Twórcze wnętrza, strategiczne myślenie

– Prowadzenie pracowni architektury wnętrz to praca wymagająca nie tylko kreatywności, ale także strategicznego myślenia i umiejętności biznesowych – mówią Antonina Sadurska i Katarzyna Burak, od siedmiu lat kierujące pracownią Fuga Architektura Wnętrz.

Poza projektowaniem wnętrz prywatnych i komercyjnych, architektki angażują się również w działalność edukacyjną. Prowadzą kursy z zakresu projektowania funkcjonalnych i estetycznych wnętrz, będąc jednocześnie autorkami ebooków, w których dzielą się swoją ekspercką wiedzą oraz wieloletnim doświadczeniem w branży. Są również członkiniami Stowarzyszenia Architektów Wnętrz.

W rozmowie z „Design Alive” twórczynie Fuga Architektura Wnętrz opowiadają o swojej pasji do architektury, codziennych wyzwaniach, a także inspiracjach dla osób rozpoczynających karierę w tej branży.

Czy architektura od początku była „planem na życie”?

Katarzyna Burak: Od zawsze fascynowały mnie wnętrza. Zastanawiałam się, jak ludzie żyją w otaczających ich przestrzeniach. „Zwiedzanie” domów krewnych i przyjaciół, było dla mnie jedną z najlepszych rozrywek. Przyglądając się zakamarkom salonów i kuchni, czułam się jak mały odkrywca, poznający największe tajemnice. Od kiedy pamiętam, zastanawiałam się jak urządziłabym domy należące do znajomych moich rodziców, pensjonaty, w których bywaliśmy na wakacjach. Leżąc w łóżku myślałam, co mogłabym zmienić, przestawić lub dodać, żeby wnętrze wyglądało lepiej i by wygodniej się w nim żyło. Do dziś bardzo lubię tę zabawę z dzieciństwa i zdarza mi się, szczególnie gdy podróżuję z moją siostrą Ewą (również architektką), zrobić lifting wnętrza, w którym śpimy. Traktuję to odrobinę jak Sudoku.

Antonina Sadurska: U mnie było zupełnie inaczej. Choć jako dziecko uwielbiałam kolorować rzuty architektoniczne, które przynosiła z pracy moja mama, także architektka. Pamiętam, że jako kilkulatka narysowałam swój pierwszy projekt domu dla przyszłej rodziny – na pożółkłej kartce A4, używając czerwonej, pomarańczowej i niebieskiej kredki. Może dlatego po trzydziestu latach nadal nie doczekał się realizacji. <śmiech> Nie należę do osób, którym od dziecka towarzyszyła myśl „będę architektką wnętrz”. W drugiej liceum nadal zastanawiałam się, gdzie będę zdawać na studia za rok. Byłam zaniepokojona, że już w tym wieku muszę wybrać kierunek studiów i zdecydować o przyszłości. Do czasu aż pewnego wieczora, dzieląc się z moją mamą zmartwieniami, poczułam dreszczyk emocji i ekscytacji związany z myślą, że pójdę na ASP, na architekturę wnętrz. Następnego dnia sprawdziłam sprawdziłam wymagania rekrutacyjne i niemal natychmiast zapisałam się na odpowiednie kursy na wydziale malarstwa. I tak to wszystko się zaczęło.

Magazyn Design Alive

NR 49 JESIEŃ 2024

ZAMAWIAM

NR 49 JESIEŃ 2024

Magazyn Design Alive

ZAMAWIAM

NR 48 LATO 2024

Co wywarło największy wpływ na Waszą karierę zawodową?

A.S: Osobiste zasoby – te początkowo niezależne ode mnie, czyli np. temperament i środowisko, w którym się wychowałam. Rodzice od zawsze pielęgnowali we mnie cechy takie jak niezależność, odpowiedzialność, ale też wrażliwość na piękno, które w dorosłym życiu zostały ugruntowane przez kolejne doświadczenia. Wieloletnia praca w różnych pracowniach architektonicznych, spotkanie z Kasią na zawodowej ścieżce, a także ciągły rozwój wiedzy, kompetencji i kreatywności miały ogromny wpływ na mój rozwój. Wszystko to doprowadziło do kluczowych wyborów, w tym decyzji o założeniu z Kasią naszej pracowni, Fugi. Następnie pojawiło się macierzyństwo, które nie tylko wzbogaciło mnie o nowe zasoby, ale także poddało moje działania skutecznej weryfikacji, pokazując obszary wymagające dalszej pracy.

Gdybym jednak miała wskazać jedną rzecz, która każdego dnia najmocniej wpływa na moją karierę, to z pewnością byłaby to świadomość, że naszymi projektami realnie zmieniamy życie ludzi. Poprawiamy ich komfort, dobrostan, sposób funkcjonowania. To duża odpowiedzialność i jeszcze większa przyjemność.

K.B: Trudno jest mi wskazać jedną konkretną sytuację. W moim przypadku to raczej suma doświadczeń – zarówno tych udanych, jak i mniej udanych współprac z klientami, budowanie własnej firmy, a także realizacja marzenia, jakim było zakupienie i generalny remont mieszkania w kamienicy na Starym Mokotowie. To ostatnie, choć bardziej prywatne, na pewno dało mi najwięcej, bo potwierdziło fakt, że jestem dobra w te klocki.

Poddasze z klasykami designu

Jak wyglądała droga do znalezienia własnego stylu?

K.B: Uważam, że ten proces nigdy się nie kończy. Styl jest odzwierciedleniem myśli i samopoczucia – to komunikat, który wysyłamy w świat. Mój styl to wizualna mieszanka mojej wrażliwości, obserwacji i zebranych doświadczeń. Dlatego wraz z wiekiem i bogatszą życiową historią, rozwija się i, mam nadzieję, wchodzi na coraz wyższe poziomy. Co z pewnością pomaga mi w odkrywaniu swojego stylu, to odwaga i brak przesadnej troski o to, co pomyślą inni. Choć to dość trudne, zwłaszcza kiedy większość projektów tworzy się dla innych.

A.S: Mówiąc o odnajdowaniu swojego stylu, podobnie jak Kasia, nie chciałabym używać czasu przeszłego. Bo projektowanie we „własnym stylu” to tworzenie w poczuciu własnej, głęboko intuicyjnej estetyki, które uwzględnia nieustanny rozwój. Zarówno wewnętrzny, jak i ten wynikający ze świata zewnętrznego – nowych materiałów, technologii i osiągnięć w dziedzinach związanych z projektowaniem wnętrz.

Gdzie szukacie inspiracji? Czy macie swojego „architektonicznego idola”?

K.B.: Na arenie światowej szczególnie cenię prace Kelly Wearstler, a także francuską pracownię Heju Studio. W Polsce szanuję konsekwencję Paradowski Studio oraz podziwiam Kasię Baumiller za jej odwagę i łamanie schematów. Jeśli chodzi o inspiracje, coraz chętniej szukam ich „na żywo” – podczas wizyt w showroomach, u sprawdzonych dostawców czy na targach branżowych. Zobaczenie czegoś na własne oczy, możliwość poczucia pod palcami struktury to zupełnie inne doświadczenie niż oglądanie przez ekran laptopa. W pierwszym przypadku od razu wiem „czy jest miłość” do danego produktu albo idei kompozycyjnej – czy niekoniecznie.

A.S: Również cenię wielu polskich architektów wnętrz, w tym tych wspomnianych przez Kasię. Uważam, że jako kraj stoimy na bardzo wysokim poziomie projektowania. Architektura wnętrz łączy w sobie zarówno aspekt funkcjonalny, jak i estetyczny, dlatego inspiracje czerpię z różnych źródeł – zarówno z doświadczeń życiowych, jak i z „obrazków”. Moją kreatywność pobudza zarówno przebywanie we własnym mieszkaniu, obserwacja jak ono działa po latach, podobnie jak analiza innych przestrzeni, w tym tych projektowanych dla klientów. Inspiracje mogą przyjść z nieoczywistych źródeł – czasem jest to myśl wynikająca z wcześniejszych doświadczeń np. z showroomu, targów branżowych, szkoleń czy przeglądania magazynów. Moim ulubionym narzędziem do szukania inspiracji od lat pozostaje Pinterest. Choć wielu architektów niechętnie to przyznaje, Pinterest daje dostęp do rozwiązań estetycznych i funkcjonalnych z całego świata, które mogą stać się świetną idée fixe dla kolejnego projektu.

Jak wygląda Wasz typowy dzień w pracy? Wygrywa racjonalność czy spontaniczność?

A.S: Nie ma czegoś takiego, jak typowy dzień, a nawet tydzień pracy w Fudze. To zależy od etapu w życiu i od moich aktualnych potrzeb. Potrafię zacząć pracę w domu, później spędzam kilka godzin w pracowni, załatwiając sprawy z naszymi architektkami i odbywając rozmowy strategiczne z Kasią. Kończę dzień wracając do domu, by odetchnąć… i znów zanurzyć się w projektach. Bywają dni, kiedy w pierwszej połowie zajmuję się sprawami prywatnymi, obecnie na przykład pracą nad własną nieruchomością, a do spraw firmowych siadam wieczorem. Uwielbiam pracować wieczorami, osiągam wtedy największe skupienie. Nasza pracownia mieści się przy ulicy Belwederskiej, nad kultową restauracją Lotos. Wieczorny gwar dobiegający lokalu koi mnie i wprawia w stan hiperkoncentracji. Zdarza się, że pracuję też w weekendy, ale wówczas potrzeba zrobienia czegoś musi wyjść ode mnie i muszę mieć pewność, że znajdę też czas na życie prywatne.

Może się wydawać, że moja praca jest spontaniczna, ale w rzeczywistości jest tu logika, terminy i żelazna dyscyplina. Ciekawi mnie, jak poradziłabym sobie pracując przez tydzień poza domem – czy mogłabym się skupić czy wręcz przeciwnie. Na pewno przetestuję tę koncepcję w przyszłości.

K.B: U mnie niestety króluje racjonalność. Nawet podczas wyjazdów, o których wspomniała Tosia. Standardowy dzień to na ogół mieszanka odpisywania na maile, odbierania telefonów, ofertowania, spotkań z klientami, wyjazdów na budowę, rozmów z zespołem i gaszenia sytuacji kryzysowych. W tym wszystkim czasem znajdę chwilę, żeby coś zaprojektować. <śmiech> Nasza praca jest bardzo dynamiczna – obejmuje pracę przy komputerze, nadzory, sesje wnętrz, spotkania na mieście, wizyty w showroomach, wyjazdy w poszukiwaniu inspiracji, wywiady, imprezy branżowe, a nawet pozowanie na ściankach. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że nie jest to praca dla osób ceniących spokój i rutynę.

A jak wygląda praca architekta wnętrz od strony biznesowej?

A.S: Świetnie, że zadajesz to pytanie! Wciąż nie wszyscy zdają sobie sprawę, że prowadzenie pracowni architektury wnętrz to praca, która wymaga nie tylko zaangażowania kreatywnego, ale także strategicznego i biznesowego. Szczególnie gdy firma zatrudnia pracowników, ma dostarczać satysfakcji, być źródłem stałego dochodu, funkcjonować przez wiele lat i skłaniać do rozwoju. W grę wchodzi wiele kalkulacji, trudnych decyzji, optymalizacji i szukania dodatkowych źródeł finansowania. Na przykład, my oprócz projektowania wnętrz, tworzymy ebooki i kursy. Pozyskiwanie klientów i dostarczanie usług to tylko część obowiązków, które często pochłaniają często więcej czasu niż samo projektowanie.
K.B: W pełni zgadzam się z Tosią. Zawód architekta wnętrz, a szczególnie prowadzenie pracowni, ma bardzo wiele wspólnego ze sprzedażą i handlem. Sprzedajemy nasze pomysły i wizję.

W erze social mediów sprzedajemy również siebie – chcemy, żeby nasi obserwatorzy nas lubili i szanowali. Wiedzieli jakim wartościom hołdujemy projektując, na co zwracamy uwagę, dlaczego mogą nam zaufać i co sprawia, że warto z nami współpracować.

To bardzo angażujące czasowo i energetycznie zajęcie. Kto chodź raz próbował stworzyć rolkę na Instagramie, ten wie o czym mówię.

Zdarzają się jakieś przygody podczas realizacji? A może jakiś projekt zapadł szczególnie w pamięć?

A.S: Powiedziałabym raczej, że każda realizacja to inna przygoda. Projektowanie i wykańczanie wnętrz to proces z udziałem wielu osób, który wiąże się z licznymi zależnościami i etapami. Niespodziewane sytuacje to nasza codzienność. Zdarzają się zarówno te milsze, które wywołują głośny śmiech, jak moment, gdy weszliśmy do obcego, zamieszkałego lokalu, bo klient pomylił adres, jak i trudniejsze, wymagające błyskawicznej reakcji, a niezstąpieni okazują się sprawdzeni, wieloletni wykonawcy. Wspaniale jest kolekcjonować te wszystkie przygody, jak to ładnie ujęłaś, i czasem do nich wracać. Szczególnie doceniam tę możliwość, gdy przeglądam widomości od zachwyconych klientów – na przykład, gdy czytam, że ktoś w zaprojektowanych przez nas wnętrzach w końcu poczuł się jak w domu, lub że inwestorzy zaręczyli się tuż po przeprowadzce i chcieli się tym z nami podzielić.

Projekt, z którego jesteście najbardziej dumne (i dlaczego)?

K.B: Jestem dumna z wielu naszych projektów, szczególnie kiedy odwiedzamy klientów kilka miesięcy po przeprowadzce i widzimy ich radość, satysfakcję oraz spokój. Tydzień temu klienci z ogromną ekscytacją opowiadali, jak świetnie im się mieszka i że nie zmieniliby niczego w zaprojektowanych przez nas wnętrzach. To jest niesamowite, bo naprawdę trzeba dobrze poznać klienta i zrozumieć jego potrzeby oraz temperament, żeby osiągnąć taki poziom zadowolenia. Efekty naszej pracy napawają mnie dumą i poczuciem spełnienia. Wiem, że zostawiam coś dobrego na tym świecie, co jest dla mnie bardzo ważne. Choć nie będę ukrywać, że projekt mojego własnego mieszkania cieszy mnie najbardziej, ponieważ mogę z niego korzystać na co dzień.

A.S: A ja jestem najbardziej dumna z projektu Fuga Architektura Wnętrz <śmiech> oraz z faktu, że tyle osób nam zaufało, tyle wnętrz zrealizowałyśmy, a wielu inwestorów wraca do nas po kolejne projekty. To ogromna radość. Co więcej, stale rośnie liczba osób, które przychodzą na konsultacje, korzystają ze szkoleń i ebooków, czerpią od nas wiedzę oraz inspiracje do swoich projektów. Czasami dostajemy wiadomości na Instagramie, w których dziękują nam i pozytywnie oceniają merytoryczny poziom naszej pracy. To wszystko napawa mnie dumą i wdzięcznością.

Patrząc wstecz na swoje początki, ale też z myślą o młodszych koleżankach i kolegach z branży – co według Was powinno się znaleźć w „niezbędniku architekta wnętrz”?

K.B: Ojejku, to już ten moment, kiedy pytają nas o porady dla młodszych pokoleń? <śmiech> Kiedy to się wydarzyło? A tak na poważnie, polecam zaopatrzyć się w coś na uspokojenie. Oprócz tego, kluczowa jest pasja. Architekt wnętrz to trudny zawód – z zewnątrz wygląda bardzo medialnie i przyjemnie: kreujemy piękne obrazki, otaczamy się ciekawymi przedmiotami, tworzymy wnętrza, wybieramy kolory i meble. W rzeczywistości jest to multidyscyplinarna praca, która angażuje emocjonalnie, konfrontuje z trudnymi sytuacjami i wymaga umiejętności pogodzenia potrzeb oraz oczekiwań różnych ludzi – wykonawców, klientów, współpracowników. Niezbędne są tu pasja do kreowania przestrzeni, ciekawość innych ludzi i umiejętność słuchania siebie. To są ważne filary, by móc tworzyć z sukcesami piękne projekty i zarabiać dzięki nim satysfakcjonujące pieniądze.

A.S: Świat architektury wnętrz bardzo się zmienił od chwili, gdy zaczynałyśmy. Teraz początkujący architekci i architektki wnętrz mają zupełnie inne możliwości rozwoju i źródła pozyskiwania klientów. Wszystkimi radami chętnie dzielimy się podczas naszych szkoleń – mówimy, jak pozyskać pierwszego klienta, jakie zapisy w umowie są bezdyskusyjnie potrzebne oraz dlaczego. Doradzamy, gdzie się szkolić i z czyjej wiedzy czerpać. Kiedy zaczynałyśmy, nie było możliwości uczenia się od ówczesnych autorytetów ani praktycznych kursów. Pozostawała tylko edukacja wyższa, którą obie ukończyłyśmy, a reszta to praktyka. Teraz mamy możliwość konsultacji z młodymi stażem architektami i architektkami – rozmawiamy o projektach, podpowiadamy, jak rozwiązać sytuacje na budowie czy kwestie formalne w firmie.

Miasto, projekt a może współpraca – jakie są Wasze zawodowe marzenia?

K.B: Marzy mi się projekt w górach, w dziczy. To mogłaby być prywatna posiadłość, hotel lub klimatyczny pensjonat. Zrealizowany dla inwestora, który chciałby otoczyć się materiałami harmonizującymi z otoczeniem – dużą ilością kamienia i drewna. Minimalistycznie, ale kojąco, z przestrzenią służącą wyciszeniu i odnalezieniu wewnętrznego spokoju. Wyobrażam sobie wielkie panoramiczne okna, które tworzyłyby w wnętrzu kadry pięknych obrazów, a tymi obrazami byłaby dzika natura. Oczywiście projekt wymagałby współpracy z doświadczoną pracownią architektury i urbanistyki, bo dobre wnętrze zaczyna się od bryły samego budynku. Jeśli ktoś chciałby spełnić moje marzenie, zapraszam do kontaktu!

A.S: Mam jeszcze wiele takich celów do zrealizowania. To zarówno projekty wnętrz, gdzie sky is the limit jeśli chodzi o finanse i inwestor daje nam pełną swobodę, jak i wnętrza w otoczeniu natury – lasu, jeziora czy oceanu. Sporo marzeń udało nam się już zrealizować, a nad pozostałymi intensywnie pracujemy.

Największy cel do zrealizowania na najbliższy rok w Fuga Architektura Wnętrz?

K.B: Zwolnić. Dać sobie czas na świadome wybieranie projektów oraz współpracy z odpowiednimi klientami. Coraz lepiej rozumiem komu jesteśmy w stanie dać najlepszą możliwą opiekę i z kim osiągamy najlepsze rezultaty. Chciałabym, żeby każda współpraca była inspirującym doświadczeniem i początkiem nowej drogi w życiu naszych klientów. Ważne jest dla mnie, aby praca odbywała się z poszanowaniem mojego zaangażowania i energii. W kolejnych latach chciałabym, aby nasza pracownia współpracowała z osobami, które są gotowe nam zaufać i pozwolić nam rozwinąć skrzydła oraz odkryć pełen potencjał. Wiem, że mamy duże możliwości, które wciąż rosną.

A.S: Podzielę się szczegółami, gdy cel zostanie osiągnięty, natomiast stali obserwatorzy Instagrama Fugi mogą się domyślać, o co chodzi.

Fuga Architektura Wnętrz

Fuga Architektura Wnętrz to:

Katarzyna Burak

Rocznik 1991. Białostoczanka, absolwentka Wydziału Architektury Wnętrz na Politechnice Białostockiej. Jej zamiłowanie do naturalnych materiałów oraz pasja do podróży kształtowały się już w dzieciństwie, spędzonym na podlaskiej wsi. Specjalizuje się w projektach wnętrz kamienic, a jej doświadczenie obejmuje remont ponad 100-metrowego poddasza klimatycznej kamienicy na Starym Mokotowie, gdzie obecnie mieszka. Do projektowania wnętrz podchodzi multidyscyplinarnie, nieustannie poszerzając swoją wiedzę z zakresu psychologii, wpływu światła i koloru na człowieka oraz technologicznych właściwości materiałów. Współtwórczyni Fuga Architektura Wnętrz regularnie odwiedza kamieniołomy, fabryki czołowych producentów w Europie oraz lokalne zakłady produkcyjne, aby lepiej zrozumieć i wybierać najlepsze materiały.

Antonina Sadurska

Rocznik 1989. Architektka wnętrz z ponad 10-letnim doświadczeniem, absolwentka Wydziału Architektury Wnętrz na warszawskiej ASP i rodowita warszawianka. Podczas studiów odbyła stypendium na Politechnice Mediolańskiej, gdzie w otoczeniu światowej sławy projektantów zgłębiała innowacyjne podejście do architektury wnętrz. Właśnie tam włoscy projektanci zaszczepili w niej idee sustainable design oraz genius loci, które są integralną częścią filozofii pracowni Fuga Architektura Wnętrz. Predyspozycje do prowadzenia firmy i pasję do edukacji wyniosła z domu, gdzie od najmłodszych lat obserwowała akademicką działalność dziadka i pracę mamy-architektki. Współtwórczyni Fuga Architektura Wnętrz dużą wagę przykłada do sensorycznego i psychologicznego oddziaływania wnętrz na użytkowników, co pozwala jej tworzyć przestrzenie pełne synergii i harmonii.

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły: