Marek Kołakowski: Nie ma polskiego designu!

|

13 lipca 2011 | Bez kategorii

– Nie możemy mówić o polskim designie, o polskiej specyfice. Jeśli ja takie rzeczy słyszę, to stawiam proste pytanie: co jest w tym charakterystycznego? Co to jest polski design? Nie ma czegoś takiego – mówi designalive.pl Marek Kołakowski, właściciel Meblelplastu, Livingroomu i Numero Uno.

Niedawno we Wrocławiu odbyło się spotkanie polskiej branży meblarskiej. Było w ogóle potrzebne?
– Nie możemy mówić o polskim designie, o polskiej specyfice. Jeśli ja takie rzeczy słyszę, to stawiam proste pytanie: co jest w tym charakterystycznego? Co to jest polski design? Nie ma czegoś takiego – mówi designalive.pl Marek Kołakowski, właściciel Meblelplastu, Livingroomu i Numero Uno.

Niedawno we Wrocławiu odbyło się spotkanie polskiej branży meblarskiej. Było w ogóle potrzebne?
– Choćby dlatego, że ktoś powiedział tam mądre zdanie – design to nie sztuka a wiedza. Brakuje nam pewnej platformy i płaszczyzny porozumienia, m.in. z projektantami. Rozmawiamy o tych samych rzeczach i przyświeca nam jeden cel. Natomiast spoglądamy na problemy w różny sposób i niestety gdzieś się mijamy. Każda firma, która chce odnosić sukcesy i być uznawana na rynku jako innowacyjna, musi słuchać tego, co mówi rynek, przystosowywać się do niego, spełniać jego oczekiwania ale zarazem i kreować ten rynek. Da się oczywiście żyć, robiąc tylko to, co chce rynek, ale w tym momencie nie będzie się firmą innowacyjną.

Spotkaliście się m.in. z Zuzanną Skalską, trendwatcherką na stałe mieszkająca w Holandii. Skalska mówiła o trendach czy megatrendach, wizjach przyszłości, zainteresowaniem naturą, zjawiskami gender, rzemiosłem. Czy po spotkaniu z trendwatcherką patrzy pan inaczej na swoją firmę?
– Ja patrzę trendami, buduję pewną markę i jej wartość, czy jest to Mebelplast, Livingroom czy najnowsze dziecko – Numero Uno. To co mówi Zuzanna Skalska jest oczywiste i niezwykle ważne, coś czego w Polsce się uczymy, a mianowicie budowy wartości marki. Zgodnie z teorią Maslowa – każdy człowiek będzie szczęśliwy, jeżeli będzie najedzony, będzie czuł się bezpieczny i będzie miał dach nad głową. Zuzanna Skalska jest osobą twórczą, ma wiedzę, realizuje się w pewnych rzeczach i szuka nowych wyzwań. I idzie w kierunku czegoś, co jest nośne i popularne, natomiast nie przekłada się na pieniądze i wydatki. W tych wizjach brakuje mi pewnego komfortu, do którego zaczęliśmy się przyzwyczajać. Oczywiście fajnie się siedzi na fotelu plastikowym i twardym, ale przecież lubimy siedzieć w miękkiej i przyjemniej kanapie. I tylko nieliczni się przesiądą na twardy mebel. Pytanie brzmi, czy jako społeczeństwo jesteśmy z stanie zrezygnować z pewnych zdobyczy współczesnego świata, aby oszczędzać np. na energii elektrycznej.

A jesteśmy w stanie?
– Nie jesteśmy, mogą się na to decydować jedynie jednostki. Ludzie dążą do tego, by poprawiać sobie komfort – kto z nas chciałby jeździć np. maluchem? Nikt. I nie chcemy cofać się do przeszłości. Oczywiście nowe trendy są fajne i sympatyczne: pielęgnujemy ogrody, dzięki czemu zbliżamy się do natury, używamy jednak pestycydów, by robaczki nie zjadały nam listków. I to są rzeczy, które byłoby trudno wyeliminować. Dlatego powrót do korzeni jest fajny, ale tylko na chwilę.

Nie widzi pan więc w tym przyszłości?
– Absolutnie nie widzę. Przyszłość jest w rozwoju, poprawie tego, co było a nie w cofaniu się.

Wobec tego gdzie jej szukać?
– Dostrzegam ją we wszystkim, co zmienia nasze dotychczasowe życie i poprawia komfort. Będzie to ładniej zaprojektowane żelazko, bardziej ergonomiczne, wygodniejszy mebel z pewną funkcją i mechanizmem dającym dodatkowe wartości, których dotąd nie mieliśmy w tym meblu. I jak się przyzwyczaimy do tego mebla z nowymi funkcjami, nie będziemy chcieli siedzieć na ławce sprzed iluś tam lat. Bo ona jest niewygodna i twarda. Dziś mamy coś innego.

Myśli pan, że polskie środowisko będzie w stanie na tyle się zintegrować, aby wytworzyć wspólną cechę, coś na kształt stylu polskiego, zjawiska, które będzie odróżniać Polaków od Włochów czy Niemców?

- Nie ma dziś takiej możliwości przy tak mocno zglobalizowanym rynku. Nie mamy specyfiki kulturowej, jesteśmy raczej zlepkiem kultur i naleciałości z różnych stron. Nie możemy mówić o polskim designie, o polskiej specyfice. Jeśli ja takie rzeczy słyszę, to stawiam proste pytanie: co jest w tym charakterystycznego? Co to jest polski design? Nie ma czegoś takiego. To, że zdolny Polak pracuje i tworzy wspaniałe mosty w Ameryce czy wspaniałe budynki na zachodzie Europy, to nie jest polski design. Jest to raczej Polak, który potrafi. On nie tworzy żadnej specyfiki.

Ale mówi się przecież, że niemieckie projekty są solidne, Włosi to forma i kształty, z kolei fantazyjny wygląd, prostota i taniość to domena Skandynawów…
– Prostotę mamy, lekkość mamy, technologię i doskonałość mamy, ale wcale nie taniość. Jeżeli spojrzymy na design holenderski, bo uważam że taki jest – wypada jako lekki ale nie tani. Z jednej strony jest lekki i ultranowoczesny, a z drugiej wciąż są tam obecne ciężkie meble z litego drewna. Z kolei Duńczycy, którzy są Wikingami, projektowali wiele lat temu przecież ciężkie statki i zbroje, dziś robią wspaniały sprzęt, choćby Bang&Olufsen, leciutki, nacechowany technologiczną doskonałością. Na Skandynawów patrzymy poprzez pryzmat mebli z Ikei, ale to nie wszystko. Wystarczy popatrzeć na technologie, jak choćby Nokię. To design, i funkcjonalność.

A co pańskim zdanie kryje się za słowem design?
– Jeżeli wejdziemy do ogólnoświatowej Wikipedii dowiemy się, że designem jest wszystko: budowla, mebel, lampka, usługi, funkcjonalność. Natomiast jeśli skorzystamy z polskiej wersji, to wszystko mamy z zasadzie ograniczone do pojęcia formy. Większość społeczeństwa, która jest słabo wyedukowana, mówi o designie, ograniczając go np. do kształtów samochodu. Tych ludzi nie interesuje w jaki sposób siedzi kierowca i gdzie tkwi sekret ergonomii. A design to wiedza, a nie tylko i wyłącznie sztuka. Z kolei wiedza przekłada się na ergonomię. Jeśli projektant tworzy wnętrze domu, to on projektuje też ergonomię poruszania się po tym domu. I to jest design. Większość spogląda na niego jako tylko i wyłącznie formę.

Jak osiągnąć sukces w świecie pod marką „meble z Polski”?
– Musimy się promować nie we własnym gronie, lecz robić to jak Austriacy, Włosi czy Hiszpanie. I powinniśmy się wystawiać na tych rynkach, które mogą kupić od nas towary, czyli w zachodniej Europie. Trzeba być więc w Kolonii czy Paryżu, bo tam przyjeżdżają klienci. I wtedy mamy szansę na wykreowanie świadomości, że w Polsce istnieje dobre wzornictwo – nie mylmy tego pojęcia z polskim designem. Raczej sugerujmy, że w Polsce są wspaniali projektanci, firmy, które potrafią zrealizować projekty i sprzedać je dobrze wszędzie tam gdzie jest rynek i otrzymać za to więcej pieniędzy. A niekoniecznie oddać po najniższej cenie. Bo ile lat jesteśmy jeszcze w stanie jechać na przewadze konkurencyjnej, jaką jest cena. To się w pewnym momencie skończy, szybciej niż myślimy. A poza tym są: forma, jakość, cena, czyli trzy wymiary które muszą być rozumiane przez wszystkie podmioty tej zabawy, czyli producentów, projektantów czy media. Wszyscy w ostateczności trafiamy do konsumenta. Musimy służyć klientom, by móc na nich zarabiać, i wybierać pomiędzy masówką a tworzeniem nowości, innowacji, które dają wiele satysfakcji lecz niekoniecznie pieniądze.

Rozmawiali: EWA TRZCIONKA I MARCIN MOŃKA

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły:

Rewolucja na metrażach

Rewolucja na metrażach

Wrocław | 13 stycznia 2024

Zmniejszyli korytarz, przenieśli łazienkę i poprzestawiali ściany. Warto było!

Zielone zapomnienie

Zielone zapomnienie

Wrocław | 27 listopada 2023

To przestrzeń pełna poszukiwań i skarbów. Tak o projekcie mówią jego twórcy