Rekordzistka

To, co w ciągu ostatnich kilku lat na aukcjach dzieje się z obrazami Ewy Juszkiewicz, przypomina wybuch supernowej. Pochodząca z Gdańska malarka szturmem zdobywa najważniejsze światowe galerie, jej prace są przedmiotem licytacji w największych domach aukcyjnych, a do współpracy zaprosił ją dom mody Louis Vuitton, dla którego Ewa Juszkiewicz współtworzyła model z kultowej już serii torebek Artycapucines.

Przedstawiciele galerii Gagosian, z którą malarka współpracuje od 2020 roku, podkreślają, że ostatnie miesiące są dla Juszkiewicz bardzo intensywne, artystka konsekwentnie ogranicza więc udzielanie wywiadów (w ostatnich miesiącach udało się to „New York Timesowi” czy portalowi Whitewall.art) – wszystko po to, by móc lepiej skoncentrować się na pracy twórczej. Fakt, Juszkiewicz ma ostatnio na rynku sztuki wyborną passę i raczej nie potrzebuje dodatkowej medialnej promocji. W Polsce pisze się o niej dużo, głównie jednak w kontekście rekordowych sum, jakie na licytacjach w polskich i zagranicznych domach aukcyjnych padają za jej obrazy.

Jak podkreśla Michał Hankus, historyk sztuki i współorganizator jednej z pierwszych (rok 2011) indywidualnych wystaw Juszkiewicz w galerii Stowarzyszenia Artystycznego Otwarta Pracownia, jest to spłaszczenie tematu. – W mediach, w dyskusjach skupiamy się obecnie na tym, ile artysta zarobił, ale te kwoty, o których słyszymy, to też nie do końca jest prawda. Artysta, galeria i kolekcjoner to szereg naczyń połączonych, które trzeba znać i rozumieć, żeby na poważnie móc komentować to, co się dzieje na rynku sztuki. Warto mówić o sukcesie artystycznym i docenić samą twórczynię, finanse to moim zdaniem sprawa drugorzędna – dodaje Hankus.

Magazyn Design Alive

NR 49 JESIEŃ 2024

ZAMAWIAM

NR 49 JESIEŃ 2024

Magazyn Design Alive

ZAMAWIAM

NR 48 LATO 2024

Żelazna konsekwencja

Znajomi Ewy Juszkiewicz, których poprosiliśmy o komentarz, przyznają zgodnie: sukces artystyczny to w jej przypadku suma wielu czynników. Przede wszystkim jednak uporu i ogromnej determinacji, którą wykazywała się już w trakcie studiów na gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych.

– Ewa Juszkiewicz przygotowywała swoją pracę dyplomową w mojej pracowni, to była druga połowa pierwszej dekady XXI wieku – mówi Maciej Świeszewski, malarz i rysownik, profesor gdańskiej ASP. – Od samego początku zwróciłem na nią uwagę, była wyjątkowo pracowita, konsekwentna i… ambitna. Z żelazną wręcz konsekwencją realizowała swoją wizję sztuki. Poza tym była też ciekawa i wrażliwa, taką ją zapamiętałem z lat studenckich – dodaje artysta.

W rodzinie Ewy Juszkiewicz nie było wprawdzie silnych tradycji artystycznych, ale jak sama przyznaje w rozmowie z Jennifer Higgie w „Gagosian Quarterly”, w jej domu nie brakowało książek i to właśnie gromadzona przez członków rodziny literatura ukształtowała jej gust oraz obudziła wrażliwość na sztukę.

– Pierwszym artystą, który zrobił na mnie ogromne wrażenie, był Picasso. Miałam wtedy kilka lat, ale pamiętam, że jego podejście do zagadnienia, jakim był portret, różne okresy jego twórczości całkowicie mnie oczarowały. Jestem przekonana, że to właśnie prace Picassa zapoczątkowały moją fascynację sztuką.

Po Picassie przyszła kolej na innych wielkich mistrzów: malarstwo niderlandzkie, twórczość Jana van Eycka, Roberta Campina i Hieronymusa Boscha. – Ich obrazy zachwycały mnie swoją techniką i precyzją wykonania. W Muzeum Narodowym w Gdańsku jest niesamowite dzieło Hansa Memlinga – „Sąd Ostateczny”. Wciąż pamiętam, jak ogromne wrażenie zrobił na mnie ten tryptyk, niezwykłe bogactwo i świetlistość zastosowanych na nim kolorów. Myślę, że ja właściwie urodziłam się po to, aby być malarką, a na pewno wiedziałam to już od ósmego roku życia.

Kolejne lata edukacji artystycznej to dla Juszkiewicz pierwsze bezpośrednie kontakty ze sztuką, wizyty w muzeach i galeriach. Pytana o te ulubione, wymienia dziś m.in. nowojorskie Met, Prado i Thyssen-Bornemisza w Madrycie czy Gemäldegalerie w Berlinie – wszystkie docenia właśnie za bogate zbiory sztuki dawnej. Początkująca artystka eksperymentowała z tematyką i formą, przez cały czas pozostawała jednak pod niesłabnącym wrażeniem – i wpływem – sztuki dawnych mistrzów.

Ewa Juszkiewicz

Romans z przeszłością

Dziś znakiem rozpoznawczym Ewy Juszkiewicz są kobiece portrety, w większości stylizowane na tradycyjne XVII- i XIX-wieczne malarstwo. Stylizowane, bo jak zaznacza Michał Hankus, „przeszłość jest dla Ewy inspiracją, ale ona jej nie kopiuje”.

Modelki na tworzonych przez Juszkiewicz obrazach mają charakterystyczne, zawoalowane twarze, najczęściej zasłonięte przez fantazyjnie upięte włosy, fałdy tkanin lub… rośliny. Tak jak modelka z obrazu „Ginger Locks” (2021), której twarz, ukryta pod misternie ufryzowaną burzą tytułowych rudych loków, „spogląda” na nas z torebek Artycapucines z kolekcji domu mody Louis Vuitton z 2023 roku.

– Ewa celowo nawiązuje do specyficznej gałęzi sztuki, jaką jest np. malarstwo biedermeierowskie i to z XVIII wieku – mówi Michał Hankus. – Mamy w jej twórczości np. inspirację malarstwem Angeliki Kauffmann, która była świetną portrecistką. Wiemy wiele o samej Angelice Kauffmann, ale często nie możemy tego powiedzieć o samych kobietach, które portretowała. Tytuły tamtych obrazów to często „Portret nieznanej kobiety” albo „Kobieta z rodziny…”, natomiast nie wiemy, jak miała na imię, czyją była córką, czasami mamy tylko informację, że była żoną jakiegoś konkretnego mężczyzny. Możemy się jedynie domyślać, jaki miała status społeczny lub jakie targały nią emocje. Ewa przewrotnie maluje właśnie takie portrety, nie pokazuje przy tym twarzy portretowanych modelek, żeby podkreślić, że te kobiety w wielu przypadkach były traktowane przedmiotowo. To jest bardzo ważny wątek w jej sztuce. Te twarze, których brakuje na obrazach Ewy Juszkiewicz, łączą jej twórczość ze sztuką feministyczną – wskazuje historyk sztuki.

Dzieła polskiej malarki to nie tylko ciekawa, „romansująca” z przeszłością tematyka. To przede wszystkim doskonały warsztat malarski, który uwidacznia się zwłaszcza przy bliższym kontakcie z jej sztuką. Niektóre elementy oddaje z fotograficzną wręcz precyzją, umiejętnie łącząc je z bardziej „abstrakcyjnymi” motywami.

– Mam taką zabawną anegdotę z początków naszej współpracy na ASP – wspomina prof. Świeszewski. – Kiedy Ewa trafiła do mojej pracowni, robiła na płótnie różne eksperymenty, ja to umownie nazywałem „zaciekami”. Była w tamtym czasie zafascynowana czymś, co potocznie nazywamy awangardowym stylem malowania. Powiedziałem jej wtedy, że ja specjalistą od „zacieków” nie jestem i że może w pracowni obok znajdzie się ktoś, kto zechce poprowadzić ją w tym kierunku… Oczywiście był to żart, chciałem po prostu, żeby wiedziała, że dla swoich studentów miałem zupełnie inną wizję. Bo sztuka to ma być wyrafinowanie, precyzja, to owoc pogłębionej refleksji nad światem – podkreśla.

O niezwykłej wartości warsztatu malarskiego Ewy Juszkiewicz z uznaniem mówi także Michał Hankus: – Technika malarska Ewy była ważnym elementem, na który zwróciłem uwagę już w 2011 roku, w trakcie prac nad jej wystawą. To jest w dzisiejszym świecie ogromna wartość. Artystka potrafi perfekcyjnie i z wielką precyzją oddawać pewne szczegóły, czasami wręcz fotorealistycznie. Ale na jej obrazach są jednocześnie elementy bardziej abstrakcyjne, malowane na pozór „ot tak sobie”, w rzeczywistości jednak nigdy nie znajdują się tam przypadkowo. Ta niesamowita precyzja i doskonały warsztat malarski to efekt wieloletniej ciężkiej pracy artystki.

W wywiadzie dla „Gagosian Quarterly” z 2023 roku Juszkiewicz sporo miejsca poświęca właśnie pracy nad warsztatem. Określa ją jako „czasochłonny proces, podczas którego cierpliwie przygląda się kolejnym warstwom farby nakładanym na płótno”. Jak przyznaje, niekiedy nad wykończeniem pojedynczej sekcji spędza kilka tygodni, wiele uwagi poświęca też kwestii doboru samego płótna, które – podobnie jak legendarny surrealista René Magritte – sprowadza ostatnio z tradycyjnej manufaktury z Belgii.

Magazyn Design Alive

NR 49 JESIEŃ 2024

ZAMAWIAM

NR 49 JESIEŃ 2024

Magazyn Design Alive

ZAMAWIAM

NR 48 LATO 2024

Sukces, moda i feminizm

Sukces to dziś drugie imię Ewy Juszkiewicz. Po kilkunastu latach od ukończenia gdańskiej uczelni 40-letnia dziś malarka ma na koncie nie tylko najważniejsze nagrody i wystawy w Polsce (została m.in. laureatką konkursu Artystyczna Podróż Hestii [2009], zdobyła Grand Prix 41. Biennale Malarstwa Bielska Jesień [2013] oraz dwukrotnie prestiżową nagrodę Kompas Młodej Sztuki), ale także wyróżnienia w międzynarodowych konkursach i wystawy indywidualne, w tym w galerii Gagosian, z którą w 2020 roku nawiązała trwającą do dziś współpracę.

O tej kooperacji było zresztą szczególnie głośno, bo Gagosian to dla rynku sztuki marka sama w sobie – na całym świecie ma 18 prestiżowych lokalizacji (m.in. w Nowym Jorku, Los Angeles, San Francisco, Londynie, Paryżu, Genewie, Bazylei, Rzymie, Atenach i Hongkongu) i w ciągu zaledwie czterech dekad istnienia stała się na tym rynku jednym z najważniejszych graczy. Każdy artysta, na którego prace kuratorzy Gagosian zwrócą uwagę, może spodziewać się nagłego przyspieszenia swojej kariery. Tak było w przypadku Ewy Juszkiewicz, dla której jesienią 2020 roku zorganizowano w nowojorskiej siedzibie Gagosian indywidualną wystawę. Kolejną, zatytułowaną „In a Shady Valley, near a Running Water”, otwarto w siedzibie Gagosian w Beverly Hills pod koniec 2023 roku.

O wystawie w Beverly Hills, której tytuł nawiązuje do wiersza angielskiego poety Williama Shenstone’a, jesienią 2023 roku rozpisywały się polskie i światowe media. Równie wiele miejsca w prasie, nie tylko branżowej, poświęca się też zawrotnym sumom, za jakie na licytacjach w największych domach aukcyjnych sprzedaje się ostatnio kolejne dzieła malarki. Ponad 1,5 mln dolarów za „Portrait of a lady” na aukcji w Christie’s, 730 800 dolarów za obraz „Girl in blue” z 2013 roku czy 2,3 mln złotych na jesiennej aukcji Polswiss Art za pracę „Bez tytułu” z 2019 roku – to tylko niektóre przykłady spektakularnych sukcesów sprzedażowych.

Z kolei miłośników mody w 2023 roku zelektryzowała wiadomość o współpracy Ewy Juszkiewicz z domem mody Louis Vuitton, który na jednym z modeli torebek z serii Artycapucines umieścił wspomnianą już pracę „Ginger Locks”. W tym samym roku do współpracy przy projektowaniu akcesoriów zaproszono pięciu wiodących współczesnych artystów – obok Ewy Juszkiewicz na liście znalazły się również Billie Zangewa, Liza Lou, Tursic & Mille oraz Zipping Wang.

Każda z torebek dostępna jest w limitowanej kolekcji 200 sztuk. Koszt jednego egzemplarza to ponad 9000 euro.

Sama artystka chętnie przyznaje się do swojej fascynacji modą i podkreśla jej szczególną rolę w procesie powstawania swoich dzieł. – W kontekście mody przedstawionej na starych obrazach uwielbiam właśnie ich wizualne bogactwo. Cała ornamentyka, jej kształty, do tego biżuteria, gigantyczne fryzury… Z drugiej jednak strony krynoliny i gorsety ograniczały kobiety i determinowały to, jak powinny się one poruszać, siedzieć, rozmawiać. Dla mnie historyczna moda symbolizuje także ucisk i dyscyplinę.

Zapytana w wywiadzie dla „Gagosian Quarterly” o ulubionych projektantów, wymienia Rei Kawakubo, Iris van Herpen, Alexandra McQueena czy Martina Margielę. – Uwielbiam, kiedy projektanci łamią konwencję i przełamują stereotypy na temat tego, jak kobieta powinna wyglądać czy też jaki kształt powinno mieć jej ciało – mówi z entuzjazmem.

