To że Gdynia Design Days to jedno z najważniejszych krajowych wydarzeń poświęconych projektowaniu, to już wiemy. Ósma edycja (3-12 lipca) utwierdziła nas jednak w przekonaniu, że festiwal jasno nakreślił już swoje miejsce, zdefiniował rolę, którą chce pełnić i cele, które ma zamiar realizować.
Silnie osadzony w tkance miejskiej, zarówno w jej problemach, jak i potencjale, stał się jednym z najlepszych wydarzeń poświęconych projektowaniu. Można śmiało powiedzieć, że Gdynia Design Days ze swoim bardzo mocnym charakterem, nakreśla całkiem nowy kierunek wśród festiwali. Zaprasza do rozmowy o projektowaniu i o mieście, namawia do współpracy, sprzeciwia się efekciarskim warsztatom i wykładom, dba o poziom merytoryczny, ale też o jasną komunikację z mieszkańcami. Powoli, delikatnie ale konsekwentnie wchodzi w społeczność, angażując ją w proces projektowania wspólnej przestrzeni.
Po pierwsze: podglądać miasto
W tym roku, GDD udowodniła przede wszystkim, że potrafi umiejętnie podglądać miasto – dobra analiza i trafne wnioski stają się podstawą mądrej dyskusji. Z roku na rok festiwal jest coraz bliżej mieszkańców, interesuje się ich problemami, ocenami, przemyśleniami na temat przestrzeni publicznej, w której żyją. Wokół tematyki miejskiej zbudowano wiele wydarzeń, warsztatów i wykładów. Jednym z najważniejszych, najsilniej obrazujących tegoroczne hasło przewodnie była wystawa główna „Sieci” przygotowana przez duet kuratorski Paulina i Jacek Ryń z grupy Razy2. Wielomiesięczny proces współpracy z projektantami z całej Polski, doprowadził do stworzenia bardzo czytelnej, skupionej na prototypach ekspozycji, która stała się poniekąd opowieścią o współczesnej Gdyni z perspektywy twórców reprezentujących różnorodne myślenie i kompetencje. Zobaczyliśmy obiekty inspirowane miejską aktywnością, mogące stać się pomocne we wzmocnieniu relacji i współdziałania mieszkańców – część rozwiązań jest na tyle uniwersalna, że z powodzeniem mogłaby zostać wdrożone w całym kraju.
Projektanci zaproszeni do współtworzenia „Sieci” zostali szczegółowo wprowadzeni w życie miasta, poznali słabe i mocne strony, spotkali się z urbanistą i z mieszkańcami – to wszystko niewątpliwie pomogło w zrozumieniu procesów zachodzących w Gdyni i nakreśliło pierwsze wyzwania. – Niezwykle ważnym aspektem był dobór grup projektowych – staraliśmy się współpracować z projektantami o różnych doświadczeniach, by ich rozwiązania nie dublowały się – podkreśla Paulina Ryń. – Spotykaliśmy się i wspólnie omawialiśmy koncepcje. Chcieliśmy, by projekty były odwzorowaniem charakteru danej grupy, czy też twórcy – dodaje. – Niektórzy na wstępie podeszli do tematu bardziej konceptualnie, nam zależało jednak na rozwiązaniach nieco bardziej przyziemnych. Oczywiście w cztery miesiące nie da się zaradzić wielkim problemom, ale staraliśmy się, by projekty miały potencjał wdrożeniowy – dodaje Jacek Ryń.
Wszystkie widoczne na wystawie głównej projekty powstały z myślą o różnorodnych odbiorcach. Dla gdynian studio Razy2 zaprojektowało Nano-handel – lekkie, mobilne stoisko dostosowane do potrzeb kupców wraz z prostym system wypożyczania. Świetnym pomysłem było siedzisko Światło i wiatr Studia Robot, propozycja mebla miejskiego wykorzystującego naturalne otoczenie i warunki pogodowe Gdyni – obiekt o ażurowej konstrukcji, emanujący delikatnym światłem wytworzonym dzięki energii wiatru. Ciekawe były również propozycje, wynikające z różnorodnego odbioru Gdyni przez projektantów spoza miasta. Studio Nomad Things związane z Krakowem, oczarowane nadmorską atmosferą, zaproponowało wyjątkowy Radio węzeł – Cała Polska słucha Gdyni, czyli narzędzie, dzięki któremu można odtworzyć dźwięki z wybranych miejsc – Kempy Redłowskiej, plaży, portu. Radiowęzeł jest spojrzeniem osób z południa Polski, wyraża fascynację miastem, jakże innym niż to, w którym mieszkają. Projekt ma również wymiar promocyjny, zamiast tysięcy billboardów w kraju, można promować nadmorskie dźwięki, kojące, przyjemne, mające o wiele większą wartość niż śmiecące reklamy przy drogach. Teraz, kilka dni po festiwalu i kilkaset kilometrów od Trójmiasta, propozycję Nomadów docenia się jeszcze bardziej.
