Justyna Kosmala i jej dom w stylu Memphis

W Polsce wciąż pokutuje myślenie o urządzaniu mieszkania tak, jakby musiało starczyć na całe życie. A może warto być odważnym już dziś i nie ograniczać się na zapas? Justyna Kosmala pokazuje nam swój dom w stylu Memphis zaprojektowany wspólnie z Anią Łoskiewicz na stołecznym Wyględowie.

Współwłaścicielka sieci kawiarnio-piekarni Charlotte oraz baru Wozownia i restauracji Lupo w Warszawie urządziła swój dom w niesamowitym ejtisowym stylu Memphis, który właśnie przeżywa wielki powrót. Jej zwariowane wnętrza pozwalają złapać dystans i cieszyć się chwilą. W końcu Ettore Sottsass wymyślił cały ten szał form i wzorów właśnie po to, aby poprawiać humor i dodawać energii. 

Wnętrza pełne życia

W projektowaniu mieszkania pomogła Justynie przyjaciółka, projektantka – Ania Łoskiewicz. Ich wnętrzarska kolaboracja rozpoczęła się przy projektowaniu warszawskiego baru z jedzeniem, koktajlami i winem – Wozowni. Urządzając lokal, szybko znalazły wspólny język – bezkompromisowy, wręcz eksperymentalny. Według pomysłu Ani powstał cały pawilon i wiele innych ciekawych elementów. Wozownia jest mocno inspirowana Memphis i to właśnie od niej zaczęła się fascynacja właścicielki tym stylem. Ostatecznie tak jej się spodobał, że zapragnęła urządzić w ten sposób swój dom.

– Kupiliśmy ten dom sześć lat temu. Mamy z mężem ambicję, aby go gruntownie przebudować, ale nasz cel wciąż się oddala. Dlatego postanowiliśmy urządzić go po swojemu, zanim jeszcze weźmiemy się za generalny remont. Dzięki temu, że praca z Anią tak dobrze nam się układa i rozumiemy się właściwie bez słów, okazało się, że umiemy zrobić coś bardzo ciekawego, szybko i stosunkowo niewielkim kosztem. Jest to mocno kreatywny proces. Bardzo mi się podoba, że nie poszłyśmy do sklepu, żeby kupić wszystko gotowe. Można zrobić coś twórczego, choćby z tego, co się już ma, łącząc stare meble z nowymi. Wystarczy pomysł, otwartość – tłumaczy Justyna Kosmala.

Przekonanie, że wnętrza mają żyć, zmieniać się razem z właścicielami jest ideą przewodnią jej mieszkania. Funkcjonalność wnętrz może przecież polegać na tym, że odpowiadają nastrojowi, dotyczą jakiegoś etapu życia, ale nie są „na zawsze”. Jednocześnie, tak jak Skandynawowie, właścicielka dba o przedmioty i dzięki temu może je sprzedać i wymienić na nowe. Ważna jest świadomość ekologiczna, idea recyclingu, dawanie przedmiotom drugiego życia.

Tu nie ma norm

Założyciele Grupy Memphis uważali, że wzornictwo może być żywe, zabawne, powinno wzbudzać emocje, a nie tylko potwierdzać status właściciela. Sottsass chciał, aby styl Memphis wręcz emitował radosną energię. Pozbawione umiaru i logiki projekty łączyły ze sobą różne motywy i cytaty, wyzwalając design z nudy i powagi. Justyna trafnie zauważa jednak, że w Polsce mamy trochę inną specyfikę. W czasach PRL tak ciężko było zdobyć ładne rzeczy, że wciąż pokutuje myślenie o urządzaniu mieszkania tak, jakby musiało starczyć na całe życie.

