Powiślenia 2013. Każdy tworzy klimat miejsca

Warszawa |

12 września 2013 | Ludzie | Styl życia | Wydarzenia |

Jeden dzień. Jedna dzielnica. Ponad sześćdziesiąt wydarzeń. Wszystko to ze zwyczajnej tęsknoty za czasami, kiedy sąsiedzi mówili sobie „dzień dobry”. W tym roku organizowana jest już piąta edycja sąsiedzkiego Festiwalu na Powiślu w Warszawie.

Jeden dzień. Jedna dzielnica. Ponad sześćdziesiąt wydarzeń. Wszystko to ze zwyczajnej tęsknoty za czasami, kiedy sąsiedzi mówili sobie „dzień dobry”. W tym roku organizowana jest już piąta edycja sąsiedzkiego Festiwalu na Powiślu w Warszawie.

Kasia Federowicz, menedżer, pedagog, muzyk, nagrodzona w Konkursie dla Animatorów Społecznych im. Heleny Radlińskiej, wytrwale organizuje jedno z najciekawszych wydarzeń w Warszawie. Ciekawych nie tylko dlatego, że we wspólnej akcji, na równych prawach, biorą udział duże instytucje kultury i mieszkańcy, ale też z powodu rzadko spotykanej, odbudowującej się pozytywnej lokalności.

Po co organizować taki lokalny festiwal?
– Dla mnie cel jest dość oczywisty, może chwilami idealistyczny. Chodzi o mówienie sobie „dzień dobry”. Dzięki Festiwalowi możemy lepiej się poznać a tym samym mamy szansę lepiej się u siebie poczuć.  Dzięki Partnerstwu dla Powiśla i Powiśleniom czuję się tu jakby bardziej u siebie. To daje poczucie bezpieczeństwa i przynależności. Definiuje mnie dodatkowo. Funkcjonujemy obok siebie i w równym stopniu  budujemy tę przestrzeń. Zdając sobie sprawę z tego, że razem możemy więcej, zaczynamy mieć realny wpływ na otoczenie. Coś się w ten sposób w nas zmienia. W końcu niezależnie od tego kim jesteśmy, jaki reprezentujemy podmiot – istniejemy tu na takich samych prawach, mamy takie same obowiązki wobec przestrzeni i sąsiadów.

Podobno kiedyś tak było między sąsiadami
– To, co robię w ramach idei Powiśleń to coś bardzo naturalnego. To przywracanie czegoś, za czym się tęskni, mówiąc o małym miasteczku i jego lokalnej, sąsiedzkiej, ciepłej atmosferze. To także tęsknota za czasami, kiedy wszyscy w danej kamienicy się znali. Tego nam brakuje, szczególnie w takim mieście jak Warszawa – wielka, tranzytowa. Spędzam na Powiślu większość swojego czasu – mieszkam tu i pracuję i chcę czuć się w tym miejscu dobrze, swobodnie, chcę mieć wpływ na tę przestrzeń świadomie. Bo i tak mam i ją współtworzę działając w niej. Unikatowy klimat Powiśla to ludzie. To, co robią, jak się zachowują, jak się tu czują. Festiwal to forma, która pozwala nam o tym opowiedzieć, o sobie, o gospodarzach tego terenu. To również spaja i definiuje lokalną społeczność. To szansa by powiedzieć – jestem stąd. Ludzie zaczynają się do siebie odzywać, uśmiechać się.

Jak narodziła się ta inicjatywa?
– Powiślenia to dzieło mieszkańców tej części Warszawy i wszystkich tych, którzy spędzają tu dużo swojego życiowego czasu. Pięć lat temu, kiedy zrodziła się nasza inicjatywa,  Powiśle nie było tak żywe i aktywne jak dziś. Nie działo się tu tak wiele, nie było miejsc do których można było pójść na kawę, spotkać się. Jeśli już coś się działo, mało osób się o tym dowiadywało.  Mieliśmy wielką potrzebę, by to zmienić, by wziąć inicjatywę w swoje ręce. Chcieliśmy m.in. wesprzeć te inicjatywy, które nie radziły sobie np. finansowo, i które mimo prowadzenia ciekawych działań nie miały szansy przetrwać.

Tak po prostu wystartowaliście z festiwalem?
–O spotkaniu w Teatrze Ateneum dowiedziałam się na fotelu w Laki Loki podczas strzyżenia. Namówiona przez koleżankę postanowiłam się wybrać. Znaliśmy się w podgrupach, każdy chciał coś zrobić, miał swoje pomysły. Europejski Dzień Sąsiada okazał się być idealną okazją, by o tym opowiedzieć na forum, spotkać się, a przede wszystkim poznać się. I tak po pierwszym spotkaniu postanowiliśmy przyprowadzić kolejne osoby, które mogły być zainteresowane Powiślem i jego przyszłością. Zastanawialiśmy się wspólnie m.in. co zrobić, by rzemieślnicy, pracownie mieszczące się na Powiślu, nie przestały istnieć. Rozmawialiśmy o tym, co możemy zrobić, aby te miejsca wesprzeć, na nowo wypromować.

Żeby banki nie przejęły wszystkich atrakcyjnych lokali?
–Dokładnie tak. Jednocześnie chcieliśmy pokazać innym urokliwe miejsca i ciekawe inicjatywy, które nie cieszyły się niestety zbyt wielką popularnością – ludzie o nich zwyczajnie nie wiedzieli. Chcieliśmy ocalić je od zapomnienia. Dość szybko wpadliśmy na pomysł zorganizowania naszego wspólnego święta, w ramach którego moglibyśmy się wszyscy zaprezentować. To była też okazja do opowiedzenia o różnych perspektywach tej samej przestrzeni – widzianej oczami mieszkańców, instytucji tu się mieszczących, organizacji, lokalnego biznesu. To musiało się udać. Obok tych większych, pod względem przebicia i promocji, jak Teatr Ateneum, czy Związek Nauczycielstwa Polskiego stanęły zakłady rzemieślnicze, pracownia ceramiczna i zakład fryzjerski. Wspólnie czuliśmy siłę, że razem możemy więcej.

Wreszcie mogłaś lepiej poznać sąsiadów.
– Strasznie cieszyłam się, że poznam ludzi, i że dzięki temu będę jeszcze bardziej czuć się na Powiślu jak u siebie, mimo że mieszkałam tu już wówczas ponad 25 lat. Na pierwszym naszym spotkaniu w Ateneum, było kilkanaście osób, nie mogliśmy się nagadać. Fajnie nam było być ze sobą, wreszcie się poznać z imienia. W końcu wcześniej niemal codziennie mijaliśmy się na ulicy. Pomyśleliśmy sobie tak: spotkajmy się też za tydzień, bo dzisiaj to już jest późno, ale niech każdy przyprowadzi ze sobą jedną osobę. Żeby się poznać. Widywaliśmy się co dwa tygodnie, potem nawet częściej. Każdy miał coś do opowiedzenia, wnosił coś do spotkania. Wszyscy, jak się szybko okazało, mieliśmy coś, co chcieliśmy zaprezentować szerszej publiczności. Tak wymyśliliśmy festiwal –  nazwaliśmy go tak głównie ze względu na dużą interdyscyplinarność naszych działań i propozycji jakie w jego ramach chcieliśmy zawrzeć. W ten oto sposób, oddolnie, zrodziła się nasza inicjatywa. Wkrótce, dość naturalnie, jako animator i pr-owiec, przejęłam inicjatywę organizatorską i tak zrealizowałam w idei partnerstwa kolejne edycje Powiśleń.

Czy masz jakieś nadrzędne kryteria dotyczące tego kto może wziąć udział w Powiśleniach?
– Nadrzędną zasadą jest to, że niezależnie od tego, czy jesteś Centrum Nauki Kopernik, czy Fryzjerem Wojtkiem, jesteś tak samo istotny w ramach współtworzonej przez siebie przestrzeni, w równym stopniu tworzysz klimat tego miejsca. Masz tak samo coś do zaoferowania i tak samo powinieneś być widoczny na festiwalowej mapie. To, co jest najważniejsze to, aby uczestniczyć w Powiśleniach z odpowiednich powodów. Oczywiście istotny jest element promocji miejsca, ale to co jest ważniejsze to, aby tego dnia otworzyć się na innych, szczególnie na sąsiadów, tak by mogli skorzystać z atrakcji, które proponujemy, by czasem po raz pierwszy mogli coś zobaczyć, sprawdzić, by uczestniczyli w tym, co na co dzień tworzone jest obok. To nadal przełamywanie barier i poznawanie się. To zacieśnianie więzi. Wierzę, że dzięki temu wszystkim nam po takich powieleniach jest tu lepiej. To nas wzbogaca.

Co dzieje się kiedy nie organizujesz festiwalu?
– Tworzymy Partnerstwo dla Powiśla, żeby nie kończyć na jednym wydarzeniu w ciągu roku, ale też spotykać się między wydarzeniami. I rzeczywiście to robimy. Po prostu się spotykamy. Znamy się już i potrzebujemy się widywać co jakiś czas. Choćby po to aby dowiedzieć się co u nas słychać, po sąsiedzku.

Rozmawiała: ELIZA ZIEMIŃSKA

Impreza odbędzie się 14 września. Na wszystkie wydarzenia wstęp wolny. „Design Alive” jest patronem medialnym akcji. Więcej: www.powislenia.blogspot.com

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły:

Z muralem i dębem

Z muralem i dębem

Warszawa | 24 stycznia 2024

To dom z lat 60. Architektka Anna Dębska zmieniła go nie do poznania!