Dogonić marzenia

Ola Jachymiak robi na świecie karierę, projektując „high-endowe” mieszkania i wnętrza publiczne, przemyślane od funkcjonalnego planu po najdrobniejsze szczegóły. Urodziła się na Śląsku, studiowała w Gliwicach, a dziś mieszka między Londynem a Paryżem i często łapie się na tym, że nie wie, w jakim języku ma komuś odpowiedzieć. 

Zanim zaczniemy rozmawiać, zastanawiam się, czy Ola Jachymiak jest projektantką paryską, czy londyńską? Jak wygląda jej codzienna zawodowa rutyna? Po kilku zdaniach już wiem, że jest Europejką, która podkreśla polskie pochodzenie w swoich projektach.

Prowadzi kolejne projekty w Paryżu, zatem mieszka i pracuje między dwoma miastami. W jej słowach wciąż słychać ekscytację, że może się spełniać w tak inspirujących miejscach, realizując tak różnorodne projekty. Z żadną z dwóch stolic nie utożsamia się bardziej – w Londynie ma już spore doświadczenie w prowadzeniu własnej pracowni, w Paryżu projektów jest trochę mniej, ale są bardzo prestiżowe.

Przed nią jeszcze dużo wyzwań i sukcesów – Ola Jachymiak ma dopiero 32 lata, lecz doskonale już wie, jak podążać za swoimi marzeniami.

Magazyn Design Alive

NR 47 WIOSNA 2024

ZAMAWIAM

NR 47 WIOSNA 2024

Magazyn Design Alive

ZAMAWIAM

DAH NR 11 JESIEŃ 2023

W 2013 roku pojechałaś do Paryża i założyłaś tam Ola Jachymiak Studio. Powiedz, jak to się robi.

Ola Jachymiak: – Faktycznie brzmi prosto, ale była to dość długa droga. Przede wszystkim jeszcze podczas studiów pojechałam na wymianę studencką do Paryża, gdzie pracowałam przez trzy miesiące w biurze architektury wnętrz na Montmartre. Paryż niesamowicie mi się spodobał. Zorientowałam się też, że dużo już potrafię jak na studentkę. Byłam autentycznie zaangażowana we wszystkie projekty i nawet szef studia zaproponował mi, żebym u nich została, co bez wątpienia dodało mi skrzydeł. Postanowiłam, że jak tylko skończę studia, to się tam przeprowadzę. Już wcześniej robiłam pierwsze projekty dla znajomych, rodziny – miałam ogromną pewność siebie i wiarę w swoje możliwości. I tak przyjechałam do Paryża, z ograniczonym budżetem, ale za to z wielkimi marzeniami.

I co było dalej?

Zaczęłam od stworzenia listy najlepszych pracowni architektury wnętrz i z teczką pod pachą chodziłam od drzwi do drzwi, pytając, czy nie szukają kogoś do pomocy. Nie mówiłam wtedy jeszcze po francusku, co znacznie utrudniało sprawę. Miałam tylko przygotowaną formułkę, której się nauczyłam, żeby móc się przedstawić i dogadać. Przez dwa tygodnie walczyłam o te swoje marzenia, ale nikt początkowo nie był zainteresowany.

Pamiętam, jak któregoś dnia wróciłam do swojego mieszkanka i pomyślałam: „Co ja tutaj robię? To jakieś szaleństwo!”. A jednak los się uśmiechnął i po dwóch tygodniach poszukiwań dostałam swoją pierwszą pracę w biurze architektonicznym, które miało siedzibę przy tej samej ulicy, gdzie mieszkałam. Później zmieniłam to miejsce na inne, aż wreszcie po trzech miesiącach znalazłam się w renomowanym biurze architektonicznym, gdzie pracowałam kolejne pięć lat. Tam zdobyłam mnóstwo doświadczenia i zrozumiałam, co oznacza bycie dobrym architektem wnętrz – przede wszystkim że słowo „architekt” ma ogromne znaczenie.

O czym przede wszystkim musi pamiętać architekt tworząc wnętrze?

O układzie pomieszczeń. Świadomość ta wyróżnia profesjonalistów z dużym doświadczeniem i zdecydowanie jest cechą, która ma ogromny wpływ na to, jak ta przestrzeń będzie odbierana przez mieszkańców, klientów, wizytatorów. Bycie ekspertem układu przestrzennego, proporcji wnętrz jest zdecydowanie istotniejsze niż to, jaką klient będzie miał lampę czy jaki fotel.

Gdy projektuje się wnętrza, najważniejszym wyzwaniem jest skonstruowanie układu przestrzeni, który składa się z trafnie skomponowanych rysunków nowych ścian wraz z meblami na wymiar. Mając taką bazę, jesteśmy w stanie w szafach i zabudowach na wymiar ukryć wszystko, czym nie chcemy się dzielić, a wyeksponować tylko znaczące dla nas, estetyczne elementy.

Ola Jachymiak

Po pięciu latach przeprowadziłaś się jednak do Londynu i postanowiłaś założyć tam swoją własną pracownię. Dlaczego tam?

Mój mąż mieszkał w Londynie, więc po prostu do niego dołączyłam. Stwierdziłam, że tak ogromna zmiana jak przeprowadzka z Paryża do Londynu to idealny pretekst, aby zdobyć się na odwagę i otworzyć własną pracownię.

Twierdzisz, że najważniejszym elementem każdej przestrzeni jest jej dusza. W jaki sposób się ją tworzy?

Nazywam ją aurą. Jednym z pomysłów na stworzenie dodatkowego wymiaru w projekcie jest dla mnie umieszczenie komunikacji we wnętrzu, na linii okien. Dzięki temu przestrzeń się automatycznie powiększa i powstaje uczucie nieskończoności, złudzenie, że mieszkanie nie zatrzymuje się tylko w wewnętrznej przestrzeni, lecz wychodzi poza za nią.

Na pewno ważne jest także umiejętne wykorzystanie naturalnego światła, które wpada do mieszkania czy przestrzeni publicznej i daje im rodzaj magicznej aury. Moim zdaniem to jest właśnie sekret, dzięki któremu udaje się stworzyć niesamowite wnętrza.

Istotnym elementem, który zawsze projektuje moja pracownia, są też meble na wymiar – to jest zresztą standard, jeśli chodzi o funkcjonalność we wnętrzu. Ogólnie wszystkie elementy, które dobieram na samym końcu, w finalnej fazie projektu, są zawsze precyzyjnie dobrane i wyszukane. A szukam ich w Londynie, na podmiejskich targach staroci, w Paryżu, a właściwie to w każdym miejscu, gdziekolwiek jestem, oraz online. Myślę, że właśnie takie zaangażowanie sprawia, że wnętrze staje się naprawdę unikalne. 

Jak wygląda u Ciebie proces poznawania inwestorów i orientowania się w ich potrzebach?

Zaczynam od rozmowy zapoznawczej, o architekturze wnętrz. Czy w ogóle się nią interesują, czy mają już pomysły na to, co chcieliby umieścić w swojej przestrzeni. Zawsze pytam też o najpiękniejsze miejsce, w którym ostatnio byli i które z jakichś powodów zapamiętali. Jeśli nie widzieli nic osobiście, to może spodobało im się coś na zdjęciu, w social mediach, w filmie. Uwielbiam różnorodność i to, że jednym klientom marzy się klasyczne paryskie wnętrze, a ktoś inny chciałby mieszkanie w stylu np. angielskiego pubu. Każdy ma inne doświadczenia, podróże, wspomnienia. Często jednak jest tak, że ludzie po prostu nie interesują się architekturą i nie mają pojęcia, według jakich wytycznych ma powstać ich przestrzeń. Zdarza się wręcz, że klienci wstydzą się powiedzieć, czego tak naprawdę by chcieli.

Jak udaje Ci się to z nich wydobyć?

Właśnie podczas tych wstępnych rozmów staram się wyciągnąć jak najwięcej informacji. Proszę też, żeby przesłali mi zdjęcia, moodboardy, abym mogła na tej podstawie przygotować swoją skrojoną na miarę koncepcję. Staram się być taką architektką, która bierze pod uwagę pomysły klienta i przekształca je we wspólną estetyczną przestrzeń. Każdy klient jest inny i to mnie chyba najbardziej cieszy.

Gdybym projektowała ciągle w jednym stylu, robiłabym to bardziej dla siebie, a moja praca zawsze wynika z przekonania, że architekturę wnętrz tworzę „na wymiar”, dla ludzi.

Projektujesz wnętrza od zera czy bierzesz czasem pod uwagę zastane, ulubione meble i przedmioty właścicieli?

Często klienci proszą mnie, abym po skończonym projekcie przyszła i poukładała im ich książki i dekoracje na zaprojektowanych przeze mnie półkach. Jeśli chodzi o przedmioty, które wnoszą do wnętrz, to wychodzę z założenia, że nawet to, co na pierwszy rzut oka wydaje się nieestetyczne, może być interesujące. Jeśli klientowi naprawdę na czymś zależy, bo ma to dla niego wartość sentymentalną, nie mogę komuś tego zabronić, chyba że coś naprawdę odbiega od pierwotnej koncepcji. Ostatnio nawet miałam takie wyzwanie – ojciec klienta kolekcjonował sztukę i antyczne meble. Wprowadzaliśmy więc do wnętrza część jego kolekcji, co było sporym wyzwaniem – musiałam połączyć stare z nowym, bo z kolei żona lubiła prosty styl skandynawski. Jestem bardzo zadowolona z efektu, mimo że znalezienie wśród tysięcy mebli i obrazów czegoś, co będzie pasowało do całej przestrzeni, było bardzo czasochłonne.

Sama też projektujesz przedmioty?

Tak, znalazłam niszę na rynku i postanowiłam z przyjaciółką stworzyć linię lamp Mo Lumière. Muszę przyznać, że mam ogromną słabość do lamp, gromadzę ich mnóstwo w mieszkaniu i pracowni – z myślą, że kiedyś użyję ich do projektów lub prywatnych potrzeb.

Jak ważny jest dla Ciebie kontekst miejsca? Czego innego wymagają haussmanowska kamienica w Paryżu i wąski szeregowiec w Londynie.

To bez wątpienia podstawowa rzecz, na którą trzeba zwrócić uwagę. Czasami w Polsce obserwuję, że ludzie próbują wprowadzić klimat starej kamienicy do mieszkania w bloku. Sztukateria i gipsowe gzymsy w „wielkiej płycie” wyglądają po prostu źle. Czuję się w takim miejscu nienaturalnie, coś jest nie tak, gdy wnętrzu brakuje autentyczności.

Mam wrażenie, że to właśnie dlatego projekty, nad którymi pracuję, charakteryzuje unikalność – zawsze używam autentycznych materiałów, które dostosowuję do stylu i wymagań konkretnej przestrzeni.

Mam też dużo szczęścia, ponieważ w Londynie i Paryżu większość mieszkań, które projektuję, znajduje się w moich ulubionych starych kamienicach, choć miałam również do czynienia z projektami w nowoczesnych miejscach, gdzie świetnie sprawdził się styl mid-century.

W paryskich mieszkaniach zastana przestrzeń tak bardzo przesycona jest historią, że projektant może w nich opowiedzieć wiele ciekawych rzeczy. Ta baza historyczna jest tak silna, że nawet nowoczesne, surowe i futurystyczne formy wyglądają w nich ciekawie i eklektycznie.

Ola Jachymiak

A jak projektujesz wnętrza komercyjne? Co tutaj gra najistotniejszą rolę?

Jeżeli chodzi o restauracje, to najważniejszą rzeczą jest umiejscowienie baru w przestrzeni całego lokalu. Z kolei przy projektowaniu butików istotne jest, czy wnętrze zainteresuje potencjalnych klientów. Oczywiście przy projektach komercyjnych trzeba myśleć o funkcjonalności, o liczbie osób, które mają tam przebywać. Ważnym zadaniem architekta jest staranne rozplanowanie przestrzeni, w taki sposób, aby była ona przyjemna, a jednocześnie zaskakująca w odbiorze. Projektując przestrzenie komercyjne, zaczynam od przygotowania analizy potrzeb przyszłych odwiedzających, rozkładam na czynniki pierwsze to, z czego i w jaki sposób będą korzystać, co będą czuć w każdym miejscu zaprojektowanego wnętrza. I właśnie to sprawia mi największą frajdę przy projektach komercyjnych – próba stworzenia momentu w przestrzeni, gdzie ktoś poczuje emocje, kogoś to wnętrze zaskoczy, będzie dla niego przyjemne i będzie się tam czuć naturalnie. W pewien sposób jest to spójne z aurą, o której mówiłam na początku.

Nie byłoby także dobrego projektu, gdyby nie staranne rzemiosło i wykończenie.

Tak, to jest właśnie to moje haute couture. Wspaniali podwykonawcy i rzemieślnicy, którzy wykonują dla nas meble na wymiar, układają płytki w skomplikowane wzory i spełniają wszystkie moje pomysły, często niesztampowe. Należą im się wielkie brawa za zaangażowanie i każdorazową realizację nawet najbardziej szalonych projektów. Szczególnie w Londynie trudno jest znaleźć dobrych stolarzy i budowlańców, a jest to przecież podstawa całego procesu projektowego, który i bez tego bywa bardzo stresujący. Dzięki profesjonalnym ekipom moje wnętrza zawsze mają „high-endowe” wykończenie. Często zabieram stolarzy do salonów z luksusowymi meblami czy kuchniami, gdzie pokazuję im, na jakich detalach i sposobie wykończenia mi zależy.

Praca architekta przypomina trochę pracę psychologa – trzeba ludzi nakierowywać na właściwe tory i prowadzić wszystkich tak, aby każdy element projektu był dobrze przemyślany i zrealizowany. To naprawdę wymagająca praca, budująca nić między klientami a budowlańcami i stolarzami, tak aby wszyscy byli zgodni i aby wszystko przebiegało jak najsprawniej.

Na ile korzystasz z polskich korzeni w swojej pracy projektowej?

Kiedy tylko mogę. Kocham ćmielowską ceramikę, więc często staram się ją umieszczać w swoich projektach. Szukam wyjątkowych polskich artystów, współpracuję z młodymi malarzami. Mam nawet pomysł na to, żeby stworzyć międzynarodową galerię sztuki. Chcę łączyć polskich artystów z kolekcjonerami czy ludźmi, którzy mogliby pomóc im w rozwoju poza granicami Polski – w Londynie czy Paryżu. Polska to kraj wielu utalentowanych młodych artystów, a ja bardzo chciałabym, żeby zostali zauważeni na większą skalę.

Ola Jachymiak

Ola Jachymiak

Rocznik 1991. Absolwentka Wydziału Architektury Wnętrz Politechniki Śląskiej w Gliwicach. Swoją pracownię Ola Jachymiak Studio prowadzi między Londynem a Paryżem. Jej realizacje były wielokrotnie publikowane w prestiżowych magazynach na całym świecie, a do zaprojektowanych przez nią restauracji w Londynie co weekend ustawiają się kolejki. Projektowanie wnętrz w swoim wykonaniu porównuje do tworzenia kreacji haute couture – od szytego na miarę układu przestrzeni po długie godziny spędzone na poszukiwaniu dodatków i dekoracji. Wszystko po to, by wnętrza oczarowywały niepowtarzalną, magiczną aurą.

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły:

Wehikuł czasu

Wehikuł czasu

Paryż | 9 stycznia 2024

Hauvette and Madani przenieśli ten paryski apartament w czasie