Wydanie specjalne „Design Alive Trójmiasto” wypełnione kreatywną energią

Duma i zawiść narodowa

Mieszkająca w Warszawie malarka w ostatnich miesiącach zdecydowała się na wyciszenie swojej obecności w mediach, zwłaszcza… polskich. Jak twierdzi jeden z jej znajomych (który prosi o anonimowość), malarce nie służy „dziwna” atmosfera, jaka ostatnio zapanowała w polskich środowiskach artystycznych w kontekście jej osoby. Zapewne także w związku z sukcesem, który artystka z Polski w krótkim czasie odniosła na międzynarodowych salonach. W artystycznych kuluarach nie wszyscy wypowiadają się na temat malarstwa Juszkiewicz pochlebnie, pojawiają się zarzuty o banalność czy też wątpliwą wartość artystyczną tworzonych przez nią „zamaskowanych” portretów.

– Nie chcę tego nazwać wprost, ale może chodzi o… zazdrość? – zastanawia się głośno Michał Hankus. – Może o takie poczucie, że jeśli młoda artystka nagle odnosi za granicą oszałamiający sukces, to trochę szkoda, że to nie ja? To jest taka nasza lokalna, narodowa specyfika, nasze społeczeństwo. Jeśli komuś nie dzieje się dobrze, podtrzymujemy go na duchu, mówimy, że jakoś to będzie. Ale jak się okaże, że ta osoba odnosi w końcu sukces, to pojawia się trochę zazdrości i prób deprecjonowania tego sukcesu. Tylko to przybiera trochę dziwne formy, bo czy można Ewie zarzucić, że to jest „słabe” malarstwo? Co to właściwie znaczy, skoro technicznie malarstwo Ewy Juszkiewicz jest bezdyskusyjnie po prostu bardzo dobre?

Profesor Maciej Świeszewski mówi: – Jestem z Ewy bardzo dumny. Jednakże jej potężnemu sukcesowi towarzyszy równie duża zawiść. To, że się ją oczernia i oskarża o to, że się tylko „sprzedaje”, uważam niestety za cechę typową dla naszego społeczeństwa. Bo w Polsce nie lubimy tych, którym zaczyna się powodzić, a już w ogóle tych, którym powodzi się wyjątkowo dobrze. Jeśli na świecie jej twórczość się podoba i największe galerie chcą kupować te prace, to czy nie powinniśmy być z tego faktu dumni, tak po prostu? Ewa Juszkiewicz jest dziś przecież za granicą naszą wizytówką!

Michał Hankus dostrzega pozytywne strony zamieszania, jakie w świecie sztuki, także polskiej, wywołała w ostatnich latach artystka. – Może dla wielu młodych twórców Ewa będzie inspiracją, żeby działać, malować, starać się, że można osiągnąć sukces, realizować się artystycznie? Jedni mogą krytykować, dla innych może to być właśnie motor napędowy do działania, inspiracja – mówi z nadzieją w głosie.

Profesor Maciej Świeszewski dodaje: – Na tyle, na ile znam Ewę, wierzę, że będzie się dalej rozwijała. To, jak walczyła o swoją prawdę i o to, żeby realizować własną wizję świata, czasami wbrew wielu przeszkodom i obowiązującym modom, świadczy o tym, że nie osiądzie na laurach. To nie jest typ człowieka, którego można zatrzymać.

Ewa Juszkiewicz

Urodziła się w 1984 roku w Gdańsku. Jest absolwentką studiów magisterskich na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, gdzie zdobyła dyplom w pracowni prof. Macieja Świeszewskiego. Ukończyła również studia doktoranckie na ASP w Krakowie. W 2009 roku została laureatką nagrody specjalnej konkursu Artystyczna Podróż Hestii, a w 2013 roku otrzymała Grand Prix 41. Biennale Malarstwa Bielska Jesień. W 2014 roku znalazła się w opublikowanej w Wielkiej Brytanii książce „100 Painters of Tomorrow”, która typuje najbardziej obiecujących młodych malarzy świata.

Początkiem jej międzynarodowej kariery była indywidualna wystawa w prestiżowej amerykańskiej galerii Gagosian jesienią 2020 roku. Dziś prace Ewy Juszkiewicz osiągają na aukcjach astronomiczne ceny. Na przykład w 2021 roku w Christie’s cena obrazu pt. „Grove” z 2014 roku poszybowała do 437,5 tys. funtów brytyjskich (ponad 2,3 mln zł) z estymacji 25–35 tys.

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły: