Marka Licho, założona przez artystę Pawła Olszczyńskiego, oferuje przedmioty w pełni użytkowe, wypalane w wysokiej temperaturze, szkliwione. Z talerzy można jeść, ale są to jednocześnie sygnowane obiekty kolekcjonerskie. Takie, które można powiesić na ścianie jak obraz.
– Na początku traktowałem ceramikę jako zajęcie poboczne, hobby. Próbowałem znaleźć w niej nowe medium dla rysunku. Jestem grafikiem i myślę o sobie głównie jak o rysowniku, więc swój warsztat ceramiczny doskonaliłem powoli, metodą prób i błędów. Od początku zależało mi, by moje obiekty wyróżniały się rysunkiem i graficznością, i tym, że każdy wzór jest inny – nie powielam ich. Pojawiają się pewne motywy, ale zależy mi, żeby odbiorca miał poczucie, że trzyma w rękach unikat – mówi Paweł Olszczyński.
Licho powstało w trakcie pandemii. Wielu artystów odkryło wtedy w sobie potrzebę kontaktu z materią, autoterapii przez kontakt z czymś fizycznym, namacalnym. Do tej pory Paweł Olszczyński pracował z rysunkiem, malarstwem, grafiką. Studiował grafikę warsztatową i jego działania zawodowe dotyczyły głównie płaskiej formy. Szukając nowego medium z pomocą Fenek Studio, zaczął uczyć się ceramiki. Na początku pracował na odrzutach porcelany i stopniowo tworzył własne formy.
Talerze nawiązują do dawnych dekoracji, są pomyślane jako alternatywa dla obrazu na ścianie. Można używać ich na co dzień i wiele osób tak właśnie robi. Ale zawsze kiedy ktoś widzi te talerze, od razu pyta: „A czy one mają zawieszki?”.
Dekoracje są precyzyjne, czasochłonne. Technika natrysku wybieranego nawiązuje do dawnych wzorów, jak choćby z Chodzieży. To świadome odniesienie, poprzez które artysta oddaje szacunek estetyce lat 60. XX wieku. Na talerzach i wazonach pojawiają się na nich motywy charakterystyczne dla jego twórczości, niektóre jeszcze z czasów studiów na krakowskiej ASP – włosy, warkocze, twarze, Gwiazda Poranna. Z niektórych dodatkowo wyłania się wypukła twarz – po raz pierwszy pojawiła się przy okazji projektu, który artysta realizował w Łysej Górze, podczas pleneru w Spółdzielni Pracy Przemysłu Ludowego i Artystycznego Kamionka, założonej w 1947 roku. Odtwarzał tam z oryginalnych form gipsowych patery, z lokalnej gliny i szkliw z lat 60. – projekt powstał dzięki współpracy z Krzysztofem Sachą, ostatnim kierownikiem artystycznym Spółdzielni. Twarze na obiektach symbolizowały ducha tego miejsca, a od tamtej pory pojawiają się też na rysunkach i obrazach.
– Jest jeszcze jedna forma, którą powtarzam, inspirowana kadzielnicą w kształcie stojącego psa (lwa) chińskiego, stworzona w Manufakturze Majoliki Nieborów ok. 1881 roku. Była oryginalnie produkowana na początku XX wieku i bardzo mnie kiedyś zainspirowała, tym bardziej że chętnie sięgam w malarstwie po motywy symboliczne – dodaje Paweł Olszczyński.
W portfolio artysty jest model wazonu, który nazwał PIN. Chciał, aby ten fason nie tylko był jego autorską formą wyrazu, ale też stanowił pole dla innych artystów – malarzy, grafików – do działania, do nanoszenia własnych rysunków. Niektóre z nich pokrywa szkliwo nawiązujące do srebrnego szkliwienia z Łysej Góry, stosowanego w latach 60., chociaż to oczywiście współczesny materiał.
– Chyba najbliższe mi określenie to „artysta plastyk”. Nie „malarz”, „ceramik” czy „artysta wizualny”. Bo dla mnie te użytkowe formy są równie ważne jak inne i po prostu nie umiem tego od siebie oddzielić.
Paweł Olszczyński
Urodził się w 1985 roku w Krakowie. Absolwent Wydziału Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie oraz Hochschule für Gestaltung Offenbach am Main. W latach 2010–2012 współtworzył w Krakowie galerię i kolektyw New Roman. Stypendysta Prezydenta m. Krakowa (2011), stypendysta Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2016).
Posługuje się głównie rysunkiem, tworzy również prace malarskie oraz ceramiczne obiekty. Współpracuje z warszawską galerią HOS oraz galerią Lisowski. Mieszka i pracuje w Warszawie.


