– Możliwe, że będziemy nawiązywać szersze współprace – zatrudnienie projektanta z Nowego Jorku nie będzie już stanowiło problemu – mówi Paweł Sokół, prezes Stowarzyszenia Architektów Wnętrz, współwłaściciel pracowni projektowych Exitdesign oraz Bajer Sokół Team.
Artykuł powstał w ramach cyklu „Design w czasach zarazy”, w którym rozmawiamy z projektantami, architektami i ludźmi związanymi z branżą designu o tym, jak pandemia koronawirusa zmieniła ich życie, pracę i postrzeganie zawodu.
Jak na obecną sytuację reagują inwestorzy?
Relacje z inwestorami siłą rzeczy musiały ulec zmianie. Zanim ogłoszono stan epidemii nasza pracownia kładła ogromny nacisk na kontakty osobiste. W odpowiedzi na zapytanie ofertowe zawsze wychodziliśmy z propozycją spotkania. Nasz styl pracy, pewność siebie, sposób realizacji usług, przekładały się na zaufanie klientów. Nadal pracujemy nad dużymi projektami, które rozpoczęliśmy jeszcze przed pandemią. Praca zdalna wychodzi nam dobrze, ale niesie ze sobą dyskomfort, wynikający z braku bezpośredniego kontaktu z inwestorem. W nielicznych przypadkach zdarzało nam się tak pracować już wcześniej – przy realizacjach dla klientów zagranicznych, jednak nigdy nie było to wygodne. Wymiana myśli i energia towarzyszące spotkaniom twarzą w twarz ułatwiają dostrzeżenie istotnych dla projektów detali.
Jak wasza pracownia radzi sobie w pandemii? Jak udaje Wam się zachować równowagę między pracą a życiem prywatnym?
Początkowe obawy o wydajność pracowników okazały się nieuzasadnione – wszystko działa. Mamy zgrany zespół, któremu możemy ufać i który świetnie organizuje sobie pracę także w obecnych warunkach. W razie potrzeby konsultujemy się online, prace nad projektami przebiegają bez większych przeszkód. Nie mamy też problemu z organizacją czasu i zachowaniem równowagi pomiędzy pracą a życiem prywatnym. Dużym ułatwieniem jest to, że prowadzimy biuro wspólnie z Hanką – pracujemy równolegle, na innych projektach, ale mamy takie same potrzeby, które rozumiemy, więc nie generuje to żadnych konfliktów. Plusem jest także to, że nie mamy małych dzieci, które potrzebują niemal nieustannej uwagi – nasza córka jest już w liceum. Najbardziej na obecnej sytuacji ucierpiał… nasz kot, który do tej pory mógł przez osiem godzin cieszyć się domem na wyłączność. Wieczorami zwykle szukał z nami kontaktu, a teraz jest już raczej zmęczony naszym towarzystwem.
Największe przeszkody?
Przed pandemią zawsze prezentowaliśmy próbki materiałów bezpośrednio klientowi. Obecnie komunikujemy się zdalnie i nie ukrywam, że brakuje nam spotkań twarzą w twarz. Wypracowaliśmy sobie styl pracy oparty na częstych konsultacjach, nasze portfolio powstało właśnie dzięki tak bliskiej współpracy z klientami. Mieliśmy w zwyczaju przygotowywać moodboardy na ogromnym stole w naszej pracowni i udoskonalać je podczas indywidualnych spotkań, po których nasze biuro przypominało plac boju. Z niecierpliwością czekamy na powrót do takiego stylu pracy. Nie wykluczamy też, że niebawem zorganizujemy podobne konsultacje z zachowaniem wszelkich środków ostrożności, w maseczkach i rękawiczkach.
Prognozy na przyszłość?
Trudno jest przewidywać, co się wydarzy, ale staram się myśleć optymistycznie. Uważam, że za jakiś czas już w pełni odnajdziemy się w nowej rzeczywistości – wypracujemy rozwiązania, które nam służą, lub po prostu wrócimy na dawne tory. Praca zdalna sprawia, że jesteśmy bardziej zadaniowi. Mam nadzieję, że ta efektywność wejdzie nam w nawyk i pozostanie pamiątką po tym, z czym obecnie się mierzymy. Możliwe, że będziemy też nawiązywać szersze współprace – zatrudnienie projektanta z Nowego Jorku nie będzie już stanowiło problemu. Uświadomiliśmy sobie przecież, że realizowanie zadań na odległość sprawdza się niemal tak dobrze, jak w trybie stacjonarnym. Po rozmowach, które przeprowadzam z inwestorami, wnioskuję, że sytuacja na rynku nieruchomości nie jest zła – wiele osób nadal szuka mieszkań i nie boi się w nie inwestować. Obecnie zyskaliśmy czas, aby zastanowić się nad tym, jak i gdzie chcemy mieszkać, więc zakładam, że nadal będziemy działać, projektując mieszkania i domy, pomagając realizować cele inwestorów.
A Stowarzyszenia Architektów Wnętrz? Jakie ma plany na przyszłość?
Nasza działalność była do tej pory oparta głównie na spotkaniach podczas targów, konferencji czy w trakcie organizowanych przez nas wydarzeń. Obecnie jest to niemożliwe, a odnalezienie się w nowej sytuacji zajęło nam trochę czasu. Musieliśmy przemyśleć, w jakim kierunku chcemy teraz podążać. Mamy za sobą pierwszy szkoleniowy webinar, który uświadomił nam, że właśnie za pomocą narzędzi do komunikacji online możemy kontynuować nasze aktywności i być jeszcze bardziej skuteczni niż dotychczas. Wideokonferencje nie generują niemal żadnych kosztów, frekwencja jest prawie stuprocentowa, członkowie naszego stowarzyszenia, mieszkający w odległych częściach kraju, nie muszą tracić czasu na dojazdy, a rozmowy przebiegają z równie dobrą energią, co do tej pory. Wcześniej nie do końca ufaliśmy tym rozwiązaniom, zawsze spotykaliśmy się osobiście, co wymagało dostosowania grafików wszystkich uczestników i nie zawsze się udawało. Obecnie, bez najmniejszego problemu możemy dyskutować w pełnym gronie, nie martwiąc się, że stracimy więcej czasu niż planowaliśmy, na przykład przez korki. Dobrze sprawdza się także komunikacja na naszych grupach na Facebooku, które funkcjonowały jeszcze przed pandemią. Dyskusje, które na bieżąco prowadzimy zawsze są wartościowe i inspirujące. Mając już wypracowane rozwiązania, zarówno we własnych biurach projektowych jak i w pracy stowarzyszenia, jesteśmy gotowi na kolejne wyzwania i jeszcze bardziej intensywną pracę niż wcześniej. Wierzę, że uda nam się w pełni wykorzystać ten czas, który przerodzi się w pozytywne inicjatywy będące konsekwentną realizacją naszych założeń.