Koziol trzyma się dobrze

| IOB

20 lipca 2012 | Ludzie

– Nazwisko pochodzi z Polski, mój dziadek i ojciec urodzili się we Wrocławiu – mówi Stephan Koziol, właściciel kultowej marki Koziol, który w Starym Browarze w Poznaniu otworzył wystawę „Oh Studio Mio!”, przygotowaną z okazji 85. urodzin firmy. Przyjął również zaproszenie na otwarte spotkanie z dziennikarzami, projektantami, studentami i fanami produkowanych przez jego firmę przedmiotów codziennego użytku. Chętnie odpowiadał na każde pytanie. A samą wystawę, na której znalazło się 12 biurek dizajnerów wraz z zaprojektowanymi przez nich przedmiotami można oglądać do końca lipca.

– Nazwisko pochodzi z Polski, mój dziadek i ojciec urodzili się we Wrocławiu – mówi Stephan Koziol, właściciel kultowej marki Koziol, który w Starym Browarze w Poznaniu otworzył wystawę „Oh Studio Mio!”, przygotowaną z okazji 85. urodzin firmy. Przyjął również zaproszenie na otwarte spotkanie z dziennikarzami, projektantami, studentami i fanami produkowanych przez jego firmę przedmiotów codziennego użytku. Chętnie odpowiadał na każde pytanie. A samą wystawę, na której znalazło się 12 biurek dizajnerów wraz z zaprojektowanymi przez nich przedmiotami można oglądać do końca lipca.

Jaki jest pana ulubiony produkt?
– Moja mała córeczka! A tak poważnie, to każdy nowy produkt. Za każdym razem, gdy biorę go do ręki, to jak rozpakowywanie prezentów na Boże Narodzenie.

To zupełnie jak dzieci, je zawsze najbardziej cieszy to, co nowe…
– Mam nadzieję, że nie tylko ja tak się czuję odpakowując nasz nowy produkt, w końcu robimy je po to, żeby nie tylko były użyteczne ale przede wszystkim wywoływały uśmiech.

Choć niewiele osób kojarzy, że śnieżna kula, którą można kupić chyba na każdym lotnisku świata, była pomysłem pana ojca. Czy wiąże się z nią jakaś historia?
– Pomysł powstał oczywiście zimą, nie w takie upały jak dziś. Ojciec jechał swoim garbusem, który miał charakterystyczną zaokrągloną tylną szybę. Padał wtedy piękny śnieg. W pewnym momencie spojrzał we wsteczne lusterko i zobaczył w niej… jelonka. Tak urzekł go ten widok, że postanowił go uwiecznić i tak powstała śnieżna kula, która chyba naprawdę ma w sobie coś magicznego, skoro jej popularność nie ustaje od tylu lat.

Z jakim znanym projektantem współpracuje pan obecnie?
– Pracujemy teraz m.in. z Karimem Rashidem. Jego design, jest niezwykle dynamiczny, pełen energii, młodzieńczości. Pomyśleliśmy, że świetnie byłoby, gdyby zaprojektował coś… dla seniorów, na przykład laskę.

Jak to robicie, że Wasze produkty, mimo, że powstają od początku do końca w Niemczech, a nie np. Chinach, ich cena nie jest bardzo wysoka, szczególnie w porównaniu do niektórych konkurencyjnych marek produkujących designerskie przedmioty codziennego użytku.
– To po prostu kwestia wyboru modelu biznesowego. Zrównoważony biznes to nie tylko dbałość o środowisko naturalne czy dobre warunki pracy, ale i o cenę. Dla nas taka spójność to coś naturalnego, tak już mamy.

Domyślam się, że dostajecie mnóstwo projektów z całego świata. Czy bierzecie pod uwagę tylko te od designerów, czy te napływające ze świata także?
– Nie jest dla nas ważne czy projekt przysyła gospodyni domowa, inżynier czy dizajner, nie liczy się kraj pochodzenia i wiek. Jeśli projekt nam się podoba i da się go fizycznie zrealizować, podejmujemy decyzję, że włączamy go do naszej rodziny produktów. A kiedy już raz się zdecydujemy, zawsze doprowadzamy projekt do końca.

Ma pan polsko brzmiące nazwisko, a nigdzie w internecie nie udało mi się trafić na informację o pańskich korzeniach.
– Ależ tak, nazwisko pochodzi z Polski, mój dziadek i ojciec urodzili się we Wrocławiu, a do Niemiec przenieśli się, kiedy tata miał kilka lat.

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły: