacy

A jak było na mieście? Mniej (wręcz mało) było turystów, w galeriach nie odczuwało się tłumów. Z powodu pandemii (kłopoty finansowe) zniknęły takie przestrzenie jak Ventura Centrale (ekspozycja na dworcu prowadzona przez Holendrów), za to pojawiły się intrygujące nowe akcje, jak np. Alcovia w dawnych zabudowaniach koszar, gdzie swoje wystawy zorganizowały znakomite galerie.

Polacy zaprezentowali się nie tak licznie jak w poprzednich latach, ale znakomicie zaznaczyli swoją obecność. Świetne mediolańskie debiuty zaliczyli Marcin Rusak, który pokazał się z indywidualną wystawą w galerii Ordet oraz Alicja Strzyżyńska, która swoje ceramiczne projekty zaprezentowała w galerii Rossany Orlandi.


Maria Porro: – Nasza przyszłość to balans

Swoją przemianę Mediolan zawdzięcza z jednej stronie pandemii, która wymusiła zmiany, z drugiej Marii Porro, która kilka miesięcy temu, jako pierwsza kobieta w historii, została szefową Salone Internazionale del Mobile. – Jestem pierwsza ale nie jestem sama. Mam dobre towarzystwo. W historii designu było wiele wspaniałych kobiet. Będzie nas więcej (moja zastępczyni jest kobietą), to jest jak fala, która płynie i nie da się jej już zatrzymać. Daj nam pięć lat a będzie nas więcej! Muszę też podziękować mężowi, z którym mam troje dzieci. Teraz on się nimi zajmuje. Gdy rozmawiamy, odprowadza najmłodszego do przedszkola – mówiła nam podczas konferencji prasowej w trzecim dniu targów.

Jej zdaniem, z organizacją targów nie można już było zwlekać. – Niespełna trzy miesiące temu podjęliśmy ryzyko organizacji targów. Nie mogliśmy po raz kolejny zostawić pustego miejsca. Mediolan to nie tylko biznesowe targi, to też globalna społeczność, która wyczekiwała tego spotkania. Pasja ludzi i globalna społeczność zgromadzona wokół targów czyni to miejsce specjalnym – mówiła. 

Zdaniem Marii Porro to dopiero początek zmian, jakie czekają targi:  – Branża meblowa musi szukać balansu. Nie przestaniemy nagle produkować, bo rozwój leży w naszej naturze, ale musimy zmieniać branżę. Ważne są dziś pochodzenie produktu, jakość miejsca pracy dla pracowników, ale też żywotność produktu oraz to, jak się komunikujemy z naszymi klientami. Balans to nasza przyszłość. Musimy na nowo wszystko wyważyć. Ten pandemiczny szok, który przeżyliśmy, prowadzi nas do nowej normalności, a my jesteśmy otwarci na głosy, bo naszą podstawową misją jest słuchanie i wyciąganie wniosków.

Maria Porro: – Z wielką satysfakcją i ogromnymi emocjami zamykamy tę edycję Salone del Mobile.Milano. To było ważne, aby zrobić ten pierwszy, ale decydujący krok, aby zaznaczyć naszą obecność i dać sygnał całemu krajowi. Zrobiliśmy to. Dzięki ciężkiej pracy, którą włożyli w to wydarzenie wszyscy. Zapaliliśmy lont i wywołaliśmy reakcję łańcuchową, która zaangażowała całą międzynarodową społeczność projektantów, miasto Mediolan i cały sektor.

5-10 kwietnia 2022 r. planowana jest 60. edycja. Salone Internazionale del Mobile.

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły:

Córka wielu czarownic

Córka wielu czarownic

Mediolan | 21 września 2024

Sara Ricciardi to niezwykły głos nowej generacji włoskiego designu