– Ponadczasowy styl, aby przetrwać dłużej, siłą rzeczy musi być neutralny i nijaki. A w dzisiejszych czasach nie wiemy, co będzie jutro. Może warto być odważnym już dziś i nie ograniczać się na zapas? Styl Memphis daje nam dużą przyjemność. Jest o tyle fajny, że wystarczą czasem dosłownie dwa elementy, aby całkowicie zmienić atmosferę, np. klasycznego, eleganckiego wnętrza. Czujnie dobrany nowoczesny akcent daje zawsze efekt wow. Tu nie ma norm. Można ten styl dawkować, dopasować do swoich potrzeb – dodaje.

Intensywne formy i kolory świetnie się tu sprawdzają. Być może dlatego, że jest też bardzo ciepło i domowo. To w dużej mierze zasługa wielu otwartych mebli, półek, na których stoi mnóstwo przedmiotów.

Mieszkanie Justyny to zupełne przeciwieństwo minimalistycznych, zimnych wnętrz, w których wszystko jest schowane, a na blacie w kuchni stoi tylko jedno naczynie. Czuć, że dom w stylu Memphis żyje. Dodatkowo całość ocieplają wykładziny, dodają przyjaznego, miękkiego charakteru.

Dom w stylu Memphis

Design na dobry humor

Justyna lubi piękne designerskie meble i kolekcjonuje przedmioty, ale część wystroju wnętrz wymyśliły same, wspólnie z projektantką. Wyszły z założenia, że dobrze zaprojektowane wnętrze wcale nie musi dużo kosztować. –  Mam tego parę przykładów, np. kominek, który jest nieczynny, ale zamiast płacić za jego wyburzenie, postanowiłam go pomalować w biało-czarne pasy i potraktować jak rzeźbę. Teraz kiedy na niego patrzę, naprawdę poprawia mi humor. Wokół okna, które mi się nie podobało, namalowałyśmy na szarej ścianie obły biały kształt, który pomaga wpuścić więcej światła i odjąć nieco ostrości tej kwadratowej formie – wyjaśnia.

Z kolei kuchnia powstała właściwie z odzysku. Szafki kuchenne zostały znalezione w tym domu w piwnicy, a dodane do nich pomysłowe kule i uszy przy blatach stworzyły harmonijną kompozycję. Kołnierz na lodówce, wymyślone przez Anię i Justynę postumenty – wszystko to nazywają z uśmiechem projektowaniem „na patencie”. Praktycznie, ekonomicznie i z pomysłem.

– Często projektantom nie chce się wychodzić poza schematy, a my z Anią chciałyśmy zrobić coś niestandardowo, inaczej, bardziej twórczo.

To zresztą jedna z idei mediolańskich projektantów skupionych wokół Sottsassa. Niesztampowe podejście do przedmiotu było dla nich próbą zrewolucjonizowania modernistycznego funkcjonalizmu. Przedmioty codziennego użytku miały być nie tylko użyteczne, ale także piękne, wesołe, magnetyzujące – podkreśla Justyna Kosmala. – Moi goście mówią, że jest tu odważnie. I dobrze, bo odwaga to jest hasło, które uwielbiam. Myślę, że zadaniem designerów albo osób, które jak ja urządzają wnętrza dla gastronomii, jest pokazywanie nowych, ciekawych kierunków. To jest czasem niewygodne, bo Memphis jest trudny. Może znudzić. Styl jest na tyle silny, że na razie obserwuję, jak nam się z nim mieszka. Dla mnie jest ważne, żeby design nie przytłaczał, żeby był elektryzujący – ale do życia.

Wielki comeback. Dom w stylu Memphis

Styl Memphis powraca z dużą siłą. Justyna uważa, że nie jest to specjalnie zaskakujące – to wynik naturalnego cyklu powrotów w designie. Zwraca jednak uwagę, że w Polsce PRL ograniczał dostępność światowego wzornictwa, dlatego dla nas tak naprawdę to nie jest powrót do czegoś, co było. 

