Stary adres, nowa opowieść

W Warszawie nie brakuje modernistycznych budynków, ale tylko niektóre z nich mają na tyle silny charakter, by dyktować ton projektowi wnętrza. Tak było w przypadku mieszkania tuż przy Placu Wilsona, w budynku z końca lat 40. XX wieku, które trafiło pod opiekę duetu projektowego Ewa/Thomas Studio.

Zlokalizowany w modernistycznym budynku, powstałym prawdopodobnie tuż po wojnie, lokal od początku miał w sobie szczególną warstwę znaczeń. Jak twierdzą sąsiedzi mieszkający tu od 70 lat, fundamenty mogły powstać jeszcze przed wybuchem wojny. Cegły, które odsłonięto w trakcie prac remontowych, różniły się między sobą – prawdopodobnie pochodziły z odzysku, jak wiele materiałów używanych do odbudowy stolicy.

Nowymi właścicielami lokalu została para z dwóch różnych światów – rodowita warszawianka, od dziecka związana z Żoliborzem, i Zakopiańczyk. Mieszkanie, należące wcześniej do emerytowanej profesor archeologii, zastali po zakupie wypełnione pamiątkami: meblami, obrazami, ceramiką i książkami.

– Podczas sprzątania mieszkania znaleźliśmy wiele ciekawych przedmiotów z poprzedniej epoki – od autografu chińskiego wiceministra spraw zagranicznych, który odwiedził Polskę w 1947, aż po prośbę o przyznanie dodatkowych 20 litrów benzyny w 1982 – wspomina Ewa Sobczyński, połowa zespołu Ewa/Thomas Studio.

Magazyn Design Alive

TRÓJMIASTO 2025

ZAMAWIAM

TRÓJMIASTO 2025

Magazyn Design Alive

ZAMAWIAM

NR 14/2025 HOME

Od samego początku właściciele byli aktywnie zaangażowani w proces projektowy – wchodzili w dialog, analizowali detale i wspólnie z projektantami tworzyli koncepcję. Nie chodziło o efektowną metamorfozę, ale o transformację, która zachowa atmosferę miejsca, jednocześnie dostosowując je do potrzeb nowej rodziny.

  – Ich otwartość i uważność sprawiły, że praca nad projektem była naprawdę ciekawa – podkreśla projektantka.

Ewa/Thomas Studio

Nowy układ, stara dusza

Jednym z głównych wyzwań było przesunięcie kuchni – z małego, osobnego pomieszczenia przeniesiono ją bliżej salonu, tworząc otwartą część dzienną. Zmiany objęły również łazienkę, którą powiększono kosztem korytarza i umieszczono centralnie, reorganizując układ komunikacyjny mieszkania.

Kluczową decyzją było zachowanie starego parkietu. Nowe meble i zabudowy zostały zaprojektowane tak, by pasowały do pierwotnego charakteru mieszkania – z przewagą drewna, klasycznych detali i stonowanej kolorystyki.

– Paletę kolorów ustaliliśmy już na jednym z pierwszych spotkań: ceglany, złamana biel, przytłumiona zieleń, elementy niebieskiego. Chodziło o to, by kolor był obecny, ale nie dominujący – miał wydobywać światło i rytm przestrzeni – mówi projektantka.

Ewa/Thomas Studio

Na szczególną uwagę zasługują rozwiązania stolarskie. Meble – zaprojektowane na wymiar – powstały w ścisłej współpracy z lokalnym rzemieślnikiem.

Kuchenne fronty opracowywano w kilku wariantach. – Ostatecznie zdecydowaliśmy się na czeczot – nieoczywisty wybór, który świetnie pracuje z prostymi formami i kolorami w tle – opowiada Ewa.

Indywidualne podejście widać również w detalach. Każdy element – od uchwytów po oprawy oświetleniowe – dobrano tak, by tworzył spójną całość z architekturą budynku. Pomogły w tym przedmioty pozostawione przez poprzednią właścicielkę oraz wrażliwość nowych mieszkańców, którzy chętnie wprowadzili do wnętrza osobiste historie.

Ewa/Thomas Studio

Spotkanie dwóch światów

Wyposażenie mieszkania to miks klasyki designu, rodzinnych pamiątek i elementów wybranych podczas początkowej selekcji zastanych przedmiotów.

W oczy rzuca się lampa z lat 60. wykonana ze szkła „lodowego” w pracowni Kaiser Leuchten, sprowadzona specjalnie ze Szwajcarii. Obok niej pojawiają się krzesła projektu Rajmunda Hałasa (typ 200-157), klasyczne duńskie siedziska czy stoliki Kartell Anny Castelli Ferrieri. Nie brakuje mebli z historią – kredens po poprzednich właścicielach ustawiono w osi kuchni i pokoju dziennego, a stół zaprojektowany przez Jindřicha Halabalę wpisuje się w klimat lat 50.

Całość dopełniają obrazy i drobiazgu – zarówno te pozostawione przez poprzednią właścicielkę – m.in. szklane owocarki projektu Eryki Trzewik-Drost z huty Ząbkowice, jak i nowe, jak choćby podhalański pejzaż autorstwa brata właściciela mieszkania, który para otrzymała jako prezent ślubny.

– Znaleźliśmy też zachowane przez poprzednią właścicielkę pocztówki z Zakopanego z lat 50., które oprawiliśmy i zawiesiliśmy – pięknie korespondują z historią nowego mieszkańca – dodaje projektantka z Ewa/Thomas Studio.

W efekcie mieszkanie stało się przestrzenią spotkania – miejskiego rytmu i górskiego spokoju, powojennego modernizmu i współczesnej wrażliwości.

– Podczas sesji kończącej projekt dużo rozmawialiśmy o tym, jak łączyć zwyczaje zakopiańskie i warszawskie. To było piękne zamknięcie tej pracy – czuć, że mieszkanie zyskało nowych właścicieli, którzy naprawdę je oswoili – podsumowuje Ewa Sobczyński.

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły:

Tak się mieszka!

Tak się mieszka!

Warszawa | 3 czerwca 2025

Statystyki nie kłamią – właśnie do tych wnętrz wracaliście najczęściej w maju!