Adam Pulwicki oprowadza po wnętrzu na bosaka, co jeszcze lepiej pozwala skupić się na szczerości materiałów. Ciepło drewna, miękkość wełny, szlachetność metalu dobrze opisują filozofię Koots, którą w apartamencie przy ul. Iwickiej w Warszawie odkrywać można wszystkimi zmysłami. Bo marka Koots chce być czymś więcej niż marką meblową – to raczej sposób na życie, otwarcie na specyficzną wrażliwość.
Stusześćdziesięciometrowe mieszkanie pokazowe marki Koots ma medytacyjny klimat – jest intymne, ale pełne powietrza, pozwala też na pokazanie mebli w ich naturalnym, funkcjonalnym kontekście. Uderza tu jednak coś jeszcze – obietnica dobrego życia, a przynajmniej ciekawość, jak by to życie mogło tu wyglądać. Jak wyglądaliby mieszkańcy, ich dzień, śniadanie, praca, wieczorny relaks. Adam Pulwicki wydaje się uosabiać taką personę, jego spójność i dojrzałość emanują z całego projektu.
– Odwiedzający apartament często mówią, że dobrze się czują, że jest tu dobra, kojąca energia. Ale ten spokój bierze się z wielu obszarów. To jest akustyka, tkaniny, gabaryty, proporcje, ilość światła i wreszcie naturalne kolory, które są dla mnie podstawą kreowania dobrego samopoczucia w przestrzeni – zaczyna opowieść architekt i projektant Adam Pulwicki.
Wchodząc, mamy poczucie tajemnicy, nie widzimy od razu skali tego, co się dzieje dalej. Na dobry początek witają nas wygodne szafy garderobiane, ulokowane tak, że powodują naturalną chęć pójścia w prawo. – Bo człowiek lubi ruch w prawo – mówi z uśmiechem Adam Pulwicki, a ja od razu myślę, że to pewnie doświadczenie wzięte z jogi, którą od lat ćwiczy architekt. Idziemy więc w kierunku jadalni i dużej, komfortowej kuchni, która stanowi dobre preludium dla całej realizacji – jest monolityczna, stonowana. Adam Pulwicki od 1998 roku prowadzi w Poznaniu pracownię Pulva i jak twierdzi, ogromny wpływ na jej kształt mają jego klienci.
– Przez lata bardzo dużo ludzi opowiedziało mi, jak chcą żyć. A to jest wiedza unikatowa, z której mam zaszczyt korzystać. Wydaje mi się zresztą, że dzięki temu moje podejście do wnętrz bardzo się zmiękczyło. Przestrzenie stały się bardziej miękkie, przytulne. Nauczyłem się tego od klientów, którzy prosili np. o zasłony w oknach. Kiedyś tego nie rozumiałem, a dziś uwielbiam. Szczególnie blisko mi z inwestorami, którzy lubią wizualną czystość, przestrzeń, światło, niepotrzebne są im zbędne dodatki – przyznaje.
Trzydzieści lat prowadzenia pracowni, w tym dwadzieścia lat świadomego projektowania wnętrz, głównie mieszkalnych, to jest fundament, dzięki któremu architekt skupia wokół siebie odpowiednich ludzi. Ludzie są podstawą jego działań i jak sam mówi, działa tu energia przyciągania. Tak też było z Tomaszem i Michaliną Misiornymi, właścicielami marki Bizzarto, którzy od 30 lat w Borzęcinie pod Poznaniem produkują meble tapicerowane. Kiedy opowiedział im o swoim pomyśle na markę Koots, a właściwie przyszedł do nich z gotowym konceptem, był to akurat moment, w którym sami zastanawiali się nad perspektywami rozwoju. – Dostałem totalnie wolną rękę i możliwość wykonania prototypów, co w polskich warunkach jest niespotykane. A z mojego doświadczenia wynika, że im większe zaufanie, tym lepsze efekty współpracy. Po trzech latach, w kwietniu 2024 roku, doszliśmy do momentu, w którym można było pokazać markę światu – tłumaczy Pulwicki.
Pomysł na Koots najlepiej opisuje hasło „Art of Limited Choice”. Sztukę ograniczonego wyboru rozumieć można jako odpowiedź na nadmiar i chaos ofert. Zamiast tego Koots oferuje osobom urządzającym wnętrze wieloletnie doświadczenie architektoniczne i projektowe, a w konsekwencji – profesjonalną selekcję, jakość, ograniczoną kolorystykę, a wreszcie komfort i klasę.
Silnym fundamentem marki jest uczciwość w kwestii materiałów. Jeśli drewno i metal, to koniecznie w wydaniu surowym, naturalnym. I tak schody z ciemnej blachy w apartamencie przy Iwickiej to prawdziwy rzemieślniczy majstersztyk – idealnie wymierzone, odsunięte od ściany enigmatyczną szczeliną, budzą zachwyt odwiedzających to mieszkanie architektów oraz pytania o technologię wykonania. Dodatkowo stal rymuje się z nogą kuchennego stołu, a obserwacja relacji między bryłami, kolorami i światłem to prawdopodobnie jedna z największych przyjemności, jakie czekają na nas w tym niezwykłym wnętrzu. Wszystkie te niuanse i subtelności są prawdopodobnie niezauważalne na pierwszy rzut oka. Za dużo tu innych ciekawych komunikatów – wzrok przyciągają formy i faktury mebli oraz wyposażenia. Subtelna prostota to jednak coś, co jest nieodłączne w pracy projektowej Adama Pulwickiego.
– Weźmy choćby krzesło Angle, za które dostaliśmy German Design Award. Śmieję się, że bardziej oczywiste byłoby, gdyby zostało wykonane z obierek po ziemniakach, z recyklingu, wydrukowane w 3D albo gdyby zmieniało kolor na aplikacji z iPhone’a. A ono jest zwykłym krzesłem z drewna – mówi architekt. – Ja właściwie jako projektant świadomie wykonuję krok do tyłu. Mówię to autoironicznie, ale zaprojektowałem za dużo za dużych domów, a to powoduje, że w tych domach jest za dużo rzeczy, za dużo obszarów do dyskusji. Wolę skromność, prostotę życia. A jeśli wyrafinowane użycie materiałów, to w bardzo uproszczonych formach.
Tworząc markę Koots, Adam Pulwicki nie chciał nikomu udowadniać, że potrafi wymyślić na nowo stół czy sofę. Uznał, że jeżeli wybierze to, co lubi, czyli delikatność, subtelność formy, dobre proporcje blatu i liczby krzeseł oraz bardzo dobrą jakość forniru szczotkowanego – powstanie mebel idealny. I jednocześnie trwały, bo projektant chce proponować światu obiekty i wnętrza, które będą się dobrze starzeć, staną się ponadczasowe.
– Wnętrze będzie jeszcze na pewno dojrzewać, a pomagają w tym artystki i artyści, którzy dopełniają przestrzeń autorskimi obiektami: Ewelina Gawlik, Anna Salak, Tomasz Górnicki, Agnieszka Stefańska. Chcemy być platformą, która będzie przyciągać ciekawych ludzi oraz zjawiska kultury. Marzę, aby wokół Koots działo się dużo ciekawych rzeczy z obszaru sztuki, muzyki czy literatury. Przepiękny Boston Steinway daje obietnicę kameralnych koncertów albo zrealizowania niespełnionych dotąd marzeń i nauczenia się gry na pianinie – tłumaczy Adam Pulwicki.
Podobną opinią dzieli się Małgorzata Jeżowska, szefowa działu marketingu marki Bizzarto. – Chcemy, by wnętrze Koots było żywe, stanowiło przestrzeń spotkań i tworzenia emocji. To miejsce z fantastyczną atmosferą budowaną przez znajdujące się w nim piękne przedmioty: meble i uzupełniające je obiekty artystyczne, a także przez osoby, które mamy przyjemność gościć. Dlatego zamierzamy organizować tu spotkania angażujące wszystkie zmysły. Z dobrą sztuką i jej twórcami, z muzyką, z ciekawymi ludźmi. Wierzymy, że sami będąc częścią społeczności wrażliwej na estetykę przedmiotów i wagę wartościowych relacji, będziemy przyciągać osoby o podobnych zainteresowaniach.