Po drugie: widzieć i pytać
Bardzo dużo pozytywnych opinii zebrała wystawa „Dom. Osiedle. Mieszkanie” przygotowana przez zespół kuratorski Jola Starzak i Dawid Strębicki. Ekipa składająca się z architektów, urbanistów i socjologów, w wyniku wielomiesięcznych badań, starała się nam przedstawić, co tak naprawdę świadczy o jakości przestrzeni wspólnej na osiedlu mieszkaniowym. Zastanawiano się nad tym, co decyduje o chęci tworzeniu wzajemnych relacji – które rozwiązania projektowe i funkcjonalności sprzyjają sąsiedzkiej współpracy. Poprzez analizę PRL-owskich blokowisk z wielkiej płyty, przedwojennych osiedli oraz tych współczesnych proponowanych przez deweloperów, dowiadujemy się, jak zmieniały się potrzeby i problemy mieszkańców oraz które z zachowań wydają się być ponadczasowe. Otrzymaliśmy niezwykle interesującą opowieść z różnych epok na temat wspólnej przestrzeni, klatek schodowych, podwórek. Wystawa „Dom. Osiedle. Mieszkanie” była wielką skarbnicą wiedzy, którą miejmy nadzieję kuratorzy i organizatorzy GDD przełożą w przyszłości na wspólną publikację. Taka wiedza nie może zostać zmagazynowana, powinna leżeć na biurku w formie książki.
GDD „wyszła” również do mieszkańców, zadając im wiele ważnych pytań, podglądając i zachęcając do działania. Jednym z ciekawszych punktów w programie były Miastotesty, które jasno udowodniły, że festiwal nie jest nastawiony na krótkotrwały efekt wydarzenia, lecz na długofalowy proces, prowadzący do pozytywnych zmian widocznych w gdyńskiej przestrzeni. Prototypy mebli miejskich oraz instalacje, które powstały w zeszłym roku w ramach wystawy Miasto Reakcja, tym razem wprowadzono w ich naturalne otoczenie – do parków, na bulwar, na skwer Kościuszki. We współpracy z socjologami, organizatorzy stworzyli ankiety przeprowadzane z mieszkańcami w pobliżu prezentowanych prototypów oraz w najważniejszych punktach festiwalowych. Przechodnie byli pytani o to, czy dana rzecz jest użyteczna, czy ją rozumieją, czy wiedzą do czego służy oraz jakie dostrzegają zalety danego rozwiązania. Dialog z mieszkańcami jest szansę na wdrożenie kolejnych dobrych projektów, wprowadzenia ich na większą skalę. A jest o co walczyć. Dwie zeszłoroczne propozycje – Ławka do moczenia stóp w Bałtyku grupy Tabanda i Iloczyny Ewy Bołoz, są już w trakcie wdrażania, miejmy nadzieję, że kolejne dobre obiekty pojawią się również w Gdyni.
– Staramy się, by przedmioty, które pokazujemy w trakcie festiwalu nie zatrzymywały się tylko na fazie prototypów. Chcemy, by te, które da się zrealizować, były kontynuowane – zaznacza Ewa Janczukowicz-Cichosz, dyrektor festiwalu. – GDD stara się być wydarzeniem bardzo mocno osadzonym w mieście – nie chcemy, stać się festiwalem do oglądania – chcemy usprawniać, poprawiać jakość przestrzeni w mieście. Chcemy kontynuować to założenie, by równolegle do wystaw pokazujących efekty projektowania w Polsce i na świecie, powstawały produkty zaprojektowane specjalnie dla miasta – dodaje.
Po trzecie: wychowywać
Ciekawą inicjatywą był Projekt Spacer, który dosłownie wciągnął mieszkańców do akcji. Inicjatywa Miasto zaprojektowała trzy miejsca na trasie między ulicą Świętojańska a Pomorskim Parkiem Naukowo-Technologicznym. Powstały instalacje, na których można odpoczywać, gromadzić się, spędzać czas. Co jednak ciekawe i wyjątkowe, wykorzystano do tego nietypowe elementy zabudowy, takie jak między innymi stare fundamenty. Mieszkańcy spontanicznie zbierali się we wskazanych miejscach, przychodzili z okolicznych budynków. Projekt Spacer, jako działanie oddolne powstające z energii samych gdynian wydaje się mieć ogromny potencjał społeczny i dużą skuteczność. W trakcie całego festiwalu dało się zauważyć, że mniej formalne relacje zdecydowanie wpływają na większą przychylność odbiorców.
Bardzo dobrze i ciekawie zagospodarowano również program pod kątem najmłodszych uczestników – dwie zdecydowanie różniące się od siebie, ale niezwykle interesujące propozycje urozmaicono licznymi warsztatami. – Wiedząc, jakim odbiorcą jest dziecko i że łatwo przyswaja wiedzę w akcji, stworzyliśmy wystawy, które uczą poprzez zabawę. „Co to jest design? Krzesła” Ewy Solarz opowiada nam historię projektowania przez pryzmat tego, jakby się mogło wydawać, najbardziej pospolitego mebla, który każdy zna i używa. Pokazano najmłodszym, że design jest, że jest potrzebny, jak ewoluował na przestrzeni lat i wieków – opowiada Ewa Janczukowicz-Cichosz. – Terminal Designu, w którym mieściła się wystawa był bardzo mocno osadzony w mieście. Oprócz turystów, przychodzili głównie mieszkańcy. Dzieci z okolicy odwiedzały nas codziennie, bawiły się, dobrze spędzały czas – dodaje Ewa Solarz. Druga z wystaw, Akademia Pana Technika, której kuratorem była Małgorzata Żmijska podeszła do tematu projektowania z całkowicie innej strony – pokazano technologię jako źródło dobrej zabawy, która może pomóc w życiu codziennym. – Tego typu działania udowadniają, że nie trzeba się na technologii znać na poziomie wiedzy akademickiej, inżynierskiej, by kreatywnie ją współtworzyć. Pokazujemy dzieciom, że jeżeli chcesz możesz robić naprawdę ciekawe rzeczy i nie jest to skomplikowane. Zaszczepiamy chęć poznawania nowych zjawisk – dodaje Ewa Janczukowicz-Cichosz.
GDD pokazała również dobry design polskich i zagranicznych marek. Efekty prac projektantów mogliśmy zobaczyć na takich wystawach jak „Polished Up Design from Poland”, „Dyplomy ASP: Architektura i Wzornictwo 2015”, „Innowacje z firm Parkowych”, „Młodzi na Start”, czy też na spektakularnej wystawie poświęconej twórczości Tomka Rygalika – „Istota Rzeczy”. Muzeum Miasta Gdyni, które już samo w sobie jest ważnym punktem programu zwiedzania, dało szansę poznać gigantyczny dorobek polskiego projektanta. Niejedną osobę związaną z branżą projektową zaskoczyła ilością pomysłów, koncepcji i oryginalnych idei sygnowanych marką Rygalik, przełożonych na bardzo dobre i rynkowe produkty. Niezwykle bogata ekspozycja i świetna kuratorska opowieść sprawiły, że „Istota Rzeczy” to jedna z ciekawszych polskich wystaw ostatnich lat.
„Design Alive”, który od lat patronuje GDD pokazał wystawę Design Alive Awards 2014 promującą laureatów jedynych w Polsce nagród za kreatywne myślenie. Od trzech lat towarzyszy im wystawa krążąca po najciekawszych wydarzeniach w kraju. W marcu była na Arenie Design w Poznaniu. W lipcu dotarła na Gdynia Design Days. W sierpniu pojawi się na festiwalu Tauron Nowa Muzyka w Muzeum Śląskim, a w październiku zobaczymy ją na Łódź Design Festivalu.
Uzupełnieniem całego festiwalu była bogata oferta warsztatów, w których każdy mógł wziąć udział. Przekazywały wiedzę z zakresu projektowania pod kątem wielu specjalizacji, były szansą na spotkanie z praktykami, autorytetami z branży. Choć pogoda bardziej zapraszała na plażę niż do sal wykładowych, to jednak program warsztatowy cieszył się dużą popularnością. „Pokonywanie barier, projektowanie dla sportu”, „Architekt i typograf to ziomy?, „Zdrowy i naturalny dom” to tylko nieliczne z propozycji zlokalizowanych w Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym.
Po czwarte: po co gwiazdy i fajerwerki
Gdynia Design Days pokazała, że oprócz dobrej zabawy, wieczornych spotkań na Terminalu Designu, muzyki, ciekawych ludzi, pięknej pogody i nadmorskiej atmosfery jest przede wszystkim wynikiem spójnego programu z określonym celem. Festiwal dosłownie promieniuje na całe miasto, lokując w głównych punktach ciekawe instalacje i wydarzenia, próbując łagodnie zaangażować swoich odbiorców. Skutecznie docierano do turystów, mieszkańców, ludzi spoza branży projektowej, którzy nie wiedząc o jego istnieniu, natykali się na twórczość projektantów, interesowali się tym, co im zaproponowano. Musimy jednak pamiętać, że Centrum Designu przy PPNT działa cały czas, a Gdynia Design Days choć jest jego największym projektem, to jednak nie jedynym. Taki układ sił gwarantuje, że wiele z pokazywanych wystaw i prototypów, ma szansę być kontynuowanych.
– Chcę, by wszystko było bardziej zrównoważone. U nas nie ma fajerwerków, u nas nie ma gwiazd światowego formatu, które przyciągną pół Polski. Staramy się za to inwestować w rzeczy, które później na dłuższą metę bardziej się sprawdzają. Gwiazda przyjedzie i wyjedzie, namiesza nam dobrze w głowach, a my chcemy, by festiwal przełożył się jednak na konkretne rozwiązania. Rozwiązania, które zostają w mieście. Chciałabym, by wytyczony kierunek był kontynuowany, by jeszcze bardziej wsłuchać się w głos mieszkańców – zaznacza Ewa Janczukowicz-Cichosz.
Więcej na: www.gdyniadesigndays.eu