W latach 80. można było ewentualnie sięgać po polski design lat 60., a plastik, laminat czy lastryko występowały w siermiężnej, ubogiej formie. Wykorzystywanie takich materiałów trochę nas szokuje, a jednak pociąga. I dlatego być może Memphis jest dla nas taki sexy! 

Kiedy otwierała sieć Charlotte, miała jeszcze francuski, klasyczny gust. Teraz to się bardzo zmieniło. Mediolan stał się dla niej ogromną inspiracją. – Gdy porównamy haussmanowski Paryż do mediolańskiego eksperymentowania z formą i kolorem, są to zupełnie inne światy. Do tej pory wydawały mi się podobne, bo to przecież ta sama stara Europa, ale Mediolan lat 50. i 60. miał w sobie więcej poczucia humoru. Wzornictwo miało wzbudzać emocje, a nie tylko potwierdzać status właściciela – wyjaśnia. – Jedyne, co mi zostało, to upodobanie do vintage. Uwielbiam starą porcelanę, szkło – oczywiście ich styl też się zmienia wraz ze mną, ale miłość do starych przedmiotów chyba zostanie ze mną już zawsze.  

To moja misja!

Wiosną Justyna Kosmala otworzyła w Warszawie restaurację i bar Lupo, również inspirowany stylem Memphis i stworzony wspólnie z projektantką Anią Łoskiewicz. Styl miejsc gastronomicznych, które tworzy, w naturalny sposób współgra z jej domem. Jest autentyczny, jest jej. – Nie wymyśliłam sobie nagle, że urządzę knajpę tak, jak jest teraz modnie. Zapraszam ludzi do czegoś, co lubię i w co wierzę. To jest moja misja, aby oprócz dobrego jedzenia i picia była to też ciekawa przestrzeń. Chcę pokazywać ludziom, że to jest ważny element, dzięki któremu możemy na co dzień lepiej się poczuć. Wnętrza potrafią dawać frajdę! Szczególnie dzisiaj powinniśmy umieć to docenić – podkreśla Justyna.

Dolce vita po polsku

Justyna Kosmala

Miłośniczka dobrego smaku. Stworzyła jedne z najbardziej rozpoznawalnych i najchętniej odwiedzanych miejsc w kilku polskich miastach. Współwłaścicielka sieci kawiarnio-piekarni Charlotte (czterech w Warszawie oraz po jednej w Krakowie i we Wrocławiu), a także baru Wozownia w Warszawie. Kreatorka i realizatorka dawnego baru i bazaru w starej Hali Koszyki. Skończyła nauki polityczne i pracowała kilka lat w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, gdzie zajmowała się promocją polskiego designu. Mama trójki dzieci. Pasjonatka designu i projektowania, w wolnych chwilach najbardziej lubi spotykać się z ludźmi, czytać i ćwiczyć jogę. 

Ania Łoskiewicz

Urodzona w 1980 roku projektantka wnętrz, mebli, przedmiotów codziennego użytku i instalacji artystycznych, a także scenografka. W latach 2011–2021 wspólnie z Zofią Strumiłło-Sukiennik prowadziła studio Beza Projekt; tworzone przez nie projekty doczekały się licznych nagród i publikacji. Od 2021 roku prowadzi własne Loskiewicz.Studio, skupiając się na projektach wnętrz i archiformowaniu – rewitalizacji budynków z lat 90. i pierwszej dekady XXI wieku. Mama dwójki dzieci, partnerka znanego fotografa Jacka Kołodziejskiego. Fanka wizjonerskiej francuskiej motoryzacji vintage oraz kina science fiction.

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły:

Miejski vibe

Miejski vibe

Tychy | 19 czerwca 2024

Designerskie perełki i kolorowe dzieła sztuki w mieszkaniu proj. Obiekty Studio

Znokautuj to formą!

Znokautuj to formą!

Monachium | 29 kwietnia 2023

Akustyka, ekologia i sztuka. Marie Aigner i jej KnockOut Acoustics