Język wielokulturowej mozaiki

– Berlin stanowi dla mnie nieustanne źródło inspiracji, będąc kalejdoskopem kultur i tradycji. Ta metropolia pozwala mi na eksplorację i syntezę rozmaitych wpływów, które kształtują moje projekty – mówi w rozmowie z „Design Alive” architektka Agi Kuczyńska.

Projektuje w Berlinie, ale język jej architektury łączy Włochy, Skandynawię, Polskę i wiele innych kultur. To prawdziwa obywatelka Europy, która czerpie z kultury naszego kontynentu, aby tworzyć piękne mieszkania dla multikulturowych mieszkańców niemieckiej stolicy.

Pociąg wtacza się na berliński dworzec Hauptbahnhof z półgodzinnym opóźnieniem. Aha, spóźnię się – myślę i biegnę w kierunku dzielnicy Mitte, gdzie umówiłem się w niewielkiej piekarni. Wpadam do środka. Do tej pory Agnieszkę znałem tylko z rozmów telefonicznych i zdjęć. Wypatruję jej. Żadna z twarzy nie przypomina młodej architektki z Polski. Nagle pojawia się… Z ulgą stwierdzam, że spóźniła się tak jak ja i że mamy ze sobą coś wspólnego.

Po kwadransie rozmawiam z nią o niesamowitościach Berlina, o tym, co nas inspiruje, a co denerwuje, jak ze znajomą spotkaną po latach. Już wiem, że Agi Kuczyńska jest świetną architektką, a do tego niesamowicie ciepłym człowiekiem.

Magazyn Design Alive

NR 49 JESIEŃ 2024

ZAMAWIAM

NR 49 JESIEŃ 2024

Magazyn Design Alive

ZAMAWIAM

NR 48 LATO 2024

Ostatnio publikowaliśmy wywiad z Tobą na łamach „Design Alive” w 2015 roku. Była to rozmowa na temat biżuterii.

Tak, dotyczyła mojej marki biżuterii – TAKK. Od tamtego czasu zawiesiłam jednak ten projekt, skupiając się bardziej na projektowaniu wnętrz, mojej pierwotnej pasji i wyuczonym zawodzie architekta.

Mówiłaś wówczas, że Warszawa jest miastem wielu możliwości i że cenisz w Polakach to, że im się zawsze chce. Dzisiaj jednak siedzimy w Berlinie, gdzie mieszkasz. Co się wydarzyło, że zaczęłaś tworzyć w stolicy Niemiec?

To była decyzja osobista. Po narodzinach naszej córki w 2015 roku mój mąż dostał ofertę pracy w niemieckim start-upie. Mimo że początkowo pracował zdalnie, z czasem pojawiła się potrzeba stałego przebywania tutaj. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na przeprowadzkę do Niemiec.

Berlin zawsze mi się podobał, regularnie tu bywaliśmy i mieliśmy znajomych, więc przeprowadzka nie była skokiem w nieznane, a raczej krokiem umożliwiającym dalszy rozwój.

Jak wyglądały Twoje pierwsze dni i tygodnie w tym wyjątkowym mieście?

Na początku nadal zajmowałam się moją marką biżuterii, jednak pandemia znacząco zmieniła rzeczywistość i zmusiła mnie do zamknięcia działalności. Większość moich klientów była z Polski, a ograniczenia w kontakcie utrudniły współpracę.

I zdecydowałaś, że zamykając warszawski rozdział życia, jednocześnie otworzysz się na Berlin?

Tak, w 2017 roku również sytuacja polityczna w Polsce miała na to wpływ. Wielu znajomych w ostatnich ośmiu latach też przeniosło się do różnych miast w Europie. Jako matka zwracałam uwagę na kwestie praw kobiet i edukacji, które w Polsce budziły moje obawy. Chciałam, aby moja córka rosła w otwartym i tolerancyjnym świecie. W Berlinie od razu zamieszkaliśmy w dzielnicy znanej z otwartości i różnorodności, co pozytywnie wpłynęło na nasze postrzeganie świata. Córki nie dziwią panowie chodzący w sukienkach, inne narodowości w tradycyjnych strojach czy dziewczyny w strojach jak z planu filmowego.

Gdy przyjechałaś do Berlina, znałaś język niemiecki?

Przyznam, że niemiecki jest dla mnie wyzwaniem, zwłaszcza gramatyka. Mówię po angielsku, włosku, szwedzku i trochę po francusku, i myślałam, że niemiecki również łatwo przyswoję. Szybko jednak się okazało, że w Berlinie niemiecki wcale nie jest taki niezbędny. Berlin jest metropolią multikulturową, gdzie znajomość innych języków jest bardzo pomocna.

Jak w ogóle doszło do tego, że zrobiłaś pierwsze mieszkanie w Berlinie, i kiedy to było?

Około roku przed pandemią zaczęłam rozważać powrót do mojego wyuczonego zawodu architektki i delikatnie sugerować znajomym, że mogę pomóc w projektowaniu mieszkań. Moja pierwsza klientka, znajoma znajomych, pracująca wtedy dla rządu niemieckiego, dała mi szansę, która okazała się bardzo inspirująca i motywująca. Nie ukrywam, że było to duże wyzwanie. Bałam się, że jak nie spodoba jej się mój pierwszy berliński projekt, to będzie mi trudno pójść dalej.

Ale to się chyba nie stało?

Tak się złożyło, że to chyba jedna z moich najbardziej ulubionych klientek. Miałyśmy naprawdę świetne relacje. Bardzo fajnie mi się ten projekt robiło, dał mi wiatr w żagle. Najlepszym potwierdzeniem sukcesu jest to, że właśnie wraca ona do mnie z nowym projektem.

Poczułaś, że w tym nowym świecie berlińskiej architektury możesz jednak zaistnieć i żyć, robiąc to, co kochasz?

Tak, na pewno. Kiedy zabrałam się za pracę, nagle dokonałam ważnego odkrycia. Będąc w stolicy Niemiec, nie zdawałam sobie sprawy, że moi polscy podwykonawcy są raptem kilkadziesiąt kilometrów dalej, tuż za polską granicą. Poczułam, że wszystko staje się jeszcze prostsze. Tak funkcjonuje berliński rynek, że nawet większe niemieckie firmy zatrudniają podwykonawców z Polski, bo widzą, że są po prostu lepsi.

Naprawdę odczuwasz różnicę pomiędzy pracą z podwykonawcami z Niemiec i Polski?

Tak, to moje duże rozczarowanie. Zauważyłam różnicę w jakości pracy. W Niemczech, a przynajmniej w Berlinie, jakość usług jest dyskusyjna. Niemcy zatrzymali się jakieś 30 lat temu. Opierają się na pewnych rozwiązaniach technicznych na zasadzie: „jeżeli ja to robiłem zawsze tak, to koniec, inaczej już tego nie zrobię”. A ja właśnie to w Polakach cenię, że mają dużą elastyczność.

Widziałem, że starasz się przemycać do swych niemieckich projektów całkiem sporo polskiego designu.

Na początku klienci są sceptyczni, potem jednak pozytywnie zaskoczeni, gdy widzą polski design w swoich domach. To zmienia ich postrzeganie i doceniają jakość polskiego projektowania.

Jesteś już w Berlinie kilka lat. Czy to miasto wpływa jakoś na Ciebie, na to, co i jak projektujesz? Czy Berlin Cię inspiruje?

Berlin stanowi dla mnie nieustanne źródło inspiracji, będąc kalejdoskopem kultur i tradycji. Ta metropolia pozwala mi na eksplorację i syntezę rozmaitych wpływów, które kształtują moje projekty. Fascynuje mnie różnorodność Europy – jej bogactwo i kontrasty, których doświadczałam, mieszkając we Włoszech, a później w Szwecji. Te doświadczenia nauczyły mnie, że w designie ograniczenia są niepotrzebne; wolę podążać ścieżką nieograniczonych możliwości.

Od 14 lat żyję poza granicami mojego rodzinnego kraju, stałam się obywatelką Europy – nie jestem związana z jednym miejscem, lecz z całym kontynentem. Mój polski rodowód i dzieciństwo spędzone w realiach Europy Wschodniej nieustannie wpływają na moje postrzeganie świata. Te wczesne doświadczenia wzbogacają moją pracę, dodają głębi i kontekstu moim projektom. Wschodni Berlin, z jego historią i klimatem, sprawia, że czuję się tu jak w domu, co znacząco odzwierciedla się w mojej twórczości. Berlin zachęca mnie do ciągłego poszukiwania i łączenia różnorodnych elementów w harmonijną całość, co sprawia, że każdy projekt jest nie tylko wyzwaniem, ale przede wszystkim pasjonującą podróżą przez bogactwo kulturowe naszego kontynentu.

Z własnymi meblami i portretem trumiennym

Czyli gdyby ktoś np. powiedział, że Kuczyńska coś tam sobie zaprojektuje trochę po skandynawsku, trochę po włosku i nie wie, na co się zdecydować, to jak byś zareagowała?

Gdyby ktoś zasugerował, że moje projekty oscylują między skandynawską prostotą a włoską elegancją, nie potrafiąc znaleźć stałego punktu odniesienia, uśmiechnęłabym się tylko z uznaniem dla tej obserwacji. Moja praca jest odzwierciedleniem podróży, jaką odbyłam przez różnorodne kultury – każda z nich wniosła coś niepowtarzalnego do mojego estetycznego zasobu. To, co tworzę, jest bezpośrednim rezultatem tej wielokulturowej mozaiki, z której czerpię. Projektowanie to dla mnie nie tylko zawód, ale przede wszystkim proces uczenia się i eksploracji. Każde z tych doświadczeń kształtuje mnie jako projektantkę i wzbogaca moją pracę, pozwalając dzielić się z innymi unikatowym spojrzeniem na przestrzeń i formę. Dlatego nie stawiam granic swojej kreatywności – zamiast tego pozwalam jej płynąć swobodnie, łącząc i przetwarzając wpływy z różnych zakątków świata, by tworzyć projekty, które są tak unikalne jak historia stojąca za nimi.

Nad czym teraz pracujesz?

Obecnie kończę dwa projekty. Jeden to renowacja mieszkania w starej kamienicy, w bardzo ładnej lokalizacji, nad kanałem. Drugi to z kolei nowe mieszkanie w kontrowersyjnej okolicy, znanej ze squatu z lat 90., którego większość została wyburzona. Na jego miejscu powstało założenie mieszkaniowe, w którym projektuję lokal. Chcę, by sztuka, która znajdzie się w środku, nawiązywała do historii miejsca i mieszczącego się tu muzeum fotografii. Większość rozwiązań we wnętrzu została zaprojektowana specjalnie dla tego mieszkania, np. stół i lampy z kwarcytu. Znalazłam też dla tego projektu sofę vintage, którą obiliśmy nową tkaniną. W kolejce czekają następne trzy realizacje, przewidziane na jesień tego roku.

Czy polscy projektanci w Berlinie mają ze sobą jakiś kontakt?

Znam parę dziewczyn architektek pracujących w dużych biurach, jak i freelancerki. Może warto byłoby stworzyć związek polskich architektów w Berlinie? Przez te lata transformacji Polacy do tej pory skupiali się po prostu na przeżyciu, jednak w ostatnich 10 latach widać dużą zmianę. Myślę, że teraz jest czas, kiedy o polskim designie zaczyna być głośno.

Agi Kuczyńska

Urodziła się w 1980 roku w Warszawie. Absolwentka Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej, swoje pasje i umiejętności rozwijała również w Mediolanie i Sztokholmie. Studiowała i pracowała jako asystent na wydziale architektury Politecnico di Milano, a także podjęła studia z zakresu wzornictwa przemysłowego.

Przez wiele lat zdobywała doświadczenie w renomowanych biurach architektonicznych w Sztokholmie i Mediolanie. W jej artystycznym portfolio znajduje się marka biżuteryjna TAKK Jewels – projektowała minimalistyczne i ponadczasowe wyroby ze srebra. Jej biżuteria była prezentowana na wystawach w Brazylii, Berlinie i Nowym Jorku. Kolejnym ważnym krokiem w jej karierze było otwarcie własnego studia projektowego – TAKK Studio, zlokalizowanego w Berlinie, gdzie Agi obecnie mieszka i tworzy.

Jej projekty charakteryzują się unikalnym połączeniem skandynawskiej surowości i włoskiego przepychu, wzbogaconym o środkowoeuropejską wrażliwość. Zarówno w pracy, jak i życiu Agi czerpie inspiracje z przeciwieństw.

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły: