Design w czasach zarazy. Dorota Koziara: – Wierzę, że jeszcze będziemy tańczyć ze szczęścia

Pandemia koronawirusa z dnia na dzień wywróciła nasze życie do góry nogami. Jak z tą nową sytuacją radzi sobie branża projektowa? Rozmawiamy z Dorotą Koziarą, projektantką od lat związaną z Mediolanem. – Myślę że wielu z nas ta sytuacja prowokuje do przemyśleń co tak naprawdę warto projektować i jak projektować.

Poniższym wywiadem rozpoczynamy cykl „#zostańwdomu, czyli design w czasach zarazy„, w którym będziemy rozmawiać z projektantami, architektami i ludźmi związanymi z branżą designu o tym, jak pandemia COVID-19 zmieniła ich życie i postrzeganie zawodu.

Dorota, żyjesz pomiędzy Polską a Włochami, jak epidemia wpłynęła na twoje życie i pracę?

Akurat w moim przypadku bardzo, ponieważ siedziba mojego studia mieści się w Mediolanie i problemów z jakimi boryka się to miasto czy region i całe Włochy nie muszę nikomu tłumaczyć. Włochy poświęciły swoją gospodarkę dla dobra ludzi w celu ratowania każdego życia. W tej chwili zamknięto także prawie wszystkie fabryki. Te, które kontynuują produkcję, to zakłady, które produkują żywność, lekarstwa i środki czyszczące, i dezynfekujące.

Od początku lutego byłam przez trzy tygodnie w Polsce w związku z 4DD w Katowicach, a później w związku z innymi projektami. Dokładnie 22 lutego wracałam do Włoch, gdy w nocy z 21 na 22 zaczęły wychodzić pierwsze informacje na temat wirusa. Zupełnie nie miałam tej świadomości. Nikt wtedy jeszcze we Włoszech nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji, że będzie ona aż tak trudna do ogarnięcia. Media dodatkowo tak to rozbuchały, że wjechałam do Mediolanu totalnie spanikowanego. Miasto zaczęło wyglądać jak Polska w stanie wojennym. Ludzie wykupywali wszystko. Najpierw zamknięto szkoły i przedszkola, uniwersytety. Zaraz potem bary, restauracje, odwołano wydarzenia sportowe, koncerty, zamknięto kina i teatry. W końcu wydano dekret, że nie można się przemieszczać bez pozwoleń. Zaczęto wprowadzać kary i kontrole w mieście. Ja również wpadłam w panikę i zastanawiałam się, czy wracać do Polski natychmiast czy może jednak poczekać. Zwyciężył zdrowy rozsądek. Przeczekałam tydzień w Mediolanie zupełnie nie wychodząc z domu. Ponieważ od 17 marca miałam mieć spotkania zawodowe w Polsce ze znaną francuską marką, 2 marca wyjechałam do Warszawy (też po to żeby zrobić sobie dobrowolną kwarantannę 14 dni zanim wyruszę w Polskę na spotkania z klientami i z rodziną). Wtedy jeszcze całej Europie wydawało się że ta epidemia, to tylko problem Włochów. Mimo tego, że Niemcy mieli podobno wirusa COVID-19 znacznie wcześniej, ale potrafili trzymać w ryzach swoje media w obawie o ich gospodarkę. W ostatni dzień mojej kwarantanny francuska marka z wiadomych względów odwołała nasze spotkania w Polsce. Tego samego dnia Polska zamknęła granice i zablokowała wszystkie połączenia zagraniczne – lotnicze, kolejowe i inne. Pierwszy raz w życiu tak się poczułam… Kocham Polskę, to mój kraj, ale Włochy również – tam jest moje życie codzienne, moje studio i wszystko co się z tym wiąże. Zostałam odcięta i niewiadomo jak długo to potrwa. Według Włochów mogę wrócić w każdej chwili, tylko jak!?…

Przyjechałam na wieś na Dolny Śląsk, tutaj się urodziłam, tutaj mieszkają moi rodzice, tutaj jest mój rodzinny dom i dąb w ogrodzie, który podsadził mój dziadek, kiedy się urodziłam. Tutaj jest też moje studio w Polsce, archiwum, więc tak naprawdę mogę spokojnie pracować. Ale zupełnie inaczej jest, kiedy to robisz dobrowolnie, a inaczej, kiedy coś cię do tego przymusza.

Przyznam że nie mogłam skupić się od razu na projektowaniu, zaczęłam od rzeczy ważniejszych w tym momencie moim zdaniem. W Polsce, z inicjatywy byłej Pani wicekonsul w Mediolanie Aleksandry Kobackiej, zaczęła powstawać strona dla ratowników, którym brakowało rzetelnych informacji dotyczących tego, jak mają postępować z pacjentami w przypadkach COVID-19 udzielając pierwszej pomocy. Okazało się, że w Polsce brakuje takich informacji. Pracowaliśmy całym zespołem wolontariuszy nad tłumaczeniami, dzień i noc, bo od tego zależy ludzkie życie. To jak będą potrafili chronić się lekarze i ratownicy, to też nasze bezpieczeństwo. Podaję adres strony i będę wdzięczna za jej rozpowszechnianie www.ratmed.info Strona powstała na bazie materiałów włoskich ratowników i wciąż jest uzupełniana.

Tak naprawdę za sprawy zawodowe zabrałam się od kilku dni, choć przyznam szczerze, że jest mi bardzo trudno się skupić na projektowaniu. Na szczęście nad wieloma tematami możemy pracować na odległość, w moim przypadku jest już tak od lat, zarówno jeśli chodzi o zdalną pracę z osobami ze studia jak i z klientami. Tutaj, na Dolnym Śląsku, jest też archiwum moich projektów, więc może ten czas pozwoli mi na ich uporządkowanie.

Jak wygląda teraz twój dzień? Masz więcej czasu dla siebie, bliskich?

Wydawało mi się, że tak będzie, natomiast sporo pracuję i jestem w stałym kontakcie z wieloma osobami zarówno współpracownikami jak i klientami. Pracujemy online. Staram się dużo czasu poświęcać moim rodzicom, teraz szczególnie musimy o nich dbać, także starając się zaprzątnąć im głowę czymś innym, niż tylko słuchaniem strasznych wiadomości. Samopoczucie jest bardzo ważne. Słyszę się z przyjaciółmi we Włoszech, codziennie staram się dzwonić do wielu z nich, też w innych częściach świata. Dla mediolańczyków to bardzo trudny czas… to miasto teraz to puste ulice na których jedynym dźwiękiem jest dźwięk syren przejeżdżających karetek…

Są pozytywne wieści z Chin, gorzej już z Ameryką, nie mówiąc o Europie, która – jeżeli odpowiednio nie zareaguje – to każdy kraj może powtórzyć włoski scenariusz. A ten wirus rozprzestrzenia się bardzo szybko. Pamiętam jak wielu szydziło z Włochów jakieś dwa tygodnie temu lub wręcz ich obwiniało. Włochy po prostu jako pierwszy kraj w Europie stawiają czoła temu wirusowi na tak wielką skalę, a służba zdrowia w żadnym z krajów nie jest w stanie tego udźwignąć; żaden kraj nie ma tylu lekarzy czy szpitali, więc musimy zachować ogromne środki ostrożności. Nie wychodźmy z domów!

Czy epidemia sprawiła, że myślisz nad zmianą kierunku działania?

Mam nadzieję że wyjdziemy z tego problemu i że ta straszna sytuacja szybko się skończy, a ludzie docenią to jak ważny jest człowiek i natura. Jak ważne są ciepłe stosunki międzyludzkie, rodzina, przyjaciele, wspólne spędzanie czasu. Jak ważne są czyste relacje biznesowe i etyka. Wierzę, że jeszcze będziemy tańczyć ze szczęścia. Ale też myślę że wielu z nas ta sytuacja prowokuje do przemyśleń co tak naprawdę warto projektować i jak projektować. Co jest dla nas zbędne, a czego tak naprawdę nam brakuje właśnie w takich ekstremalnych sytuacjach. I jak projektować odpowiedzialnie dalej świat tak, żeby był bezpieczny, ale nie zatracił swojego piękna, poezji i empatii. Jak zachować bliskie kontakty z drugim człowiekiem w czasach niebezpieczeństwa wirusów tak, żeby nie zatracić człowieczeństwa.

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły:

Zawsze miałam misję

Zawsze miałam misję

Mediolan | 17 stycznia 2024

Projektantka Dorota Koziara to prawdziwa osobowość polskiego designu