Design w czasach zarazy. Tomasz Pągowski: – Zredefiniujmy pojęcie projektowania doświadczeń

Epidemia koronawirusa z dnia na dzień wywróciła nasze życie do góry nogami. Jak z tą nową sytuacją radzi sobie branża projektowa? – Budzenie w ludziach potrzeby kreowania harmonijnej, jakże ograniczonej obecnie, przestrzeni życiowej stała się dla mnie rodzajem misji społecznej. Możliwe, że nie nowe trendy ze świata, a ograniczenia na własnym podwórku, staną się dla nas motorem poprawy stylistyczno-funkcjonalnej naszych domów, czyli kondycji nas samych – mówi nam Tomasz Pągowski, projektant, autor programów telewizyjnych i kreatywny Studia IMATHOME, które prowadzi od 11 lat razem ze swoją partnerką Moniką Czajkowską. – Ten moment to okrutny, ale wartościowy bodziec do zmiany myślenia o istocie azylu, którym zawsze powinien być dom. Pomóżmy ludziom zredefiniować ich najistotniejsze potrzeby: bezpieczeństwo i higienę psychiczną, a co za tym idzie, również fizyczną. Może powstanie z tego nowy, „postpandemiczny” nurt projektowania.

Poniższy wywiad powstał w ramach cyklu „#zostańwdomu, czyli design w czasach zarazy”, w którym rozmawiamy z projektantami, architektami i ludźmi związanymi z branżą designu o tym, jak epidemia COVID-19 zmieniła ich życie i postrzeganie zawodu.

Tomku, jak epidemia wpłynęła na twoje życie i pracę?
Z Panią Moniką jesteśmy klasycznymi homeofficeowcami, działania kreatywne stymulują nas całą dobę i nigdy nie chcieliśmy tracić czasu na przemieszczanie się w celu realizowania podstawowych zadań zawodowych, więc jak co dzień, radośnie zostajemy w domu! Zresztą… jesteśmy ze sobą na każdej płaszczyźnie od 12 lat, niemalże 24 godziny na dobę i choć większość ludzi uważa to za co najmniej „dziwne”, obecnie jest nam ze sobą jeszcze lepiej, zostało to po prostu usankcjonowane czynnikami zewnętrznymi. To nasze „dziwactwo” daje obecnie innym wiele pożytku, wspieramy ochoczo naszych znajomych w niezwykłym dla większości wyzwaniu pod hasłem #staythefu*khome. Zawodowo, sprawdzamy i analizujemy różne scenariusze rozwoju sytuacji. Nasze studio projektowe od kilku lat skupione jest przede wszystkim na współprodukcji moich programów i szczęście w tym całym nieszczęściu jest takie, że pierwszy raz w historii naszych projektów telewizyjnych mieliśmy skończony cały sezon przed rozpoczęciem wiosennej ramówki. Właśnie wystartowały emisje 9 sezonu „Remontu w 48h”, a rozpoczęcie prac nad planowanym 10 sezonem możemy przeciągnąć do sierpnia, zobaczymy jak będzie… Póki co, mamy mnóstwo działań związanych z promocją bieżących premier. Z kolei zlecenia graficzne, które są domeną Moniki, ciągle do nas spływają, choć oczywiście jest ich mniej, a klienci sygnalizują nam trudną sytuację. Sami nieco zwolniliśmy, więc na brak pracy nie narzekamy…

Jak wygląda teraz twój dzień? Masz mniej czy więcej czasu dla siebie, bliskich, na pracę?
W zasadzie mamy teraz więcej czasu na wszystko, poza pracą… To co na pewno uległo zmianie, to fakt, że non stop jesteśmy z kimś na łączach! W sumie, sami się o to prosiliśmy inicjując na Facebooku akcję #zgadajmysię. Utrzymanie relacji z innymi w czasie przymusowego siedzenia w domu stało się namiastką normalności, to ciekawe, bo w minionym „normalnym” świecie relacje w zasadzie ograniczały się do znajomości zawodowych i tematów z nimi związanych. To daje do myślenia… Jeśli o nas chodzi, wcześniej w jakimś stopniu obowiązki układał nam rytm świata. Aiedy świat stanął, musieliśmy zadbać o większą dyscyplinę. My pracujemy, synowie uczą się ogarniać e-lekcje, każdy trenuje w swoim kącie, zawsze gotowaliśmy u siebie, więc z radością robimy to nadal i pracujemy nad atmosferą w domu oraz kondycją psychiczną każdego z osobna… Dużo medytuję, robiłem to wcześniej, ale obecnie jest to jeszcze ważniejsze i łatwiejsze zarazem. Teraz łatwiej zrozumieć, że jedyny świat na jaki mamy wpływ, to świat wewnętrzny. Jak powiadają, „ryba psuje się od głowy” i to co się dzieje z nami zamkniętymi w naszych czterech ścianach, zależy póki co głównie od naszego stosunku do siebie w tym całym medialnym chaosie i paraliżującej ciszy za oknem. Dotąd ludzie mogli uciekać od siebie w różne mniej lub bardziej konstruktywne aktywności, teraz ich wachlarz dramatycznie się skurczył i zostali sami ze sobą. Rozumiem, że to może być bardzo frustrujące dla kogoś, kto całe życie przed samym sobą uciekał…

