Jak projektuje się wystawy sklepowe, od których nie można oderwać wzroku? Pierwsza w Polsce profesjonalna projektantka witryn, Malwa Rytych-Wardzyńska, opowiada o swoim niszowym zawodzie i spełnionym marzeniu – pracy dla marki Hermès.
Załóżmy, że mam ochotę zostać projektantką witryn. Co powinnam zrobić? Gdzie można się tego nauczyć?
Ja studiowałam w Elisava Barcelona School of Design and Engineering na kierunku Retail Design, który dotyczył wszystkiego, co związane ze sklepami, nie tylko z witrynami. Pojechałam na te studia, tak naprawdę właśnie dla trzech projektów witrynowych. Zadane tematy od razu projektowaliśmy dla konkretnego, istniejącego sklepu, a najlepszy projekt był nagradzany możliwością realizacji. Jeśli chodzi o teorię, to wszystko, co liznęłam w tym temacie. Reszta to czysta praktyka. Są co prawda teoretyczne kursy Visual Marchendisingu, najczęściej prowadzą je szkoły prywatne, lub firmy organizują je dla swoich pracowników. Dla osoby, która chce projektować witryny, miałabym jednak głównie takie zalecenia: otworzyć głowę, wrażliwość, wyobraźnię i próbować samodzielnie pisać swoje historie za pomocą scenografii.
Pierwsze nowoczesne witryny pojawiły się parę lat temu w warszawskim domu handlowym Vitkac. Wciąż jednak Twój zawód jest w Polsce niszowy.
Tak Louis Vuitton w Vitkacu, to była pierwsza luksusowa marka, która zaczęła pokazywać nowoczesne witryny w Polsce. Rzeczywiście to jest coś totalnie niszowego, ale powoli scenografie okienne są coraz bardziej doceniane. Kiedyś chciałam zostać projektantką wnętrz. Mimo że było to moje marzenie już od dzieciństwa, studia szybko to zweryfikowały. Witryny to moja praca i pasja w jednym.
Kto był Twoim pierwszym klientem?
Pierwsza była jedna z warszawskich restauracji, natomiast moim pierwszym dużym wyzwaniem, była ekskluzywna drogeria GaliLu, dla której zaprojektowałam okno w 2016 roku. Dzięki temu, że moje projekty od razu widać, można je szybko ocenić, dlatego często projekt przynosi kolejnego klienta i nowe zadanie. Zawsze chciałam pracować z Lukullusem, ale wtedy uważałam, że nie mogę jeszcze rzucać się na głęboką wodę. Tymczasem, oni odezwali się do mnie sami. Pierwszą witrynę zrobiłam dla nich na Walentynki 2017 roku. Ta współpraca trwa do dziś i bardzo wiele mnie nauczyła.
Z jakich materiałów wykonane są Twoje instalacje?
Wszystko zależy od projektu. Pierwsze witryny były z prostych materiałów, a wiele elementów wykonywałam sama. Im dalej w las, projekty stawały się coraz bardziej skomplikowane i szybko okazało się, że bez moich podwykonawców i osób, które mają znacznie większe zdolności manualne ode mnie, nie jestem w stanie ich realizować. W tym momencie odpowiadam głównie za kreację i koordynacje projektów. Produkcję zostawiam przeważnie tym, którzy się na tym znają.
Tym bardziej że witryna wymaga precyzji, wszystko musi być pewnie dopracowane w najmniejszym szczególe?
I to jest przekleństwo moich podwykonawców. Jestem męczybułą. Wszystko musi wyglądać jak piękna bomboniera, bo jest widoczne z bardzo bliska.
Są jakieś patenty dotyczące materiałów, które są najlepsze do imitacji, czy np. wiadomo, że najlepiej zrobić śnieg z konkretnego tworzywa?
Kluczowe są poszukiwania różnych rozwiązań. Śnieg akurat kupowałam gotowy, ale też używałam cukru pudru, żeby uzyskać ładne przyprószenia. Myślę, że w tych czasach, warto korzystać z materiałów z odzysku. Teraz np. będę demontować witrynę, która ma elementy, nadające się do ponownego wykorzystania. Niektórzy klienci wymagają, aby projekt był przemyślany pod kątem ekologicznym.
W Twoich projektach widać silne inspiracje naturą.
Jest ważnym elementem mojej pracy. Czerpię z niej i różnie ją interpretuję, bo nie da się jej skutecznie naśladować. Nie mogę zrobić idealnego wiatru albo lejącej się wody, ani zwierząt, które będą super realistyczne. Dlatego lepiej jest zinterpretować ją na swój sposób, zamiast próbować ją odtworzyć.
Jak trafiłaś do marki Hermès?
Zgłosiłam swój projekt „Love Machine” dla Lukullusa do konkursu, organizowanego przez magazyn „Frame” w Amsterdamie, w kategorii Najlepsza Witryna 2020 roku. Projekt dotarł do finału razem z pięcioma innymi. Pojechałam z prezentacją do Amsterdamu i tak się złożyło, że akurat w mojej kategorii w jury siedziała art-buyerka od Hermès, poszukująca nowych talentów do współpracy. Zaprezentowałam projekt i mimo że nie wygrałam, to po mojej prezentacji, usłyszałam od niej bardzo pozytywną opinię, wymieniłyśmy się kontaktami. I tak w lutym 2021 zrobiłam pierwszą witrynę dla Hermès w hotelu Raffles. Dziś mam już trzy realizacje dla tej marki na swoim koncie.
Jak wygląda proces pracy nad taką witryną?
Zazwyczaj razem z klientem, ustalamy kierunek dla projektu, na podstawie moodboardu. Następnie siadam do pracy nad koncepcjami, przy czym przeważnie klienci dają mi wolną rękę w kwestii tworzenia, ale oczywiście muszę liczyć się z ich zdaniem. W przypadku Hermès działam na podstawie briefu, który dostaję. Super, że zadane tematy projektanci interpretują po swojemu i firma działa tak, że w każdym mieście butiki mają inne witryny. To daję wielką różnorodność.
To są tematy związane z nowymi kolekcjami?
W ogóle nie. To są tematy szersze, związane ze strategią i filozofią firmy.
Robisz makietę projektu?
Nie. Dla wszystkich klientów rysuję koncepcje w Ilustratorze i wysyłam do akceptu. Proponuję dwie, trzy wersje, aż ostatecznie wybieramy jedną, nad którą pracuję. Później zaczyna się produkcja.
Co jest najtrudniejsze w tej pracy? Dopracowanie szczegółów czy techniczne niuanse?
Dużo różnych zagadek rozwiązuje mi moja ekipa. Czasem najtrudniejsze jest po prostu wymyślenie koncepcji. Zdarza się, że zajmuje mi to trzy dni, a czasem trzy tygodnie. Witryna nie może być po prostu ładna, wszystkie elementy muszą mieć swoje uzasadnienie.
Masz ulubione marki?
Największą inspiracją zawsze był dla mnie Hermès. Uwielbiam jego bajkowy, surrealistyczno-senny klimat. Mam w pamięci mnóstwo witryn, różnych marek, również niszowych, które mnie zachwyciły. Najbardziej witrynowe miasta na świecie to Londyn, Paryż, Nowy Jork i Tokio. To jest największy szał. W Polsce właściciele różnych brandów też już rozumieją, że witryna jest ważna i może stanowić ważny element promocji, szczególnie w kontekście kultury Instagrama. Widać już na ulicach, że coś się w tych witrynach zaczęło się dziać. Machina ruszyła.
Ciekawa jestem, czy dostajesz informacje od klientów, że wzrosło zainteresowanie marką, dzięki Twojej pracy.
Za każdym razem, kiedy oddaję realizację, przez pewien czas systematycznie do niej zaglądam. Nie raz widzę, jak ludzie się zatrzymują i witryna przykuwa ich uwagę na dłużej. Bez wątpienia ma to wpływ na postrzeganie marki i jej wizerunek. Najlepszym tego przykładem jest Lukullus, w którym w tym roku wyjątkowo, nie było wystawy Bożonarodzeniowej. Ludzie pytali – gdzie jest witryna? Dlaczego jej nie ma? Przyzwyczaili się, że jak przychodzi połowa listopada, to w Lukullusie zawsze pojawia się nowa ekspozycja. To jest też ważna informacja dla mnie, że moja praca zapada w pamięć na dłużej, niż trwa jej ekspozycja.
Dla kogo marzy Ci się projekt? Bo ulubiony brand – Hermès, masz już w portfolio.
Jak określiłabyś swój styl?
Baśniowy, optymistyczny. Ktoś z klientów powiedział mi kiedyś, że najważniejszy jest test dziecka. Jeśli dzieci zatrzymują się z zaciekawieniem przed witryną, to znaczy, że jest dobrze. Chociaż, kiedy montuję w nocy witryny, dorośli też pukają do mnie, dając znać, że im się podoba. To bardzo miłe.
Malwa Rytych-Wardzyńska urodziła się w 1989 roku w Warszawie. Absolwentka wydziału Retail Design na Elisava Barcelona School of Design and Engineering. Prowadzi studio Window Stories by Malwa, które zmienia oblicze rodzimych okien. Uważa, że każda witryna sklepowa to opowieść w skali mikro i można ją opowiedzieć na wiele różnych sposobów. Autorka witryn dla takich marek jak: GaliLu, Lukullus, Hermès, La Marqueuse, Nomad, „Przekrój”, Annabelle Minerals, Medicover, Adidas, Empik.