Medytacja przy krośnie

– Kiedyś byłyśmy przy krośnie przez 10 godzin dziennie. Zrozumiałyśmy wtedy, że zupełnie nie o to nam chodziło. Bo najprzyjemniejsza rzecz, jaką czerpiemy z tej pracy, to spokojne tkanie, ten medytacyjny aspekt, jakiego można doświadczyć przy krośnie – opowiadają Jadzia Lenart i Wiktoria Podolec, założycielki manufaktury Tartaruga.

Tartaruga to autorska pracownia tkacka założona w 2017 roku w Łodzi przez Jadzię Lenart i Wiktorię Podolec. Już jako studentki Architektury Tekstyliów na wydziale wzornictwa Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi postanowiły stanąć w opozycji do masowej produkcji tekstyliów i jej szkodliwych konsekwencji. Na fali pasji do tkania, a także pomocy Inkubatorów Przedsiębiorczości założyły Tartarugę – współczesną firmę, która tworzy kilimy przy użyciu tradycyjnych przyrządów i technik. Jak toczy się życie w pracowni, która sięga do tradycji sprzed ponad 7 tysięcy lat?

Jak wam się pracuje w zawodzie, który płynie w zupełnie odmiennym tempie niż współczesna produkcja i rzeczywistość?
Jadzia: Mimo, że sama praca przy krośnie jest zajęciem wręcz medytacyjnym, to nie narzekamy na brak bodźców. Ostatecznie, prowadzimy firmę i staramy się ją rozwijać, więc wszystkie rzeczy związane z jej prowadzeniem nie różnią się od żadnej innej pracy: maile, rozliczenia, kontakt z klientem czy dostawcami. To wszystko wszędzie wygląda podobnie!

tartaruga_yes__designalive

Dywany i kilimy marki Tartaruga są dostępne na ystr.sn/tartatuga

Tempo produkcji kilimów rzemieślniczą metodą trwa długo. Czy zastanawiałyście się, co dalej, gdybyście chciały tworzyć ich więcej?
Wiktoria: Już od samego początku przemyślenia na ten temat nie były nam obce. Zastanawiałyśmy się, co się stanie, kiedy np. dostaniemy zamówienie z jakiegoś hotelu na 100 kilimów… i wtedy spanikowałyśmy! Do zrealizowania takiego zlecenia potrzebowałybyśmy kilkunastu stanowisk do tkania.
Jadzia: I wtedy przez moment chciałyśmy rozrostu firmy. Przełomowym momentem był czas, gdy przez trzy miesiące w 5 osób wykonywaliśmy duże zamówienie i zdarzały się nam dni, gdy byłyśmy przy krośnie przez 10 godzin dziennie. Zrozumiałyśmy wtedy, że zupełnie nie o to nam chodziło. Bo najprzyjemniejsza rzecz, jaką czerpiemy z tej pracy, to spokojne tkanie, ten medytacyjny aspekt, jakiego można doświadczyć przy krośnie.

Co Wam daje korzystanie z tradycyjnej techniki tworzenia kilimów?
Jadzia: Głównie ograniczenia. W momencie projektowania musimy zawsze myśleć, w jakiej technice się poruszamy, bo to znacznie wpływa na czas naszej pracy. Sama technika jaką jest kilim, oznacza, że tkanina musi zostać wykonana ręcznie. Nie ma maszyny, która mogłaby zrobić ten sam wzór, tą techniką. To ważna informacja: jeżeli widzicie kilim, to oznacza, że musiał go wykonać człowiek.
Wiktoria: Ale też nie patrzymy na te ograniczenia, jak na wadę. Można spojrzeć na to inaczej – technika określa ramy, w których można się poruszać. Ja to na przykład lubię. A najbardziej cenię to, że jest to metoda bardzo szlachetna, a tkaniny kilimowe są szalenie długowieczne. Nie każda tkanina tak dobrze poddaje się konserwacji i może tak długo służyć. Ta myśl, że łączymy funkcje użytkowe i artystyczne, sprawia, że żadne ograniczenia nie są dla mnie uciążliwe.

tartaruga_designalive (4)

Dywany i kilimy marki Tartaruga są dostępne na ystr.sn/tartatuga

tartaruga_yes__designalive (1)

Od lewej: Dywan Fav Stuff Vase oraz Dywan Fav Stuff Catiger

Co, bądź kto, w świecie tkanin jest warty obserwowania?
Jadzia: Często w ramach inspiracji przeglądamy stare wzory kilimów wschodnich, marokańskich czy tych z Ameryki Południowej. Prostota tych wzorów jest zachwycająca. Często są krzywe i pokraczne – i to jest ciekawe. Inspirują nas także wzory tkanin, które powstały w modernizmie lub są związane z bauhausem. No i wzory polskie, które przed wojną tworzyła Spółdzielnia Artystów Plastyków ŁAD, po wojnie przekształcona w bardziej znaną, ale już mniej inspirującą nas Cepelię.
Wiktoria: Znajdujemy inspiracje także poza światem tkanin, w świecie designu czy architektury modernistycznej. Uwielbiamy też ceramikę, zarówno vintage, jak i współczesną. Szczególnie inspirują nas współczesne prace naszych nowych znajomych – także rzemieślników. Ostatnio uczyłyśmy się nowej techniki tkania: tworzenie tkanin dwuosnowowych. Nazywa się je także tkaninami podlaskimi. Wzory, jakie zobaczyłyśmy, zupełnie nas urzekły – są proste, wręcz prymitywne, zaczerpnięte z codziennego życia. Dla nas także, jak dla tych dawnych tkaczy, otoczenie i codzienność potrafią być bardzo inspirujące.  

Z dumą mówicie o tym, że korzystacie z wełny z recyklingu. Jak pozyskujecie taką przędzę?
Jadzia: Przędzę kupujemy w dwóch miejscach: te w naturalnych kolorach przywozimy z małej przędzalni w polskich górach – w Koniakowie. Jest to przędza z polskich owiec. Druga część przędz wełnianych, z jakich korzystamy, to są przędze z recyklingu, tak zwane końcówki nawojów. Prosto mówiąc są to resztki, z których w fabrykach się już nie korzysta, bo nie opłaca się już podczepiać takich końcówek do maszyny.

Czy fabryki chętnie współpracują w kwestii sprzedawania odpadów po produkcji?
Wiktoria: Pracownicy fabryk zazwyczaj są rozbawieni jak niewiele przędzy chcemy kupić. Często zdarzają się sytuacje, w których mówię, że potrzebuję 10 kilogramów przędzy, a ktoś już przygotował dla nas 40 kilo! Jedna z fabryk odezwała się do nas sama, po przeczytaniu artykułu o tym, że tkamy kilimy. Do dzisiaj kupujemy od nich przędzę z recyklingu. Pracownicy widzą, że mnóstwo materiałów jest mielonych i niszczonych, więc sami chętnie szukają sposobu na to, by cokolwiek uratować. Mówię cokolwiek, ponieważ zdarza się, że fabryki przerabiają tygodniowo parę ton odpadów, tymczasem my możemy uratować tylko kilkadziesiąt kilogramów wełny.

tartaruga_yes__designalive (2)

Dywany i kilimy marki Tartaruga są dostępne na ystr.sn/tartatuga

Czytałam, że staracie się nie generować odpadów. Czy możecie podzielić się swoimi sposobami, jak wyrzucać mniej?
Jadzia: Sama technika z której korzystamy sprawia, że unikamy generowania odpadów. Przędze nachodzą jedna na drugą i nie musimy niczego odcinać, jak to robi np. maszyna, która przerzuca nić, a potem odcina jej kawałek i znowu zaczyna od nowa. Natomiast my, po utkaniu dwóch kilimów, generujemy odpady, które mieszczą się w mojej pięści.
Wiktoria: Niewykorzystane końcówki przędz służą nam także jako materiały na warsztaty, które prowadzimy. Idealnie nadają się do zrobienia małych makatek na zajęciach.  

Na Instagramie pokazujecie, jak samodzielnie farbujecie włókna. Dlaczego to robicie, skoro tak wiele włókien można kupić?
Jadzia: Mamy jedną kolekcję, nazywa się The Suns, do której same farbujemy przędze za pomocą naturalnych barwników. To są kilimy, które wykonujemy tylko w jednym egzemplarzu. Jest to eksperymentalna i unikatowa kolekcja, bo ciężko jest przewidzieć jaki kolor dokładnie uzyskamy podczas farbowania. Niemożliwe jest także, by drugi raz uzyskać to samo wybarwienie. Ostatecznie, zawsze jest to nieco nieoczekiwany efekt.
Wiktoria: Kolekcja z założenia miała być unikatowa na wielu płaszczyznach. Po pierwsze, żaden wzór i kolorystyka się nie powtarzają. Dodatkowo – sam kilim zachowuje się wyjątkowo, ponieważ naturalne barwniki zmieniają kolory pod wpływem światła czy wilgoci jaka panuje w otoczeniu. To sprawia, że kilim przeobraża się i to w sposób bardzo osobisty, bo zależnie od domu, w którym się znajduje.

tartaruga_designalive (7)

Dywany i kilimy marki Tartaruga są dostępne na ystr.sn/tartatuga

Kim są wasi klienci? Kto wybiera naturalne kilimy z Polski do swojego domu?
Wiktoria: Mamy wielu różnych klientów, jednak zazwyczaj są to kobiety, które dbają o detale i wykończenie wnętrza. Mimo, że nasze tkaniny są droższe niż kilim tworzony w krajach gdzie siła robocza jest tania, to nie kupują u nas tylko oligarchowie. Zazwyczaj widzimy, że ludzie wybierają kilimy od nas, bo jest im bliska nasza filozofia. Cenią to, że to kilim został stworzony w Polsce w dobrych warunkach, z naturalnych lub recyklowanych przędz.
Jadzia: Niektórzy wybierają też nasze kilimy ze względów sentymentalnych. Pamiętają kilimy w domach swoich dziadków i chcą wrócić do tej tradycji. Ludzie kupują też kilimy jako prezenty na ważne okazje, jak na przykład śluby.
Wiktoria: W wielu kulturach kilim był jedną z rzeczy, które panna młoda miała we wianie lub był prezentem dla nowożeńców. Miałyśmy kiedyś zamówienie na kilim od pary polsko-mołdawskiej. Dostałyśmy potem od tej pary zdjęcie, jak na tym właśnie kilimie składali przysięgę małżeńską, bo taka jest tam tradycja. Mamy mnóstwo takich historii i bardzo nas wzrusza to, że nasze kilimy są nie tylko zmianą dekoracji we wnętrzu. Kilimy zamawiają u nas też starsze panie, trochę na fali sentymentu. Pamiętają, że kilim był w każdym domu, zanim stało się to passe w czasie lat 90. Teraz pragną wrócić do czasów z przeszłości i bardzo doceniają to, że kontynuujemy tradycję tkania.

Więcej na: ystr.sn/tartaruga!

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły:

Koniec Yestersena

Koniec Yestersena

Warszawa | 12 lipca 2022

Znany e-commerce z unikalnymi meblami od kultowych marek znika z rynku

Splecione historie

Splecione historie

Warszawa | 8 lutego 2022

Zofia Strumiłło i Przemek Cepak we wspólnym projekcie kilimu Weranda