Czy pandemia sprawiła, że bierzesz pod uwagę zmianę kierunku działania?
Ludzie potrzebują czuć w sobie jakąś siłę sprawczą, że mają na coś wpływ i w tym kontekście moje dotychczasowe działania wymagają jedynie zmiany środka ciężkości, co innego jest obecnie „istotą działań”… Tworząc programy telewizyjne i udzielając się w mediach starałem się po prostu robić to, co umiem najlepiej – projektowe show w polskich nieogarniętych mieszkaniach, z empatią oraz świadomością naszych narodowych możliwości i ograniczeń. Teraz cały stworzony kontent jest dla mnie przede wszystkim pretekstem do rozmów o bezkresnych równinach, górach i dolinach, a nawet ciemnych jaskiniach psychologii przestrzeni, która z mojej zawodowej perspektywy jest jednym z filarów kondycji psychofizycznej człowieka. Budzenie w ludziach potrzeby kreowania harmonijnej, jakże ograniczonej obecnie, przestrzeni życiowej stała się dla mnie rodzajem misji społecznej. Między kapitalnym remontem a zwykłym sprzątaniem jest cały wachlarz możliwości poprawy warunków naszego życia. Możliwe, że nie nowe trendy ze świata, a ograniczenia na własnym podwórku, staną się dla nas motorem poprawy stylistyczno-funkcjonalnej naszych domów, czyli kondycji nas samych.

Wszyscy teraz staliśmy się filozofami i futurystami. Co ta zaraza spowodowała lub dopiero spowoduje?
Oczywiście nikt nie jest w stanie tego przewidzieć. Trzy pokolenia żyjące obecnie, nie są w stanie porównać tego z niczym, co dotąd przeżyły. Z historii możemy dowiedzieć się o hiszpance i recesji początku lat 30. minionego wieku. Nie da się jednak tego przełożyć na dzisiejszą geopolitykę, a tym bardziej technologię. Branża kreatywna przepowiada nowy, lepszy porządek świata w oparciu o jej własną świadomość potrzeby odpowiedzialnego projektowania. Projektanci i architekci w większości deklarują zwrot w kierunku zrównoważonego rozwoju, w harmonii i zgodzie z naturą. Upatrują w całej tej pandemii brutalny, ale wartościowy katalizator potrzebnych zmian, których wyegzekwować nie były w stanie alarmy naukowców o katastrofalnym stanie środowiska oraz kryzysie klimatycznym. Ja jednak jestem pomiędzy tym światem, a światem „zwykłych” ludzi, którzy za chwilę będą zmuszeni walczyć o chleb i prawdopodobnie będą mieli głęboko gdzieś zrównoważony rozwój, świadomość ekologiczną oraz życie w harmonijnym wnętrzu, gdy świat wokół płonie… Uważam, że świat designu powinien zredefiniować, jakże modne jeszcze kilka miesięcy temu pojęcie „projektowania doświadczeń”. Zapomnijmy o definiowaniu tego przez pryzmat produktów premium… Doświadczamy obecnie czegoś, czego nikt nie byłby w stanie zaprojektować, a jeśli był to „ktoś”, powinniśmy się naprawdę martwić… Mieliśmy sporo czasu, by uczyć ludzi minimalizowania negatywnych doświadczeń przez kreowanie pozytywnych bodźców, m.in. w relacji z wnętrzami własnych domów. Idee i koncepcje są dla tych, którzy kiedyś tworzyć będą nowy ład. Teraz należy przede wszystkim dotrzeć do jak największej liczby osób porządkując w ich przestrzeni życiowej co się da. To jest okrutny, ale wartościowy bodziec do zmiany myślenia o istocie azylu, którym zawsze powinien być dom… Pomóżmy ludziom przeprojektować doświadczanie ich własnych domów, zredefiniować ich najistotniejsze potrzeby: bezpieczeństwo i higienę psychiczną, a co za tym idzie, również fizyczną. Może powstanie z tego nowy, „postpandemiczny” nurt projektowania, a może po prostu wrócimy do istoty designu…

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły:

Życie w zamknięciu. Czego nauczył nas Covid-19? Podsumowujemy cykl

Katalizator zmian

| 2 kwietnia 2021

Rok w zamknięciu. Czego nauczył nas Covid-19? Podsumowujemy cykl