Nie trzeba widoku na morze, by poczuć jego obecność. Subtelne linie, miękkie światło i faktura płytek, które wyglądają jak piasek poruszony przez falę, sprawiają, że projekt Écume od 404 stud.io to ciekawa odpowiedź na wymagania, jakie stawia zaprojektowanie wygodnego, a jednocześnie wizualnie interesującego apartamentu wakacyjnego.
44-metrowe mieszkanie należące do pary minimalistów znajduje się w Podczelu pod Kołobrzegiem. Wewnątrz dominują naturalne materiały: fornir, granit, kamień i mosiądz, a całość dopełnia polska sztuka m.in. Beaty Utkin, Anny Kierpal i Szymona Brodziaka.
– Motywem łączącym wszystkie pomieszczenia są trójkątne, nieregularne płytki o fakturze piasku poruszanego przez wodę. To element nie tylko dekoracyjny – pełnią również funkcję praktyczną: zaprojektowane w całym apartamencie, tworzą powierzchnię odporną na piasek – wspomina Mariusz Martynowski.
Strefa dzienna to połączenie salonu i aneksu kuchennego. Kuchnia wykonana z forniru, granitu i mosiądzu została uzupełniona perforowaną blachą i lamelami, które nadają jej lekkości. Zamiast klasycznego stołu pojawiła się wyspa z zaokrąglonym narożnikiem i hokerami. Nad nią zawisły lampy inspirowane formą meduzy, wpisujące się w subtelny morski motyw.
W części wypoczynkowej uwagę przyciąga fioletowa sofa zestawiona z graficznym, wełnianym dywanem. Zadbano też o funkcjonalne zaplecze – ukrytą zabudowę gospodarczą.
Sypialnia utrzymana w błękitach i karmelu sprzyja wyciszeniu. Fornirowana szafa z autorskimi uchwytami wtapia się w ścianę, a czarno-białe fotografie nadają osobisty ton.
W łazience powraca motyw płytek – tym razem w zestawieniu z pistacjowym sufitem, lustrem o organicznej formie i kamienną umywalką.
Écume stało się również punktem zwrotnym dla jego autorów, małżeństwa Oli i Mariusza Martynowskich z 404 stud.io. To właśnie przy taj realizacji powołali do życia Yasama Studio, własne studio fotograficzne, dzięki któremu sami kontrolują sposób prezentacji swoich projektów.
– Nazwa Yasama to rodzinny żart – opowiadają. – Kiedy nasza czteroletnia córka zaczęła domagać się samodzielności, wołała: „Ja sama!”. Z czasem przerodziło się to w żart, że to egzotyczne, japońsko brzmiące imię. W pewnym sensie oddaje naszą filozofię – wzięliśmy sprawy w swoje ręce i stworzyliśmy coś nowego.