Geometryczne ornamenty, bazarowe klejnoty, op-art, zapożyczenia z lumpeksu, czyli niespodziewana mieszanka nowoczesności z banałem. Do tego rytmy, wzory i gierkowska elegancja pod opieką swego wiernego kuratora – wszystko to można znaleźć na wystawie „Second Hand” w galerii Leto, odbywającej się w ramach trzeciej edycji Warsaw Gallery Weekend.
Geometryczne ornamenty, bazarowe klejnoty, op-art, zapożyczenia z lumpeksu, czyli niespodziewana mieszanka nowoczesności z banałem. Do tego rytmy, wzory i gierkowska elegancja pod opieką swego wiernego kuratora – wszystko to można znaleźć na wystawie „Second Hand” w galerii Leto, odbywającej się w ramach trzeciej edycji Warsaw Gallery Weekend.
Artysta, projektant, fotograf, kolekcjoner – sam siebie woli nazywać antropologiem kultury popularnej i propagatorem Kultury Rozkoszy. Maurycy Gomulicki znany szerszej publiczności w Polsce z multidyscyplinarnego projektu Pink Not Dead (2006 roku), a w Meksyku z projektu sieci sexshopów Erotica. W tym roku jego prace można było spotkać na Openerze w Gdyni (Totem) i w sopockiej marinie (Relax i Luxus).
Choć Gomulicki jest znany z niemal obsesyjnego stosowania różu w swoich pracach, podejmując w ten sposób próbę ewaluacji oczywistego wyobrażenia o różu jako kolorze, który przynależy do naiwnych, nastoletnich dziewczynek i wiekowych cioć, tym razem stosuje tylko czerń i biel.
– Każdy ma swoje sposoby na wyciszenie. Uspokojenie. W tej wystawie interesuje mnie liryczny potencjał geometrii i wdzięk w matematyce, kategorie pozornie nieprzystające do siebie. Podobają mi się kontrasty i ewaluacja banału. Wszystko w tej wystawie jest właściwie zapożyczeniem. Ja się w ogóle nie interesuję sztuką, tylko kulturą popularną. Banałem. Pociąga mnie rozbijanie utartych wyobrażeń, a współczesność jest przecież o ulepszaniu przeszłości – tłumaczył Gomulicki.
Wśród obiektów zgromadzonych i przygotowanych przez artystę znalazła się kompozycja z ubrań wyszperanych na bazarach i w szmateksach, winylowy mural z wzorem Syrenki Warszawskiej znalezionym na talerzu z lat 60., kompozycje abstrakcyjne zaczerpnięte ze spinek do koszuli, a także kilka mebli. Wszystkie obiekty łączy ze sobą geometryczny wzór, taki jak w malarskiej abstrakcji geometrycznej.
– Sztuka współczesna jest niezrozumiała. Z kim byś się nie skonfrontowała, kto nie zajmuje się bezpośrednio sztuką: taksówkarzem, ciocią, profesorem literatury – to powie, że sztuka jest niezrozumiała. To niezrozumienie obejmuje właściwie wszystko to, co wydarzyło się po impresjonistach. Z drugiej strony okazuje się, że sztuka funkcjonuje już w naszym życiu. Nie rozumiemy abstrakcji geometrycznej, ale mamy ją w łazience, kuchni, garderobie. Jest pewien realny potencjał, który nie ma nic wspólnego z galeriami i teoriami, dlatego kupujemy takie rzeczy. Było mi przyjemnie odwołać się do tradycji malarskiej i odnaleźć ją na bazarze.
Wystawę można oglądać do 31 października. Galeria Leto, Soho Factory, ul. Mińska 25, Warszawa.
Więcej na: www.leto.pl